Pobłogosław im, Panie

Ileż to gromów posypało się na Kościół Episkopalny i inne Kościoły (pierwszym w czasach nowożytnych było holenderskie Bractwo Remonstranckie w latach osiemdziesiątych), które podjęły decyzję o udzielaniu błogosławieństwa na wspólną drogę ludziom tej samej płci! Była – i wciąż jest – mowa o zgodzie na grzech, kapitulacji wobec permisywnego klimatu dzisiejszych czasów i, oczywiście, zerwaniu z Tradycją. Ci, którzy szermują zwłaszcza tym ostatnim argumentem, nie są lub nie chcą być świadomi faktu, że w Kościele pierwszych wieków jak najbardziej błogosławiono osoby tej samej płci. Po grecku ceremonia ta nazywała się adelfopoiesis lub adelfopoiia , w języku starocerkiewnosłowiańskim: bratotworenie , a po łacinie – ordo ad fratres faciendum . Tłumacz poniższej liturgii, amerykański historyk John Boswell , rzetelnie przyznawał, że nie można tu mówić o homoseksualnym małżeństwie, mówił jednak o związkach jednopłciowych. Uczciwość nakazuje dodać, że z tą interpretacją nie zgodził się Grecki Kościół Prawosławny, który ogłosił, że adelfopoiesis była wyłącznie rodzajem ceremonii adopcyjnej. Nie będąc specjalistami w tej dziedzinie nie zamierzamy mieszać się do tych sporów, tym bardziej, że naszym zdaniem jedna interpretacja nie wyklucza drugiej. Bynajmniej nie uważamy, że istnienie rytu adelfopoiesis oznacza, iż starożytny Kościół uznawał i błogosławił związki homoseksualne; byłoby to już ewidentne wishful thinking . Natomiast nie ulega wątpliwości, że w tym Kościele błogosławiono ludzi tej samej płci, modlono się o dar miłości i wierności dla nich. A przecież właśnie to stanowi najgłębszą istotę związku pomiędzy dwojgiem ludzi, niezależnie od ich płci, jak i ceremonii udzielenia mu błogosławieństwa. Tekst zaczerpnęliśmy ze strony Kościoła Starokatolickiego Ameryki Północnej.

I

Ikona św. Sergiusza i Bachusa autorstwa br. Roberta Lentza

Kapłan kładzie Świętą Ewangelię na pulpicie,
a ci, którzy mają być połączeni, kładą na niej swoje prawe dłonie, trzymając zapalone świece w lewej ręce.
Wówczas kapłan okadza ich i odmawia następującą modlitwę:

II

W pokoju błagamy Cię, o Panie.
O niebiański pokój, błagamy Cię, o Panie
O pokój dla całego świata, błagamy Cię, o Panie
Za tę świątynię, błagamy Cię o Panie.
Ażeby ci Twoi słudzy, N. i N., zostali
uświęceni Twym duchowym błogosławieństwem, błagamy Cię, o Panie.
Ażeby ich miłość [ agape ] pozostała bez obrazy czy zgorszenia
po wszystkie dni ich życia, błagamy Cię, O Panie.
Ażeby dane im były wszystkie rzeczy potrzebne do zbawienia oraz
boska radość życia wiecznego, błagamy Cię, O Panie.
Ażeby Pan Bóg obdarował ich nieskazitelną wiernością
[ pistis ] oraz szczerą miłością [ agape anhypokritos ], błagamy Cię, o Panie…
Zmiłuj się nad nami, O Boże.
„Panie zmiłuj się” ma być powtórzone trzykrotnie.




III

Kapłan mówi:
Tak jak Ty, O Panie i Władco, miłosierny i
miłujący, który ustanowiłeś ludzkość na swój obraz i
podobieństwo, który uważałeś za godne, by Twoi święci apostołowie
Filip i Bartłomiej zostali zjednoczeni, złącz jednego z drugim
nie przez naturę, lecz wiarą i duchem. Tak jak uznałeś
swoich świętych męczenników Sergiusza i Bachusa za godnych bycia zjednoczonymi
ze sobą [ adelphoi genesthai ], pobłogosław także te Twoje
sługi N. i N., złączonych ze sobą nie więzią
natury, ale przez wiarę i na sposób ducha [ ou
desmoumenous desmi physeis alla pisteis kai pneumatikos
tropi
], obdarowując ich pokojem [ eirene ] i miłością [ agape ]
oraz jednością umysłu. Usuń z ich serc wszelką zmazę
i nieczystość i zapewnij, że będą się wzajemnie miłować [ to
agapan allelous
] bez nienawiści i bez zgorszenia po wszystkie
dni swego życia, z pomocą Bogurodzicy i
wszystkich Twych świętych, bo Twoja jest wszelka chwała.

IV

Modlitwa za Związek Ludzi tej Samej Płci
O Panie Boże Nasz, który obdarowałeś nas wszystkimi tymi rzeczami
potrzebnymi do zbawienia oraz nakazałeś nam miłować się wzajemnie
i przebaczać sobie, gdy zawodzimy, pobłogosław i
uświęć, życzliwy Panie i miłośniku dobra, tych,
którzy Ci wiernie służą i kochają się wzajemnie miłością duchową [ tous
pneumatike agape heautous agapesantas
] i przybyli do
tego Twego świętego kościoła, by zostać pobłogosławieni i uświęceni. Obdaruj
ich nieskazitelną wiernością [ pistis ] oraz szczerą miłością
[ agape ahypokritos ], i tak jak zapewniłeś swoim
świętym uczniom i apostołom swój pokój i miłość, obdaruj nimi
także ich, O Chryste Boże nasz, udzielając im wszystkich tych
rzeczy potrzebnych do zbawienia i życia wiecznego. Boś Ty jest
światłością i prawdą i Twoja jest chwała.

V

Następnie mają pocałować Świętą Ewangelię i kapłana oraz siebie
nawzajem, i zakończyć [ceremonię].

Źródło: Same Sex Unions in Pre-Modern Europe (New York: Villard, 1994)

This entry was posted in Wpisy po polsku and tagged , , , , . Bookmark the permalink .

15 Responses to Pobłogosław im, Panie

  1. Maks says:

    no no…ciekawe że o tym piszecie…:P po tym poście odnośnie Newmana robi się u Was coraz bardziej Tęczowo.
    ostatnio ktoś mnie przekonywał że w średniowieczu była praktyka składania sobie ślubów między rycerzami. Pomijając że pewnie chodziło o jakiejś zadanie albo uświęcenie przyjaźni jest to temat gorący.
    Ciekawi mnie, czy poruszycie temat setnika Korneliusza i jego “sługi” :)

    Reply
  2. Pradusz says:

    Korneliusza? Tego z 10 rozdz. Dziejow Apostolskich? Mam wrazenie, ze chodzi Ci o – nieznanego z imienia – setnika wystepujacego np. w Lk 7 i Mt 8.
    Nie jestem biblista, ale – na podstawie tej wiedzy biblijnej, ktora posiadam – nie widze tutaj wystarczajacych przeslanek do zadnej ‘teczowej’ interpretacji. Sluchalem kiedys rozwazan pewnego bardzo medialnego polskiego pastora i aktywisty gejowskiego, ale to byl naprawde przyklad myslenia zyczeniowego w najczystszej formie. Nie mam nic przeciwko wlasnym interpretacjom – chocby najbardziej kontekstualnym – ale jakis warsztat trzeba posiadac, oprocz ‘checi szczerej’…

    A tak swoja droga, czy ja wiem czy rzeczywiscie robi sie u nas ‘coraz bardziej teczowo’? Temat LGBTQ poruszamy od poczatku z duza regularnoscia, bo jest on istotny w kontekscie tematyki bloga. I na pewno bedzie powracal, ale to tylko jedna z wielu interesujacych nas kwestii.

    Reply
  3. Loukas says:

    O ile dobrze pamiętam, Helminiak zajmował się w “Co naprawdę…” kwestią tego wydarzenia i czegoś się nawet dopatrzył. Mimo wszystko ja też uważam, że to jeden ze zdecydowanie mniej “użytecznych” momentów (chociaż, pod innymi względami, bardzo płodny).

    Reply
  4. Maks says:

    skoro Pradusz tak uważasz :)przyznam się, że ja wiedzę mam strasznie ubogą ale powoli się dokształcam.
    rzeczywiście chodziło o setnika, interpretacja rozgrywa się o słówka “syn” i “sługa”, jak słuchałem Świderkówny to ona też zwracała na to uwagę, ale w kontekście zagadki a nie jakiejś konkretnej interpretacji. Ale jest o co walczyć, w końcu tam był Jezus 😛
    a co powiesz, na słowa o eunuchach z Mt 19,12?

    Reply
  5. Pradusz says:

    Pozwol, ze odpowiem na Twoje pytanie posrednio. Owszem, slyszalem interpretacje w jakis sposob utozsamiajace tych eunuchow z osobami LGBT. Jesli ktos ma takie zapotrzebowanie… Kazdy ma prawo czytac Biblie jako swoja ‘rodzinna’ ksiege (piekny przyklad takiego czytania znajdziemy np. w ksiazkach R. Brandstaettera, ale Brandstaetter byl ponadto znawca Pisma Sw., acz bez watpienia kontrowersyjnym), byleby nie twierdzil, ze oto wlasnie odkryl ‘co poeta mial na mysli’… Ja cenie niezmiernie wszelkie egzegezy kontekstualne – w tym te zrodzona w kregu doswiadczen LGBTQ.
    Ale ten sposob poszukiwania dla siebie ‘miejsca’ w Biblii to nie jest moj sposob. Jezus z Nazaretu byl czlowiekiem swoich czasow i w ogolnych zarysach reprezentowal obyczajowosc swoich czasow, nawet jesli w pewnych kluczowych sytuacjach przekraczal jej prawidla. Stosunek owczesnych Zydow do milosci dwoch mezczyzn czy dwoch kobiet byl negatywny – bo to byla czesc rzeczywistosci pogan, ktora ustawicznie zagrazala im zalaniem i odebraniem tozsamosci. Nic nie wskazuje na to, by Jezus osobiscie roznil sie tu pogladem od swych wspolczesnych. Liczy sie cos innego: swoim nauczaniem, a przede wszystkim swoja postawa zyciowa ukazal takie mozliwosci podejscia czlowieka do czlowieka, z ktorych mozna (a w moim przekonaniu takze trzeba) wysnuc okreslone wnioski – wciaz na nowo, w kazdej kolejnej epoce. Mysle, ze pora wreszcie uswiadomic sobie, ze to cos znaczy rowniez dla LGBTQ i stosunku do nich ‘heteryckiej’ wiekszosci. Jestesmy powolani do pojscia sladami Jezusa, kontynuowania Jego dziela pojednania, a nie do tego, by kazdy wniosek, ktory sami wysnuwamy z Jego Ewangelii nastepnie projektowac na Niego, wkladac mu w usta. Dlatego nie jestem zwolennikiem szukania na sile odniesien do LGBTQ w Ewangeliach. Nie wykluczam niczego, zwlaszcza ze, jak wspomnialem, biblista nie jestem, ale mnie takie ‘egzegetyczne fikolki’ nie sa do niczego potrzebne. Mysle, ze slowa Jezusa o eunuchach moga miec posrednio znaczenie rowniez dla LGBTQ, w tym sensie np. ze przelamuja ‘pokoleniowy’ charakter religii Izraela (to w ogole ciekawe jak radykalnie Nowy Testament zrywa z tym podejsciem). Ludzie bezdzietni maja w ich swietle prawo obywatelstwa w Krolestwie, a nawet dopuszczona zostaje mysl, obca pierwotnej religii Izraela, ze mozna ‘byc rzezancem dla Krolestwa’. Ale to odnosi sie nie tylko do LGBTQ i nie do wszystkich LGBTQ, bo wielu z nich o niczym bardziej nie marzy niz o dzieciach i udaje im sie nawet to marzenie w taki czy innny sposob zrealizowac.
    Poszukiwanie pozytywnych odniesien do homoseksualizmu gdzie sie tylko da w Biblii jawi mi sie w gruncie rzeczy jako lustrzane odbicie poszukiwania gdzie sie tylko da odniesien negatywnych. Ci ktorzy tak robia, maja bez watpienia dobre intencje, ale umyka im zupelnie fakt, ze de facto juz przejeli fundamentalistyczno-literalne podejscie swoich adwersarzy i uprawiaja ‘brzuchomowstwo biblijne’.

    Reply
  6. Loukas says:

    Zgadzam się z Praduszem w tym, że droga szukania usprawiedliwienia wyborów dokonywanych przez ludzi LGBT(Q) w Biblii nosi czasem znamiona wishful thinking i, jak sądzę, może prowadzić do zakwestionowania samego ich posłania – tego, co ich spojrzenie może wnieść. Te poszukiwania są niekiedy cenne i niezbędne jako wyraz wrażliwości pewnej grupy, powołanej być może do takiego a nie innego rozumienia, i wnoszącej przez to wiele do świadomości ogólnochrześcijańskiej. Jednak jeśli czyni się z tego centrum refleksji religijnej i angażuje w niekończące się wojaże z “przeciwnikiem”, w ten sposób przyjmując, a więc niejako akceptując, metodę “Book, Chapter and Verse”, nie rozjaśnia się świadomości chrześcijańskiej, a tylko potęguje jej zaciemnienie. Rozglądanie sie za “kruczkami” i znojna egzegeza zaprzęgnięte do usprawiedliwienia swojego życia, swoich wyborów moralnych, jest potwierdzeniem “etyki prawa” i legalizmu w chrześcijaństwie. A nikt tak bardzo jak Jezus nie odsłonił przytłaczającej natury prawa i tego, że nawet maksymalistyczne wypełnianie go – postawa nazywana przez nas faryzejską – może co najwyżej zdemaskować, ale nigdy pokonać grzechu. Podsumowanie prawa, które zawarł w genialnej formule miłości, powinno inspirować do podejmowania twórczego wysiłku etycznego i zerwania z zimnym absolutyzmem prawa moralnego, kierowania się zawsze intuicjami sumienia w odniesieniu do osoby, a nie abstrakcyjnej idei – choćby tą ideą była “prawda o człowieku”, ulubiona formuła antropologiczna Kościoła Rzymskiego. Odpowiedzialność za nasze czyny leży zawsze po naszej stronie, a próby zabarykadowania się za tymi czy innymi quasi-prawnymi sformułowaniami są nieuchronnie skazane na porażkę w tym sensie, że nie mogą prowadzić do osobistego rozwoju i “zdobywania Królestwa” w ten sam sposób, jak miłość nie może troszczyć się ustawicznie o prawo – bo znajduje się nieskończenie wyżej od niego. Takie podejście otwiera naturalnie niezliczone drogi ataku dla formalistów i jurydystów, którzy w przestrzeganiu tej czy innej litery widzą moralne spełnienie, ale jeśli czyjeś przekonanie lub uczucie jest szczere i wypływa z sumienia, jeśli w ten sposób realizuje swoje twórcze powołanie do miłości i przezwyciężania sztywnego rozróżnienia na “czyste i nieczyste”, jeżeli uważa że w ten sposób nie przestrzega “obiektywnej” prawdy, a stara się w niej żyć – to nie powinien zwracać zbyt wiele uwagi na doskonalenie argumentów tych, którzy z nim wojują.
    Dla gejów, tak samo jak i dla wszystkich innych ludzi, kluczowe powinno być rozbudzenie w nas takiej świadomości etycznej, o jakiej nauczał Jezus. Obawiam się po prostu, że czasem powielamy tradycyjne i utarte metody, a wiec przykładamy się do utrwalenia zastanego, zdeformowanego, “udomowionego” pojmowania przesłania Ewangelii.

    Reply
    • Pradusz says:

      To, co piszesz, bardzo przypomina mi zdanie z ksiazki mojego wykladowcy z Uniwersytetu w Kampen, ´pedalskiego teologa´ (jak sie sam nazywa) Rinse Reelinga Brouwera, ktory uwazal, ze jest naprawde cos zalosnego w tym, ze geje chca byc usprawiedliwieni przez komisje uczonych biblistow, podczas, gdy sa juz usprawiedliwieni przez ofiare Jezusa Chrystusa. To nie Biblia usprawiedliwia, lecz czyni to Boza milosc, Boze szalencze przywiazanie do czlowieka, oddanie mu – o ktorych swiadczy swoim zyciem Czlowiek z Nazaretu.
      W tych wszystkich poszukiwaniach biblijnego usprawiedliwienia dla swojej wlasnej postawy zyciowej (w tym dla orientacji seksualnej) jest cos szalenie autosoterycznego. A chrzescijanstwo to nie jest Dobra Nowina o zbawieniu samego siebie tylko o przyjeciu zbawienia, ktore jest darem – zawsze niezasluzonym.

      Reply
      • Maks says:

        “Pedalski teolog” – to brzmi nieźle, tyle, że jak można szukać (odkryć) usprawiedliwienie od Chrystusa skoro “widać” głównie potępienie u Jego uczniów?

        Reply
        • admin says:

          Wazne jest chyba przede wszystkim to, by pamietac, ze to nie uczniowie zbawiaja tylko On. Ich interpretacje sa rowniez TYLKO interpretacjami, a my jestesmy ROWNIEZ Jego uczniami, nie tylko majacymi prawo, ale i obowiazek wyciagac WLASNE wnioski.

          Reply
  7. Maks says:

    dziękuje za odpowiedź, z jednej strony traktować Pismo jako “rodzinne” a nie szukać w nim swojego miejsca to trudne zadanie…owszem nikt nie obiecał że będzie prosto. Dzięki za porównanie do lustra literalistów. Rzeczywiście coś w tym jest. Gdy napisałeś o tym, że Jezus zerwał z żydowskim myśleniem o eunuchach dla Nieba przypomniał mi się fragment z ksiąg mądrościowych który także o tym wspomina. Co z kolei przypomniało mi że właśnie te księgi są połączeniem między ST a NT.
    Dziękuje także Loukasowi za porównanie do faryzeuszy szukających drogi w literze. Pomimo trudnego i zagmatwanego dla mnie języka zrozumiałem tyle, że mogę tylko opisać, że moja uwaga nie miała na celu zrobienia sobie z kilku fragmentów centrum mojej wiary. Raczej chodziło o poszerzenie horyzontu i “odczarowanie” zaklętych wersów.

    Reply
    • Pradusz says:

      Mysle, ze zawsze powinnismy pamietac, ze Jezus byl wyznawca religii swego ludu. Kontynuowal w jej ramach pewne tradycje w pewnym sensie kosztem innych, szukal znaczen pierwotnych, ponadto nadawal temu, co kontynuowal, wlasne znaczenie (judaizm to jedna z religii szczegolnie obfitych w towrcze interpretacje). Piszac o starej (czy klasycznej) religii Izraela nie mialem na mysli calosci ST lecz pewien obraz pierwotnych wierzen ludu izraelskiego, ktory wylania sie z Tory, w ramach ktorych ‘pokoleniowosc’ odgrywala ogromne znaczenie (czlowiek zyl po smierci w swoich potomkach – innego zycia po smierci sobie raczej nie wyobrazano). To ulega powolnemu przelamaniu (w NT do tej postawy nawiazuja jeszcze saduceusze) i nauczanie Jezusa jest jakims etapem w tym procesie – dla nas chrzescijan najwazniejszym (z zydowskiego punktu widzenia wyglada to, rzecz jasna, inaczej).
      Podkreslam to, bowiem bardzo irytuje mnie pozbawione niuansow przeciwstawianie ST i NT. Ojcowie Kosciola mieli racje, piszac ze Nowy Testament jest ukryty w Starym.
      Nie jestem rowniez zwolennikiem ‘nieszukania’ sobie miejsca w Biblii (chodzilo mi jedynie o to, by nie szukac w pewien sposob, mianowicie ‘na sile’). Jestem przekonany, ze mamy w niej swoje miejsce, tylko byloby bardzo anachroniczne poszukiwac w niej nowozytnej kategorii ‘orientacji seksualnej’ i jasnego zajecia stanowiska wobec niej. Biblia tej kategorii po prostu nie zna wiec nie zajmuje tez wobec niej stanowiska. W tym sensie ‘odkrycie’ ze setnika laczylo cos z jego sluga a Dawida z Jonathanem wlasciwie do niczego nie prowadzi. To nie jest, w moim przekonaniu, ‘miejsce w Biblii’ wspolczesnego LGBTQ, poniewaz cale zjawisko orientacji seksualnej to wynalazek naszych czasow. Ludzie tamtej epoki tego w ten sposob nie widzieli, nawet jesli uprawiali seks z osobami tej samej plci, kochali je, laczyli sie w pary. To nie jest to samo co bycie homo- bi- czy trans – tak samo zreszta jak fakt bycia w zwiazku z osoba plci przeciwnej nie oznacza, ze ktos byl – w naszym rozumieniu tego slowa – hetero. Zreszta i sam zwiazek – np. malzenstwo – z tamtej epoki to naprawde bylo cos innego niz to, co obecnie nazywamy zwiazkiem. Na to trzeba bardzo uwazac i nie popadac w zbyt proste utozsamienia.
      Natomiast jako chrzescijanin moge jedynie powtorzyc za abp. Rowanem Williamsem, ze nasze wspolne miejsce w tej ‘story’ to miejsce Chrystusa. On nam je wyznacza a my powinnismy sprobowac stanac na tym miejscu i popatrzec na siebie, innych i swiat JEGO OCZAMI. To sa ludzie i to jest swiat za ktorych (ktory) On byl gotow pojsc do konca, do ostatecznych granic – i przekroczyc je. A w tym swiecie i wsrod tych ludzi sa miedzy innymi rowniez ludzie kochajacy ludzi tej samej plci. Tylko ze do tego, aby ich odnalezc nie potrzebujemy ‘geja-setnika’ czy ‘pary Dawida z Jonathanem’. Ba… scisle biorac, nawet Biblii nie potrzebujemy. Wystarczy uwaznie rozejrzec sie wokol siebie …

      Reply
  8. Loukas says:

    Odrobina refleksji nigdy nie szkodzi 😉 Nie uważam, że trzeba od Biblii radykalnie odejść, ale tylko, że nie powinniśmy przesadnie koncentrować się na niektórych jej fragmentach. Albo inaczej: te fragmenty nie mogą przesłonić całości. Sądzę też, że gejowska myśl religijna , jak właściwie wszystko w życiu, nie powinna służyć przede wszystkim samym zainteresowanym. To egocentryczne i ograniczające, a postawa ewangeliczna jest zawsze otwarta i dająca (not that receiving is so totally wrong :P). Ten punkt widzenia z całą pewnością może dać wiele nam wszystkim – otworzyć nowe możliwości patrzenia na płciowość, na naturę relacji międzyludzkich, na twórczą siłę miłości etc. Dla wszystkich ludzi. My staramy się pokazywać taki właśnie dorobek, taką duchowość. Chociaż, jak widać, nie uciekamy też od odrobiny apologii 😉

    Reply
    • Maks says:

      “gejowska myśl religijna” niestety nie wiem czasem sam komu służy. Nie chcą jej często zainteresowania a tym bardziej Ci, z którymi wypadałoby by się nią podzielić.

      Reply
      • Maks says:

        przepraszam za błąd.
        “gejowska myśl religijna” niestety nie wiem czasem sam komu służy. Nie chcą jej często zainteresowani a tym bardziej Ci, z którymi wypadałoby by się nią podzielić.

        Reply
        • admin says:

          Coz sie dziwic, ze ´zainteresowani´ jej nie chca? Po tym wszystkim, co Kosciol im przez wieki zrobil…
          Byc gejem i chrzescijaninem zarazem to nie jest latwe polaczenie tozsamosciowe. Czasami jest sie miedzy mlotem a kowadlem, bez watpienia. Dlatego chcemy pokazac Kosciol, w ktorym to polaczenie ma szanse stac sie czyms najnormalniejszym na swiecie.

          Reply

Leave a Reply