Dlaczego anglikanizm? cz. 3

Poniższym tekstem mamy zamiar zamknąć, przynajmniej na razie, tę krotką serię. Niestety nie udało nam się ustalić, kto jest jego autorem. Zamieszczono go tu w 2005 r. Najprawdopodobniej nie jest to głos teologa ani duchownego, niemniej jest to bez wątpienia jeszcze jedna interesująca próba odpowiedzi na pytanie, które postawiliśmy w tytule. Odpowiedź, którą cechują jednocześnie prostota i głębia, a to jest rzadkie połączenie. Zarazem tekst stanowi zaproszenie do dalszej rozmowy na ten temat. Byłoby nam miło, gdyby – w formie komentarza czy odrębnego postu – ktoś z Was zechciałby pozytywnie na nie odpowiedzieć i podzielić się z nami własnymi przemyśleniami.

Tutaj możecie przeczytać część pierwszą i drugą tej serii.

Dlaczego jesteś episkopalianinem?

Chciałbym wiedzieć. Bo jestem ciekawy.

Mogę ci powiedzieć, dlaczego ja jestem episkopalianinem. Lubię ten ich cały teologiczny styl. Tę via media. Równowagę Pisma, rozumu i tradycji. Można dodać do tego zdrowy rozsądek (chociaż być może podpada on pod kategorię „rozumu”).

Co do Pisma, można twierdzić, że my episkopalianie nie podkreślamy jego roli wystarczająco. Jest nam czytane w liturgii, co powoduje cokolwiek nierówne traktowanie tekstu. A potem kazanie wyjaśnia je tylko w pewnym ograniczonym stopniu. Szczerze mówiąc, to mi wystarcza. Cotygodniowo (a czasem częściej) dające się przełknąć kęsy. Wzrastałem w fundamentalistycznym kościele, gdzie teksty biblijne wykorzystywano, aby udowodnić najdziwaczniejsze rzeczy bez żadnego związku z ludzkim rozumiem. Nie chcę Kościoła, gdzie muszę zostawiać swój mózg przed drzwiami, by w środku stać się gładkim potakiwaczem. Nie bijcie mnie Biblią po głowie. Już dość mi się dostało.

Co do rozumu, myślę, że każda rozsądna osoba może zauważyć, że ścieżka etycznego i duchowego rozwoju ludzkości wiedzie ku inkluzywności. Jezus ustawicznie łamał społeczne wzorce przyzwoitości i wstydu. Zadawał się z grzesznikami i wyrzutkami, ignorował zaś kastę kapłańską. Podejście Jezusa zwiastowało słowa Edwina Markhama:

Narysowali okrąg, który mnie wykluczał –
Heretyka, buntownika, obiekt szyderstwa.
Ale miłość i ja byliśmy sprytniejsi –
Narysowaliśmy okrąg i objęliśmy ich nim.


Kościół Episkopalny w Stanach Zjednoczonych dumnie trwa przy tradycji rysowania większego okręgu. Niedawno okrąg powiększono, aby włączyć weń kapłanki i biskupki. A batalia, która obecnie szaleje we Wspólnocie Anglikańskiej wokół homoseksualnych kapłanów i biskupów, dotyczy tego, co w naszym rozumieniu jest najbardziej podstawowym przesłaniem Bożym. Rozumiem je jako posłanie miłości i zrozumienia, które nie może istnieć w środowisku, gdzie ludzie podlegają ostracyzmowi publicznie czy dyskretnie.

Wreszcie, kolejna podpora trójnogu – tradycja. Lubię sakramenty i rok kościelny, ponieważ są one, przynajmniej, instrumentami przypominającymi mi i koncentrującymi mnie na ścieżce, która regularnie wprowadza do mojej świadomości to, co boskie. (Prawdopodobnie są one czymś więcej niż tym, ale ja nie mam szczególnych inklinacji ponadnaturalnych). Lubię też słuchać o wielkich chrześcijanach z przeszłości – świętych – którzy przedstawiają to, co najlepsze z tego, co nasza religia uczyniła dla świata, szczególnie o św. Franciszku i św. Benedykcie. Inne Kościoły „protestanckie” nie mówią nic o tych ludziach, ponieważ dla nich była luka w „prawdziwym” chrześcijaństwie pomiędzy rokiem Pańskim 200 a 1600.

Prawdopodobnie powiedziałem tutaj parę głupich rzeczy, nie mając żadnego formalnego wykształcenia w tych sprawach. Mam jednak wielki sentyment do naszej anglikańskiej i episkopalnej drogi. Chciałbym usłyszeć, co inni mają o tym do powiedzenia.

This entry was posted in Wpisy po polsku and tagged , , , , . Bookmark the permalink .

Leave a Reply