Zostańmy kalifami – naprawiajmy świat!

Wczoraj w mojej wspólnocie ekumenicznej KGIJ mieliśmy wieczór paralelnego czytania Biblii i Koranu, który prowadził ceniony teolog i islamolog, dr Anton Wessels . Znamy się z Antonem od dłuższego czasu, a mniej więcej 7 lat temu prowadziliśmy razem w amsterdamskiej wspólnocie św. Dominika całą serię takich wieczorów. W swojej wizji Koranu Anton podkreśla jego ładunek krytyczny. Koran wzywa do exodusu (w tradycji islamskiej ‘hidżra’) – do wyjścia z miasta niesprawiedliwości i przelewu krwi, jakim pierwotnie jest Mekka, i udania się do miasta prawdziwego i trwałego pokoju opartego na sprawiedliwości, którego symbolem jest Medyna (to przywodzi na myśl wizję św. Augustyna: zmagań pomiędzy ‘państwem Bożym’ i ‘państwem ziemskim’). Człowiek zostaje przy tym postawiony przed wyborem: czy chce być ‘królem’ (hebr. ‘melek’, arab. ‘malik’ – stąd pochodzi słowo moloch ) – nie liczącym się z nikim i z niczym oddanym żądzy władzy i posiadania mordercą, żądającym ofiar z dzieci (nasi politycy?) – czy ‘kalifem’ – roztropnym zarządcą podążającym drogą ( szaria – z czasem, podobnie jak Tora, zredukowana do ‘prawa’) Bożą. Według Koranu (sura 5) Bóg mógł stworzyć nas wyznawcami tej samej religii. Stworzył nas natomiast jako chrześcijan, żydów i muzułmanów, by wystawić nas na próbę – abyśmy konkurowali ze sobą w dobrych uczynkach.

Na pewno zapamiętam z wczorajszego wieczoru pewne nawiązanie do Apokalipsy. Obecna w niej wizja Nowego Jeruzalem wcale nie jest wymodelowana na wzór Jerozolimy. Z opisu przypomina raczej… Babilon! NOWE JERUZALEM TO NAWRÓCONY BABILON! Anton tą samą wizję odkrywa w Koranie – jest to wizja ludzkości nawróconej, która dobrowolnie poddaje się Jedynemu Świętemu (islam). Prymitywni islamiści robią z tego nawrócenie na ‘islam realny’ (podobnie jak prymitywni chrześcijanie nie odróżniają przesłania Ewangelii od realnie istniejącego chrześcijaństwa). Tak jednak jak Abraham nie był żydem, Jezus chrześcijaninem, tak i Muhammad nie był muzułmaninem w tym znaczeniu! Pytanie o tzw. ‘przekonania religijne’ jest właściwie całkowicie nieciekawym pytaniem! Liczy się nasza postawa wobec drugiego człowieka, liczy się czynne miłosierdzie: nakarmić głodnych (również wrogów!), napoić spragnionych, odziać nagich… Co do tego święte księgi są zasadniczo zgodne!

Tutaj chciałbym się na moment oderwać od wspomnień z wczorajszego wieczoru. Ta wizja nawróconego świata, który wreszcie rzeczywiście zacznie praktykować miłosierdzie ( Bismillah ir-Rahman ir-Rahim – W imię Boga łaskawego i miłosiernego…)
przypomina mi bowiem coś, co przeczytałem dziś na blogu Generous Orthodoxy prowadzonym przez ks. Fleming Rutledge, jedną z pierwszych kobiet, które otrzymały
świecenia kapłańskie w Kościele episkopalnym (z podziękowaniami dla ks. Matta Gunthera za zwrócenie uwagi na ten tekst i blog).

To doprowadza mnie to tematu, który jest najbliższy memu sercu: pełnego znaczenia Pawłowego słowa ‘dikaiosune’, zazwyczaj tłumaczonego jako ‘usprawiedliwienie’. Świetne studia nad Pawłem z ostatniego pięćdziesięciolecia znacząco polepszyły nasze rozumienie tego pojęcia, najszerzej znanego w złożeniu “usprawiedliwienie z wiary”. Co dokładnie rozumiał przez nie Paweł? Zazwyczaj przeciętny chrześcijanin rozumie to w ten sposób, że bez względu na to, jaki grzech ktoś popełnił, albo w jaki był zamieszany, śmierć Chrystusa zatarła go, usunęła, zmazała – w rezultacie ta osoba otrzymała przebaczenie, odpuszczenie i została odnowiona. Ta obietnica jest istotnie prawdziwa, ale nie idzie nawet w przybliżeniu na tyle daleko, by objąć wszystko, co Bóg uczynił i uczyni w Jezusie Chrystusie. Słowo ‘dikaiosune’ najlepiej przetłumaczyć jako ‘oczyszczenie’, które zawiera wszystko, co powyżej, ale idzie dalej. Jest to słowo o nieporównywalnej z niczym mocy i kosmicznym zasięgu, które dotyczy nie tylko jednostek, ale całego stworzonego porządku. Oznacza ono “naprawić coś”. Nie ma takiej ziemskiej siły, która by to mogła uczynić. Jest niemożliwe dla ludzi przywrócić to, co stracone, naprawić to, co zepsute, stworzyć całkowicie nową rzeczywistość. Miroslav Volf pisał o ‘końcu pamięci’ – końcu straszliwych koszmarów, z którymi muszą żyć ofiary przestępstw, katastrof, tortur i wojen. Bóg obiecuje, że te wspomnienia zostaną ‘oczyszczone’ – naprawione – gdy zastąpi je zwycięskie życie Przyszłego Wieku. Gdy Paweł mówi o “usprawiedliwieniu”, nie ma na myśli ogłoszenia amnestii dla grzeszników. Ma na myśli przetworzenie świata.

Za pośrednictwem Facebooka dowiedziałem się dzisiaj też, że na Słowacji spłonął średniowieczny zamek Krasna Horka . Z tą wspaniałą budowlą wiążą mnie wspomnienia z dzieciństwa, był to bowiem jeden z pierwszych średniowiecznych zamków, które dane mi było zobaczyć. Bardzo mi się podobał, zaś szczególne wrażenie zrobiło na mnie zmumifikowane ciało jednej z jego dawnych właścicielek, wystawione w szklanej trumnie. Na stronie zamku można przeczytać (i jest to bardzo pocieszająca wiadomość!), że udało się uratować 90% bezcennych zbiorów muzealnych zgromadzonych na tym unikatowym
‘hradzie’. Jest już na niej również wezwanie do odbudowy zabytku. Szczerze życzę – nie tylko Słowakom! – by zabrano się do niej jak najszybciej, aby Krasna Horka w całym swym majestatycznym pięknie na nowo zakrólowała nad okolicą. Ale ks. Fleming Rutledge ma racje. ‘Naprawienie’ świata to zadanie o wiele trudniejsze aniżeli odbudowa perły
architektury. “Nie ma takiej ziemskiej siły, która by to mogła uczynić. Jest niemożliwe dla ludzi, przywrócić to, co stracone, naprawić to, co zepsute, stworzyć całkowicie nową rzeczywistość”. Racje ma jednak również Jerzy Nowosielski, mówiąc:

Możemy uważać się za istoty rozumne, duchowo wydelegowane niejako do tego, aby ten świat zbawić. W momencie, kiedy ten świat zniknie jako rzeczywistość empiryczna, nasza świadomość zbawiona przeniesie elementy tego świata do nowej ziemi i nowego nieba.

I o to chyba właśnie chodzi w religii – KAŻDEJ RELIGII – że:

Bóg ma swoich współpracowników i to my nimi jesteśmy.

Oczywiście, to nie likwiduje problemów, jakie mamy z realnie istniejącymi religiami. Tu znów można się odwołać do Nowosielskiego: RELIGIA JEST NIEBEZPIECZNA RZECZĄ! A islam (wracając do tematyki wczorajszego wieczoru), będąc religią młoda i niesamowicie dynamiczną (odliczmy 600 lat od roku 2012 i przypomnijmy sobie ówczesne chrześcijaństwo!), ukazuje to niebezpieczeństwo ‘w całej krasie’ (aczkolwiek z równą witalnością ukazuje również dobre strony religii, tylko że to mało interesuje nasze media!). Rzecz nie w tym, by to w jakikolwiek sposób ‘zagadywać na okrągło’ – tak po prostu jest! Warto jednak przypominać sobie wciąż na nowo, że również i w nim pod warstwa niebezpieczeństw ukrywa się wezwanie do naprawy świata! Warto również uświadomić sobie, że na jedno nam nasze religie nie pozwalają w żadnym razie – na przyjecie postawy cyników! Nie możemy sobie na nią pozwolić. Anton Wessels nawiązał do George’a Steinera , który jest zdania, że schemat paschalny powraca w naszym życiu – osobistym i społecznym – wciąż na nowo. Są Wielkie Piątki, Wielkie Soboty, ale jest (powinna być) też wiara w nadejście wielkanocnego poranka. Ja to nazywam odkrywaniem ‘impulsu Chrystusowego’ – wszędzie. On jest silniejszy niż moce śmierci i zniszczenia. Na to w ostatecznym rozrachunku stawiamy. Na tym budujemy!

This entry was posted in Wpisy po polsku and tagged , , , . Bookmark the permalink .

2 Responses to Zostańmy kalifami – naprawiajmy świat!

  1. chantal says:

    “Oznacza ono “naprawić coś”. Nie ma takiej ziemskiej siły, która by to mogła uczynić. Jest niemożliwe dla ludzi przywrócić to, co stracone, naprawić to, co zepsute, stworzyć całkowicie nową rzeczywistość.”

    Nie wiem, czy nic nie jest możliwe ‘dla ludzi’, tzn. nie zgadzam się, możliwe jest bardzo wiele…
    Nie przesuwałabym akcentów i życia na to, co nadejdzie…życie toczy się już tu i teraz, albo nigdzie i nigdy…o wiele bardziej podobał mi się wpis, bez tego rozszerzenia, pesymistycznego rozszerzenia…ale wiadomo jestem za mało protestancka i Nowosielska…z całym szacunkiem i zrozumieniem dla tej wspaniałej budowli, ale ja niestety zadałabym pytanie: czy to akurat jest takie ważne?

    Reply
  2. chantal says:

    P.S.
    Prawdę mówiąc niewiele mnie w tej chwili obchodzi przyszły, przemieniony świat (o ile w ogóle taki nadjedzie, świadomość przemieniona to za mało moim zdaniem, a to jest przede wszystkim wiara, a nie pewność, przynajmniej dla mnie, choćby najżywsza, to jedynie wiara). Natomiast to, co tu i teraz bardzo mnie obchodzi, zresztą nie wiem, czy te światy zepsuty i naprawdę już w tej chwili naprawiany, po porstu przenikają się nawzajem i nie chodzi o jakieś linearne poczucie czasu, że to jest przyszłość…coś co nadejdzie, to już się dzieje, tylko, że czasem ludzie z całych sił trzymają zamknięte oczy…i chcą czegoś więcej, nie doceniaj i przede wszystkim nie chcą/nie chcemy się trudzić. A to ‘usprawiedliwienie z wiary’ i takie jego klasyczne rozumienie, zawsze mi się nieco podejrzane wydawało, choć nie wiem, czy to drugie do mnie tak do końca przemawia właśnie…

    Reply

Leave a Reply