Z życia liturgicznego mariawitów
From Mariavite Liturgical Life

Dziś udało nam się wreszcie znaleźć na Youtube odcinek powstałej w początkach lat 80. niezwykle popularnej serii filmów dokumentalnych pt. “Religie i Kościoły w Polsce” poświęcony Kościołowi Katolickiemu Mariawitów. Zawiera on m.in. unikatowe nagrania z życia liturgicznego wspólnoty mariawickiej w Felicjanowie. Zamieszczamy je poniżej. Więcej informacji nt. mariawityzmu możecie znaleźć tutaj .

Today we eventually found on Youtube the episode from an extremely popular documentary series from early 80s “Religions and Churches in Poland” about the Catholic Church of the Mariavites. We can find there among other things unique recordings of the liturgical life of the Mariavite community in Felicjanów. We posted them below. You can find more information about Mariavitism here .

Fragment Eucharystii celebrowanej przez ówczesnego zwierzchnika Kościoła, Arcybiskupa Marię Rafaela Wojciechowskiego . // Fragment of a Mass presided by the then superior of the church, Father Archbishop Maria Rafael Wojciechowski.

Fragment adoracji Najświętszego Sakramentu prowadzonej przez obecną zwierzchnik Kościoła, Arcybiskupkę Marię Beatrycze Szulgowicz . // Fragment of an adoration of the Most Blessed Sacrament presided by Mother Maria Beatrycze Szulgowicz.

This entry was posted in English entries , Wpisy po polsku and tagged , , , . Bookmark the permalink .

16 Responses to Z życia liturgicznego mariawitów
From Mariavite Liturgical Life

  1. Seamus says:

    Dobrze, że te materiały przetrwały w zawierusze dziejów i bałaganie telewizji. Główną ich wartość upatruję (prócz stricte dokumentalnej) w tym, że pokazują ten tajemniczy, owiany niesłuszną czarną legendą internetowych forów kościół jako wspólnotę z żywymi ludźmi “po drugiej stronie”. Od razu cała “demoniczność” przypisywana KKM w pewnym sensie pryska. Szkoda, że to tak stare materiały, szkoda że pozwolili się przez te lata wepchnąć w izolację…
    Ale na marginesie tego materiału: interesuję się od pewnego czasu gnostyckim nurtem chrześcijaństwa i bardzo ciekaw jestem pewnej rzeczy a propos EZM. Na ile jest istotny w życiu duchowym, formacji Ekumenicznego Zgromadzenia ten “gnostycki klimat”, zwłaszcza w jego antropozoficznym wydaniu? Prof. Rudnicki jest czołowym polskim antropozofem, zatem na ile jego antropozoficzne poglądy wpływają na charakter EZM, na jego praktykę?

    Reply
  2. Pradusz says:

    Witaj Seamusie,
    nie po raz pierwszy zadajesz pytanie, ktore jest nader interesujace i mnie rowniez zajmuje od dluzszego czasu.
    Od razu kilka rozrozniec. Mysle, ze musimy tu rozroznic miedzy gnoza a GNOSTYCYZMEM. Gnoza to wiedza duchowa, wiedza odnoszaca sie do swiata duchowego i od niego pochodzaca. Gnostycyzm to prad religijno-swiatopogladowy zbudowany na bazie tej wiedzy. O ile gnoza – moim zdaniem – jest skladowa KAZDEJ RELIGII i pod zadnym pozorem nie moze byc traktowana jako cos z nia sprzecznego, o tyle gnostycyzm wyruszyl wlasnymi drogami, ktore w pewnym momencie rozeszly sie z drogami chrzescijanskiego mainstreamu. Sw. Klemens Aleksandryjski i Orygenes uwazali, ze glosza ‘prawdziwa gnoze’, ale czestokroc polemizowali z przedstawicielami aleksandryjskiego GNOSTYCYZMU.
    Moim skromnym daniem ‘gnostycki klimat’ (bardziej jako derywat gnozy anizeli gnostycyzmu) mozna (lub moze raczej mozna BYLO) bardziej wyczuc w Felicjanowie i jego teologii i praktyce anizeli w EZM. Pawel Rudnicki jest dla nas bez watpienia niezwykle wazna osoba i niewatpliwie jego osoba odciska ogromny stempel na EZM, ale EZM nie jest ‘prywatnym poletkiem’ Pawla. W jego szeregach jest wielu ludzi o mocnej wlasnej duchowosci, nie majacej nic wspolnego z antropozofia czy gnoza. Oczywiscie w wypowiedziach i tekstach samego Pawla tez element jest widoczny i wyczuwalny, w o wiele mniejszym stopniu w ”Deklaracji” ( /?page_id=47 ), w ‘Brewiarzu’ chyba tylko w odniesieniach do astrologicznej symboliki poszczegolnych dni tygodnia we wstepie do modlitw dziennych.
    Ja sam staralem sie w czasie mojego wykladu w ‘Tarabuku’ przed 1,5 rokiem zainicjowac dialog w trojkacie, wyznaczanym przez moja wlasna duchowa biografie, watki teozoficzno-gnostyczne oraz teologie ‘Felicjanowa’. To byla oczywiscie tylko taka niesmiala pierwsza proba – pelna otwartych pytan. Jej plon (jesli jeszcze nie znasz) znajdziesz tutaj /?p=5837



    Reply
  3. Seamus says:

    Szczerze mówiąc, zadałem to pytanie trochę (choć nie wyłącznie) a propos Twojego wykładu w Tarabuku. Mam go mniej więcej w pamięci i jeśli mnie ona nie myli, to w pewnym momencie powiedziałeś (nie przypominam sobie dokładnie -jeśli coś pomylę, skoryguj mnie) że gnostycyzm, czy raczej pewna gnostyczna skłonność, jest niejako “wpisana” w mariawityzm już od jego początku. Bardzo mnie to zaintrygowało.
    Jeśli chodzi o mnie, moje poglądy na gnostycyzm (jak najbardziej należy go odróżniać od gnozy jako takiej) są w zasadzie zbieżne z tym, co pisze Bierdiajew w tym, zapewne dobrze Ci znanym, tekście http://www.gnosis.art.pl/numery/gn04_bierdiajew_teozofia.htm
    Swoją drogą, dobrze to świadczy o gnostykach, że zamieszczają taki tekst u siebie – cenię ich dystans.
    Ale wracając do tematu… Pamiętam, że był taki czas kiedy zamierzałeś się mocno zainteresować teologią KKM pod tym właśnie kątem. Pamiętam, że wtedy pytałem Cię, czy się trochę nie boisz:-)
    Piszesz, że w Twojej ocenie gnoza raczej BYŁA tam obecna. To znaczy, że zmieniły się akcenty, pewne tradycje zanikły? A może jest tak, że KKM w swojej duchowości zbliżył się do pozostałych wyznań, dla których (w złośliwym, a jakże, uproszczeniu) gnoza to w skrócie Złooooooo.
    Ciekawi mnie też jak oceniasz książkę Katarzyny Tempczyk o KKM…




    Reply
  4. admin says:

    No coz, Katarzyna Tempczyk znalazla sie w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Siostry z Felicjanowa raczej nie byly specjalnie sklonne do wspolpracy z nia, przez co nie udalo jej sie dotrzec do pewnych materialow. Mysle, ze z trudem przychodzi jej (miedzy innymi przez to wlasnie) odroznienie oryginalnej teologii abp. Kowalskiego od pozniejszych dodatkow abp. Wojciechowskiego. Mimo to zebrala calkiem sporo materialu, ale moim zdaniem opracowala go – w sensie teologicznym – po prostu fatalnie. Zabraklo czegos, co nazywam ‘kultura teologiczna’, a co jest pochodnym ogolnej kultury intelektualnej – umiejetnosci swobodnego poruszania sie po roznych obszarach wiedzy, laczenia ich ze soba, myslenia ‘out of the box’. Bylem troche przerazony po lekturze, gdy sobie pomyslalem, ze takich ludzi UKSW wypuszcza z tytulem doktorskim. Dla mnie jest to ksiazka pisana w ‘konskich okularach’. I jedna z cech tego spojrzenia jest wlasnie niedostrzeganie elementu teozoficzno-romantycznego, ktory Kowalski przejal od polskich wieszczow narodowych, ale byc moze rowniez od chlystow, z ktorymi najprawdopodobniej zetknal sie w czasie studiow w Petersburgu, oraz w ramach kontaktow z teologami starokatolickimi, ktorzy w tym czasie byli pod mocnym wplywem von Baadera.
    Mysle, ze w KKM wiele tradycji po prostu zaniklo, a inne nigdy nie mialy szansy sie rozwinac, bowiem abp Rafael, przy calym szaunku do jego osoby, byl osoba o zupelnie innym kalibrze intelektualnym, anizeli abp Kowalski, a przede wszystkim w ogole nie byl teologiem. Natomiast sadze, ze o zadnym zblizeniu do innych wyznan raczej nie bylo mowy. Oni tam naprawde niestety baaaardzo mocno kisza sie we wlasnym sosie. Pisze tak z wielkim bolem, bo nadal uwazam, ze przechowuje prawdziwy skarb. Niestety nawet sami rzadko zagladaja do tego schowka…

    P.S.O O Bierdiajewie nie bede sie wypowiadal, bo to zdecydowanie dzialka Loukasa. On sie z nim kladzie spac, budzi i pewnie tez o nim sni 😉 Ale tekst oczywiscie znam i zasadniczo sie z nim zgadzam, chociaz nalezy tez pamietac, ze od momentu jego napisania to i owo sie zmienilo w obszarze szeroko pojetych teozofii i gnozy…

    Reply
  5. Seamus says:

    Tak, zgodzę się, że to czego tej książce brakuje, to umieszczenie Felicjanowa w szerszym kontekście. Materiał faktograficzny jest imponujący (o wielu rzeczach dowiedziałem się dopiero z tej książki), na tyle że w zasadzie dominuje całość. Nie oceniam tej książki aż tak krytycznie jak Ty, niemniej – coś w tym jest.
    Podrążę trochę temat “genetycznego” gnostycyzmu w mariawityzmie, bo w sumie to co napisałem na początku mojego poprzedniego postu było bardziej pytaniem niż stwierdzeniem. Uważasz, że to jest element składowy tej tradycji? Jeśli tak, to tylko Felicjanowa, czy Płocka też?

    Reply
  6. admin says:

    Jesli mowimy o czyms jako o ‘genetycznym materiale’, to sila rzeczy MUSI sie to odnosic zarowno do Plocka jak i Felicjanowa. Sama idea budowania wspolnoty koscielnej na tym, co w nomenklaturze KRK nazywane jest ‘objawieniem prywatnym’ i – gdy dochodzi do sytuacji konfliktowej – wybor tegoz objawienia ponad autorytet instytucji koscielnej, mimo ze w rezultacie prowadzi to do wykluczenia ze spolecznosci, ma w sobie cos gnostyckiego (porownajmy slynne ‘Herezja znaczy wolnosc’ Jerzego Prokopiuka). To jest moze nawet istotniejsze w tym wszystkim, anizeli inne – mniej lub bardziej wyrazne – zapozyczenia z Böhmego, Saint Martina, Towianskiego czy innych ezoterykow, ktore dotarly do Kowalskiego najprawdopodobniej za posrednictwem literatury romantycznej. Oczywiscie po rozlamie ten watek jest mocniej kontynuowany w KKM, gdzie autorytet arcybiskupa opiera sie w coraz mniejszym stopniu na piastowanym przezen urzedzie, zas w coraz wiekszym na przekonaniu o trwaniu w szczegolnym bezposrednim zwiazku z Mateczka. W tym samym czasie KSM – wowczas jeszcze liczacy na szybki powrot do UU – staje natomiast coraz bardziej ‘normalnym Kosciolem starokatolickim’, zakorzenionym w pewnej tradycji, ktora co prawda bez watpienia jest interpretowana w swietle objawien, ale biskupi staja sie juz coraz bardziej ‘straznikami swietego ognia’, dyzurnymi interpretatorami tego, co juz objawione, anizeli charyzmatycznymi objawicielami, jak Kowalski.

    Reply
  7. Seamus says:

    Niewątpliwie, KSM “znormalniał” w kieunku starokatolickim, ale miało to i swoje dobre strony. Jedną z nich upatruję w zahamowaniu deifikacji Marii Franciszki. Abp Kowalski miał jednak silne ciągoty w tym kierunku (zresztą nie był jedyny). Tempczyk w swojej książce dość dobrze udokumentowała wiele przykładów tej tendencji.
    Moim zdaniem nie wszystko da się w teologii Kowalskiego obronić w tym stylu w jakim prof. Rudnicki wyjaśnia różnicę między incorporatio a incarnatio (doceniam tę próbę, tutaj akurat wydaje mi się trafna).
    Rozłam na Płock i Felicjanów był w moim odczuciu w pewnym sensie rozłamem na mariawicką “ortodoksję” i “herezję” (cokolwiek uznamy za jedno z nich). Wydawałoby się, że to rozpięcie między dwoma biegunami powinno dać twórczy ferment (ortodoksja wszak potrzebuje herezji i odwrotnie). Z moich obserwacji wynika jednak, że tak nie jest. Felicjanów wegetuje (przynajmniej tak to wygląda), Płock nie nawiązuje w żaden sposób do teologii Kowalskiego.
    Off topic: tak się przypadkowo składa, że ja mam zupełnie niedaleko do Parafii Warszawskiej KKM. Może tam kiedyś zaglądnę. Tylko czy mnie wpuszczą…?

    Reply
  8. admin says:

    Mysle, ze Cie tam jak najbardziej ´wpuszcza´. Siostra biskupka Rafaela nalezy do najserdeczniejszych i najbardziej otwartych przedstawicieli ´Felicjanowa´.
    Jesli chodzi o teologie Kowalskiego, moje zdanie z kolei jest takie (i podpieram je rowniez pogladem brata Pawla), ze w tej sprawie nie tylko ostatnie slowo nie zostalo jeszcze powiedziane, ale moze nawet i pierwsze porzadnie przemyslane i i poparte solidnymi studiami. Arcybiskup czeka wciaz jeszcze na swego ‘odkrywce’: maksymalnie bezstronnego, ale rozumiejacego jego uwarunkowania, surowego, ale przede wszystkim chcacego (i potrafiacego) zrozumiec. Mam wrazenie, ze p. Tempczyk taka odkrywczynia nie zostala.
    Rozpiecie miedzy biegunami daje tworczy ferment TYLKO WTEDY, gdy bieguny pozstaja ze soba w jakims konkretnym zwiazku, gdy sie wzajemnie przyciagaja i odpychaja, gdy na siebie oddzialywuja. Po rozlamie niestety nic takiego nie ma miejsca. EZM mialo byc w zalozeniu takim miejscem spotkania i dialogu, ale ten cel spelnia jedynie polowicznie. Wiele osob, rowniez tam, po prostu ciagnie w swoja strone, oczekujac od innych, ze sie podporzadkuja, chociaz staramy sie temu przeciwdzialac. Po prostu lata rozlaki i zlego mowienia o sobie przynosza zatruty plon. Trzeba kolejnych lat, a przede wszystkim wytezonej pracy (nad soba?;-)), by to, choc troche, zmienic.

    Reply
  9. Seamus says:

    Tak, dlatego napisałem, że udokumentowałą pewne fakty, ale na pewno ich nie wyjaśniła, a już na pewno nie umieściła na szerszym tle. Pełna zgoda co do tego, że nawet pierwsze słowo nie zostało powiedziane – abp Kowalski czeka na swojego Kolumba i pewnie jeszcze długo poczeka.
    Pozwól, że zapytam jak widzicie przyszłość EZM? Bynajmniej nie chodzi mi tu o wróżenie z fusów, ale raczej o to, jakie działania przewidujecie w przyszłości, by EZM “wypłynął na szersze wody”? I czy w ogóle można tu “podejmować jakieś działania”? Brat Paweł (oby żył wiecznie) nie będzie zawsze przełożonym Zgromadzenia i pytanie co będzie, kiedy zabraknie takiego zwornika między obydwoma mariawickimi nurtami. Zwłaszcza, że “szefowie” kościołów mariawickich – mówiąc eufemistycznie – nie wspierają Zgromadzenia.
    Rozgadałem się z tymi moimi pytaniami. Zbyt długo “siedziałem na drzewie”:)

    Reply
  10. admin says:

    Niebawem, bo juz w polowie lipca, odbedzie sie Kapitula – ciekawa i trudna. Nam udalo sie powolac do istnienia strone i – w miare naszych mozliwosci – bedziemy sie ja starac rozwijac. Oczywiscie, Pawel nie jest wieczny i na pewno – obysmy z tym problemem zetkneli sie jak najpozniej! – nie bedzie go latwo zastapic (zreszta nie tylko w EZM, rowniez w najszerzej pojetym mariawityzlmie i w Polskiej Wspolnocie Episkopalnej. Jednak i o tym myslimy. Koscioly musza moim zdaniem same krytycznie zastanowic sie nad swoim stosunkiem do Zgromadzenia. Na razie zbyt wiele jest w ich postawie wyczekiwania. Jesli jednak sadza, ze wraz z odejsciem brata Pawla kiedys zakonczy swe istnienie rowniez EZM, mysle, ze moga sie jednak pomylic, choc, rzecz jasna, wszystko w rekach Boga…

    Reply
  11. Seamus says:

    Za Waszą sprawą EZM weszło w przestrzeń wirtualną, przestało być anonimowe. To dużo. Oczywiście nie wirtualem Zgromadzenie stoi, ale to ważna rzecz. Coś mi mówi, że niedoczekanie z tym wyginięciem EZM w przyszłości:)
    Przy okazji: jest szansa na nową “Pracę nad sobą” online?
    Wracając natomiast do Kowalskiego i jego inspiracji… Bardzo mocno ostatnio do mnie dotarło, że mariawityzm jest zupełnie niezłą praktyczną realizacją ducha polskiego mesjanizmu i romantyzmu. Być może najlepszą (pomijając literaturę) do tej pory, zwłaszcza w pierwszej jego fazie. Mam na myśli to, że pewne instynkty polskiego romantyzmu znalazły w nim płodną i konstruktywną realizację. A jak wiadomo ten duch potrafi być także destrukcyjny. Bierdiajew miał chyba rację, że polski mesjanizm romantyczny to szczytowe osiągnięcie naszej kultury duchowej. To jest zresztą jeden z powodów, dla których mariawityzm jest mi tak bliski. Pytanie czy ten utracony skarb może na nowo stać się źródłem, z którego mariawityzm mógłby czerpać. Tu wracamy do tematu konieczności rozwoju badań nad abp Kowalskim i romantyczno-mesjanistycznymi inspiracjami jego teologii. Bez tego ciężko sobie wyobrazić przywrócenie łączności z tamtym duchem.

    Reply
  12. admin says:

    W tej chwili, poza wspolpraca publicystyczna z aperiodykiem, mamy raczej niewielki wplyw na to, co sie z nim dzieje – w tym rowniez na to, w jakim tempie jest udostepniany w sieci. Moze to sie troszke zmieni w przyszlosci, czas pokaze. Niebawem w kazdym razie bedziemy na temat ‘Pracy’ rozmawiac z br. Pawlem. Na razie polecam prenumerate ‘papierowa’- to najlepszy sposob na to, by dostawac wszystkie nuemry regularnie i o czasie, a przy okazji wspiera sie te inicjatywe finansowo, co tez ma znaczenie.

    Reply
  13. Seamus says:

    Czy Twoim zdaniem jest jakiś link między abp Kowalskim a Rudolfem Steinerem jeśli chodzi o inspiracje i poglądy?

    Reply
  14. admin says:

    Nie sadze aby ‘Herr Doktor’ bezposrednio wplywal na Arcybiskupa, ale bez watpienia czerpali z tych samych zrodel (martynizm, a przez martynizm rozokrzyz, Böhme etc.) – w wypadku Kowalskiego przefiltrowanych przez polski romantyzm (ale moze nie tylko)…

    Reply
  15. unloged says:

    Czyżbyś miał jakieś dowody na związki Kowalskiego z chłystami, czy przez “kulturę intelektualną” rozumiesz snucie domysłów bez pokrycia w faktach? Mimo niedociągnięć książki Tempczyk, będę jej bronił, bo nie buja w obłokach i pisze tylko o tym, co naprawdę wie, a to rzadka cnota wśród “intelektualistów”.

    Reply
  16. admin says:

    Gdybym mial jakiekolwiek niezbite ‘dowody’, nie uzywalbym slow ‘byc moze’. To, co napisalem, opieram na rozmowach z kilkoma osobami, ktore dobrze znaja dorobek teologiczny Arcybiskupa i orientuja sie rowniez w uwarunkowaniach duchowych, w jakich wzrastal.
    Jak rozumiem kulture intelektualna, napisalem dosyc wyraznie. Natomiast co do ‘domyslow’ – no coz: WSZYSTKO KIEDYS BYLO DOMYSLEM i praca naukowa polega czesto wlasnie na sprawdzaniu – chocby najbardziej nieprawdopodobnych – domyslow. Ja nie pisze pracy doktorskiej lecz bloga, moge wiec sobie bez wiekszych obaw o popelnienie bledu pozwolic na wysuniecie roznych hipotez, ktore ktos moze uznac za stosowne podjac, a kto inny z gory ocenic jako niedorzeczne. Natomiast zgadzam sie, ze praca naukowa powinna opierac sie na sprawdzonej wiedzy. Pytanie jedynie czy mozna do takiej dojsc bez umiejetnosci swobodnego poruszania sie i interdyscyplinarnego laczenia ze soba roznych obszarow. Tej umiejetnosci moim zdaniem p. Tempczyk zabraklo. Rzecz nie w tym, by nie sprawdzac hipotez wyjsciowych, bo jest rzecza oczywista, ze sprawdzac je trzeba, lecz w tym, by czerpac je z mozliwie najszerszego zakresu zrodel.

    Reply

Leave a Reply