Don't Shoot the Prophet » Rowan Williams A few words of support for the ECUSA Mon, 26 Jan 2015 13:35:27 +0000 en-US hourly 1 /?v=4.3.17 Rowan Williams o reformacji Rowan Williams on Reformation /?p=7728 /?p=7728#comments Tue, 29 Oct 2013 22:02:21 +0000 /?p=7728 Continue reading ]]> polishFlagPojutrze Kościoły protestanckie obchodzą Dzień Reformacji. Również i my upamiętniamy na blogu to przełomowe wydarzenie w historii zachodniego Kościoła, które na dobre zmieniło również oblicze Kościoła Anglii, a co za tym idzie walnie przyczyniło się do narodzin anglikanizmu jako odrębnej tradycji w łonie chrześcijaństwa. W tym roku czynimy to słowami poprzedniego Arcybiskupa Canterbury, Rowana Williamsa, które zaczerpnęliśmy z jego książki The Wound of Knowledge.

Reformacja postawiła pytanie ogromnej wagi dla wszystkich chrześcijan, pytanie o to, na ile ciągła i od czego zależna jest ludzka odpowiedź Bogu. Uznała, że Kościół może błądzić, że żaden stopień scholastycznej precyzji nie zagwarantuje wierności Bogu, że w Kościele nie ma pewnego miejsca o niekwestionowanym autorytecie. Wymownie wskazała na ludzką ułomność (brokeness), porażkę rozumu i porządku. Ale uczyniła to jedynie po to, aby triumfalnie stwierdzić, że pewność Kościoła znajduje się właśnie w jego porażce, braku bezpieczeństwa i wykorzenieniu, które zawsze prowadzą go z powrotem do źródła znajdującego się w Słowie, które stało się ułomnym ciałem (broken body). Samowystarczalności chrześcijaństwa przeciwstawia się – słusznie i zdecydowanie – krzyż. Chrześcijanom szkającym znaku, pewności, ofiaruje się jedynie “znak Syna Człowieczego”, Boga ukrytego w śmierci Chrystusa… Luter przypomina zarówno katolikom jak i protestantom, że siłą chrześcijaństwa jest jego odmowa odwrócenia się od zasadniczej i trudnej prawdy o ludzkiej samodestrukcji, że to własnie tam, w miejscach najbardziej gorzkiego wyobcowania, można wyczuć głębię i zakres zwycięstwa Chrystusa i że tam może się narodzić tajemnicza radość, która przemienia wszelkie doświadczenie – to ukryte, ale przenikające wszystko wyzwolenie.  (str. 160-161)

union-jack-stars-and-stripesIn two days the Protestant Churches will celebrate Reformation Day. We too would like to commemorate this ground breaking event in the history of the Western church, which has also changed the face of the Church of England, and, what follows, has greatly contributed to the birth of Anglicanism as a separate tradition within Christianity. This year we do it quoting the formerrowan2full Archbishop of Canterbury, Dr. Rowan Williams, from his book The Wound of Knowlegde.

The Reformation put a question of the utmost gravity to all Christians, a question about the continuity and dependability of human response to God. It affirmed that the Church was capable of error; that no amount of scholastic tidiness could guarantee fidelity to God; that there was in the Church no secure locus of unquestionable authority. It pointed eloquently to human brokenness, the failure of reason and order. But it did so only to claim triumphantly that the Church’s security lay in this very failure, in the insecurity and un-rootedness which drove it always back to its spring in the Word made broken flesh. Against the self-sufficiency of Christendom is set – rightly and decisively – the cross. To Christians looking for a sign, an assurance, it offered only the ‘sign of the Son of Man’, God hidden in the death of Christ… Luther is a reminder to Catholic and Protestant alike that the strength of Christianity is its refusal to turn away from the central and unpalatable facts of human self-destructiveness; that it is there, in the bitterest places of alienation, that the depth and scope of Christ’s victory can be tasted, and the secret joy which transforms all experience from within can come to birth, the hidden but all-pervading liberation.” (p. 160-61)

]]>
/?feed=rss2&p=7728 0
Habemus Archiepiscopum /?p=7058 /?p=7058#comments Fri, 09 Nov 2012 19:59:55 +0000 /?p=7058 Continue reading ]]> Królowa Brytyjska zaaprobowała nominację biskupa diecezji Durham, Justina Welby’ego, na 105. Arcybiskupa Canterbury. Biskupi Anglii nie są wybierani, lecz nominowani; szesnastoosobowa Królewska Komisja Nominująca przedstawia dwa nazwiska – kandydata preferowanego i drugiego kandydata – premierowi Wielkiej Brytanii. Premier stara się wtedy o aprobatę monarchy, który jest najwyższym zarządcą Kościoła Anglii (nie głową, wbrew obiegowemu poglądowi!). Pierwszą reakcją Welby’ego na telefon z sekretariatu premiera było „O nie!”. „Nie sądzę, aby ktoś mógł być bardziej zaskoczony wynikiem tego procesu niż ja”, powiedział biskup, jak można przeczytać w notatce prasowej Pałacu Lambeth – siedziby Arcybiskupów Canterbury. „To szczególne doświadczenie czytać o sobie więcej aniżeli wiedziało się samemu. Nominacja na stolicę Canterbury jest jednocześnie przytłaczająca i zaskakująca. Jest przytłaczająca ze względu na moich poprzedników i odpowiedzialność jaką ze sobą niesie. A zaskakująca, ponieważ nigdy tego nie oczekiwałem”.

Przed święceniami kapłańskimi w 1992 r. Justin Welby studiował prawo i historię na Uniwersytecie Cambridge, a następnie spędził 11 lat pełniąc stanowiska kierownicze w przemyśle naftowym. Po dziesięciu latach posługi parafialnej został kanonikiem a następnie zastępcą dziekana (sub-dean) katedry w Coventry. W latach 2007-2011 był dziekanem katedry w Liverpool. W październiku 2011 r. został biskupem Durham, co dawało mu czwartą pod względem ważności pozycję w Kościele Anglii oraz członkowstwo Izby Lordów. Teraz, jako 105. Arcybiskup w linii sukcesyjnej obejmującej ponad 1400 lat, będzie pełnił rolę duchowego przywódcy Wspólnoty Anglikańskiej, Prymasa Wszej Anglii i biskupa diecezji Canterbury. Welby jest żonaty. Jego żoną jest Caroline Eaton. Mają sześcioro dzieci. W 1983 r. ich siedmiomiesięczna córka Johanna zginęła w wypadku samochodowym we Francji. „To był bardzo mroczny czas dla mojej żony Caroline i dla mnie, ale w przedziwny sposób zbliżył nas on do Boga”, wspomina Welby.

Teologicznie Justin Welby jest zaliczany do tradycji ewangelicznej (ewangelikalnej) w ramach anglikanizmu. Jednakże, będąc od 15 lat benedyktyńskim oblatem, nawiązuje również do „skarbów modlitwy kontemplacyjnej i adoracji” oraz „bogatego i prowokującego nauczania społecznego” Kościoła rzymskokatolickiego. Zapytany o Kardynała Newmana, stwierdził, że „trzeba być idiotą, aby nie poddać się wpływowi tego teologa”.

Pisywał szeroko na tematy etyczne i ekonomiczne, m.in. w książkach „Managing the Church?”, „Order and Organisation in a Secular Age and Explorations in Financial Ethics”. W jego pracy doktorskiej na temat tego, czy korporacje mogą grzeszyć, pojawia się teza, że struktura systemu może „ułatwiać dobre albo złe wybory”. Na podstawie tej dysertacji opublikowana została w 1992 r. książka „Can Companies Sin?: ‘Whether’, ‘How’ and ‘Who’ in Company Accountability”.

Biskup Justin Welby zastąpi Najprzewielebniejszego Rowana Williamsa, który jest 104. Arcybiskupem Canterbury od lutego 2003 r. i opuści ten urząd pod koniec roku. Williams chce się poświęcić pracy naukowej w Magdalene College w Cambridge  W czasie swojego pierwszego przemówienia po przyjęciu nominacji jego następca nazwał go „jednym z najwybitniejszych teologów i filozofów świata”, który „zostanie uznany za jednego z największych arcybiskupów Canterbury (…)” W tym samym wystąpieniu Welby powiedział, że odczuwa „głęboki optymizm” w odniesieniu do przyszłości Kościoła Anglii. Stwierdził również, że będzie wspierał dostęp kobiet do wyższych urzędów kościelnych i ostrzegał przed homofobią. Biskup Welby popiera związki cywilne, uważając, że było „absolutnie słuszne, iż państwo zdefiniowało prawa i status osób żyjących w różnych związkach”. Kościoła Anglii „nie może nic łączyć” z homofobią. Swoje wsparcie dla sprzeciwu Izby Biskupów Kościoła wobec małżeństw osób tej samej płci uzasadniał raczej wskazując na pozycję Kościoła Anglii w ramach Wspólnoty Anglikańskiej aniżeli osobistym przekonaniem czy argumentami odnoszącymi się do instytucji małżeństwa, które wysunęła Izba: „To, co Kościół robi tutaj”, powiedział wówczas, „głęboko wpływa na już teraz bardzo cierpiące Kościoły w miejscach jak północna Nigeria”. Mówił również, że jest świadom, iż musi „nader uważnie słuchać wspólnot osób LGBT i z modlitwą i ostrożnością poddawać badaniu własne myślenie. Zawsze odczuwałem awersję do języka, który wyklucza, bowiem zostaliśmy wezwani do miłowania w taki sam sposób, w jaki Chrystus nas umiłował. Przede wszystkim musimy stworzyć w Kościele bezpieczne przestrzenie, w których te sprawy mogą być dyskutowane uczciwie i z miłością”.

Arcybiskup Rowan Williams powiedział, że „nominacja sprawiła mu radość (…) Miałem zaszczyt współpracować z biskupem Welbym przy różnych okazjach i zawsze było to dla mnie ubogacającym i zachęcającym doświadczeniem. Posiada on niezwykły zakres zdolności, jest osobą obdarzoną gracją, cierpliwością, mądrością i humorem. Wniesie do tego urzędu zarówno bogate doświadczenie duszpasterskie jak i dobre wyczucie priorytetów międzynarodowych, dla Kościoła i świata. Życzę mu – a także Caroline i całej rodzinie – wszelkich błogosławieństw i mam nadzieję, że Kościół Anglii i Wspólnota Anglikańska podzielą moją radość z tej nominacji i będą go wspierać modlitwą i miłością”.

Katedra w Canterbury

Prymas Kościoła episkopalnego, biskup Katharine Jefferts Schori, powiedziała: „Cieszę się z nominacji biskupa Welby’ego na Arcybiskupa Canterbury. Zna on ogromne wyzwania, przed którymi stoi świat, w którym Wspólnota Anglikańska chce być partnerem, służącym Bożemu posłannictwu uzdrawiania i pojednania”. Prymas przypomniała, że Welby ma doświadczenie z Kościołami w różnych częściach Wspólnoty Anglikańskiej, „co powinno dobrze mu służyć. Biskupi Kościoła episkopalnego spotykali się z nim na owocnych rozmowach, nabożeństwach i studiach w czasie tegorocznego posiedzenia Izby Biskupów. Był również naszym gościem na Konwencji Generalnej w 2009 r. Dziękuję za tę nominację i jego gotowość do podjęcia się tego dzieła, w ramach którego dar pojednania i rozwagi, który posiada, będzie poddany wielu próbom. Niech Bóg błogosławi jego posługiwaniu, chroni jego rodzinę i przyniesie ulgę pośród trudnych i samotnych rozważań i decyzji”.

Nam szczególnie spodobała się następująca reakcja, którą znaleźliśmy w „Christian Today”:

“Nominacja Welby’ego nie spodoba się każdemu w Kościele. Reprezentuje on przesunięcie ku otwartej pozycji ewangelicznej, która nie ucieszy niektórych przedstawicieli liberalnego skrzydła. Nie ucieszy jednak również najbardziej konserwatywnych ewangelikalnych. Znajduje się on jednak na mocnej pozycji reprezentanta przeważającej części środowiska ewangelikalnego w Kościele i może okazać się człowiekiem, który utrzyma Kościół Anglii i całą Wspólnotę Anglikańską w jedności. Chrześcijanie wszystkich wyznań i bezwyznaniowi powinni teraz upaść na kolana i modlić się za Justina Welby’ego – aby nie został on zdeformowany przez swoją pracę i aby odnalazł w sobie siłę do bycia Bożym człowiekiem na takie powołanie i na takie czasy jak te.”

Intronizacja Justina Welby’ego na 105. Arcybiskupa Canterbury odbędzie się 21 marca 2013 r. w tamtejszej katedrze.

Źródła: Episcopal Digital NetworkWikipedia, Church Times, New York Times, Christian Today.

Zachęcamy także do lektury tekstów na temat nowego Arcybiskupa Canterbury, które ukazały się na naszym partnerskim portalu ekumenizm.pl: Pałac Lambeth: Justin Welby arcybiskupem Canterbury, Ekonom i administrator, ale nie prorok i teolog. Justin Welby nowym arcybiskupem Canterbury.

]]>
/?feed=rss2&p=7058 1
Habemus Archiepiscopum /?p=7045 /?p=7045#comments Fri, 09 Nov 2012 17:46:13 +0000 /?p=7045 Continue reading ]]> The Queen has approved the nomination of Diocese of Durham Bishop Justin Welby as the 105th archbishop of Canterbury. Church of England bishops are appointed rather than elected, with a 16-member Crown Nominations Commission putting forward two names — a preferred candidate and a second candidate — to Downing Street. The U.K. prime minister then seeks approval from the British monarch, who is the supreme governor of the Church of England. Welby’s initial reaction to a call from the Prime Minister’s appointments secretary last week had, he said, been “Oh no!”. “I don’t think anyone could be more surprised than me at the outcome of this process,” said Welby, according to a Lambeth Palace press release. “It has been an experience, reading more about me than I knew myself. To be nominated to Canterbury is at the same time overwhelming and astonishing. It is overwhelming because of those I follow, and the responsibility it has. It is astonishing because it is something I never expected to happen”.

Before his ordination to the priesthood in 1992, Welby studied law and history at Cambridge University and then spent 11 years as an executive in the oil industry. After a decade in parish ministry, he was appointed a canon residentiary, and later sub-dean, of Coventry Cathedral. He served as dean of Liverpool Cathedral from 2007-2011. As bishop of Durham, the fourth-most-senior position in the Church of England to which he was consecrated in October 2011, Welby is automatically granted a seat in the House of Lords. And now as the 105th archbishop in a succession spanning more than 1400 years, Welby will assume the multi-faceted role as spiritual leader of the Anglican Communion, Primate of All England, and bishop of the Diocese of Canterbury. Welby is married to Caroline Eaton and they have had six children. In 1983, their seven-month-old daughter, Johanna, died in a car crash in France. Welby later explained that “It was a very dark time for my wife Caroline and myself, but in a strange way it actually brought us closer to God.”

Welby’s theology is reported as representing the evangelical tradition within Anglicanism. However, a Benedictine Oblate for the past 15 years, he referred to the “treasures of contemplative prayer and adoration” and the “rich and challenging social teaching” of the Roman Catholic Church. Asked about Cardinal Newman, he suggested that “you would have to be complete idiot not to be influenced” by the theologian.

He has written widely on ethics and on finance, featuring in books such as ‘Managing the Church?’, ‘Order and Organisation in a Secular Age and Explorations in Financial Ethics’. Welby’s dissertation, an exploration into whether companies can sin, marks his point that the structure of a system can “make it easier to make the right choice or the wrong choice.” His dissertation led to the publication of a booklet entitled ‘Can Companies Sin?: “Whether”, “How” and “Who” in Company Accountability’ which was published by Grove Books in 1992.

Bishop Justin Welby will succeed the Most Rev. Rowan Williams, who will step down at the end of the year after serving as the 104th archbishop of Canterbury since February 2003. Williams has accepted a new post as master of Magdalene College, Cambridge. During his first public appearance since accepting the Crown’s nomination his successor called him  “one of the world’s principal theologians and philosophers”, who “will be recognized as one of the greatest Archbishops of Canterbury. . . In the same address, he said he was “utterly optimistic” about the future of the Church of England. He also said he would support the elevation of women as priests to the senior clergy and warned against homophobia. Bishop Welby affirmed civil partnerships, stating that it was “absolutely right for the state to define the rights and status of people co-habiting in different forms of relationship”. The Church of England must have “no truck with homophobia”. His defense of the House of Bishops’ submission to the Government’s consultation on same-sex marriage was rooted in a reference to the position of the Church of England within the Anglican Communion rather than a personal conviction about the proposed legislation or the arguments about the institution of marriage set out by the House: “What the Church does here deeply affects the already greatly suffering churches in places like northern Nigeria.” He spoke of an awareness that he must “listen very attentively to the LGBT communities, and examine my own thinking prayerfully and carefully. I am always averse to the language of exclusion, when what we are called to is to love in the same way as Jesus Christ loves us. Above all, in the Church, we need to create safe spaces for these issues to be discussed honestly and in love.”

Archbishop Rowan Williams said he is “delighted at the appointment … I have had the privilege of working closely with [Welby] on various occasions and have always been enriched and encouraged by the experience. He has an extraordinary range of skills and is a person of grace, patience, wisdom and humor. He will bring to this office both a rich pastoral experience and a keen sense of international priorities, for Church and world. I wish him – with Caroline and the family – every blessing, and hope that the Church of England and the Anglican Communion will share my pleasure at this appointment and support him with prayer and love.”

Canterbury Cathedral

Presiding Bishop Katharine Jefferts Schori said: “I am delighted to hear of Bishop Welby’s appointment as archbishop of Canterbury. He brings knowledge of the immense challenges of the world in which the Anglican Communion seeks to partner in the service of God’s mission to heal and reconcile.” Jefferts Schori noted that Welby has experience of churches in several parts of the Anglican Communion, “which should serve him well. The bishops of The Episcopal Church have met him and shared fruitful conversation, worship, and learning with him during a House of Bishops meeting earlier this year. We also welcomed him to our General Convention in 2009. I give thanks for his appointment and his willingness to accept this work, in which I know his gifts of reconciliation and discernment will be abundantly tested. May God bless his ministry, shelter his family, and bring comfort in the midst of difficult and lonely discernment and decisions.”

We especially liked the following reaction to the appointment of Bishop Welby, which we found in ‘Christian Today’:

Welby’s appointment will not please everyone in the Church. He represents a move to an open evangelical position that some at the liberal end of the Church will not be delighted about. Neither will he please the most conservative of evangelicals. But he stands in a strong place to represent mainline evangelical opinion in the Church and may just be the man to hold the Church of England and the whole Anglican Communion together. Christians of all denominations and none should now get on their knees and pray for Justin Welby – pray that the job won’t squeeze him into its own mould, and that he will have the strength to be the Lord’s man for this calling and for such a time as this.

Welby’s enthronement as 105th archbishop of Canterbury will be held March 21, 2013, in Canterbury Cathedral.

Sources: Episcopal Digital NetworkWikipedia, Church Times, New York Times, Christian Today.

]]>
/?feed=rss2&p=7045 0
The Queen’s Ministry in the Church Służba Królowej w Kościele /?p=6450 /?p=6450#comments Sun, 03 Jun 2012 12:52:01 +0000 /?p=6450 Continue reading ]]> Today we celebrate not only the Trinity Sunday but also the 60th Jubilee of the Coronation of Queen Elizabeth II. There are many misunderstandings with regard to the role of the Queen in the Church of England. On this occasion, we quote Archbishop Rowan Williams who described this role very well:

(…) Since the 16th century, every English monarch has been Supreme Governor of the Church of England, which doesn’t mean that the Queen or the King is the head of the Church of England. It simply means they’re the final court of appeal. They’re the person who makes the final decision about what the
Church can do and can’t do in law. One of The Queen’s other titles is Defender of the Faith. We still see it on our coins in Latin: Fidei Defensor. It’s tied up with The Queen’s role as the senior layperson of the Church of England. But I think that The Queen has made something quite fresh of it. She has, in effect, said that by being the guardian of the Christian faith as held by the Church of England, she establishes a real place for faith in public life…

Source

Here you can listen to the service of Matins from Westminster Abbey in celebration of the Queen’s diamond jubilee.

Dzisiaj obchodzimy nie tylko Niedzielę Trójcy Świętej, lecz również 60. jublileusz koronacji królowej Elżbiety II. Na temat roli, którą odgrywa królowa w Kościele Anglii, istnieje wiele nieporozumień. Korzystając z okazji, przytaczamy słowa Arcybiskupa Rowana Williamsa, którzy bardzo trafnie opisał tę rolę:

(…) Od XVI w. każdy monarcha angielski był Najwyższym Zarządzającym Kościoła Anglii, co nie znaczy, że królowa bądź król jest głową Kościoła. To oznacza po prostu, że on czy ona jest ostateczną instancją odwoławczą, osobą, która podejmuje ostateczne decyzje o tym, co Kościół może, a czego nie może w świetle prawa. Jednym z innych tytułów królowej jest Obrońca Wiary. Wciąż umieszczamy to na naszych monetach po łacinie: Fidei Defensor. Łączy się on z rolą królowej jako zwierzchniej osoby świeckiej w Kościele Anglii. Sądzę jednak, że królowa uczyniła z tego coś nowego. Stwierdziła w rezultacie, że, będąc strażnikiem wiary chrześcijańskiej jak utrzymuje ją Kościół Anglii, ustanawia dla wiary realne miejsce w życiu publiczny.

Źródło

Tutaj możecie wysłuchać nabożeństwa z okazji diamentowego jubileuszu Królowej, które miało miejsce w Opactwie Westminsterskim.

]]>
/?feed=rss2&p=6450 0
Arcybiskup Rowan Williams zapowiada swoją rezygnację /?p=6046 /?p=6046#comments Fri, 16 Mar 2012 11:36:33 +0000 /?p=6046 Continue reading ]]> Ks. dr Rowan Williams, 104. Arcybiskup Canterbury, Prymas Całej Anglii i duchowy zwierzchnik Wspólnoty Anglikańskiej, ogłosił właśnie, że z końcem grudnia 2012 ustąpi z pełnionej obecnie funkcji. Jego zamiar został zakomunikowany królowej, która jako Najwyższy Zarządca Kościoła Anglii formalnie powołuje Arcybiskupa Canterbury. Rowan Williams, który pełnił swoją posługę w Canterbury od 2002 r., oświadczył dziś:

Służyć w minionej dekadzie jako Arcybiskup Canterbury było ogromnym zaszczytem, a decyzja o odejściu nie była łatwa. W czasie, który pozostał, jest jeszcze wiele do zrobienia, proszę więc o wasze modlitwy i wsparcie w tym okresie i później. Pozostaje nieodmiennie wdzięczny przyjaciołom i współpracownikom, którzy tak szczodrze wspierali Jane i mnie przez te lata oraz wszystkim tym różnym parafiom i wspólnotom w Kościele Anglii i szerzej we Wspólnocie Anglikańskiej, które wniosły do mojej posługi wizję, nadzieję i entuzjazm. Mam nadzieję, że, obdarzony tym samym wsparciem i inspiracją, w latach, które nadejdą, będę dalej służył powołaniu i świadectwu Kościoła jak najlepiej potrafię.

Dr Rowan Williams będzie od stycznia 2013 r. kierował Magdalene College w Cambridge jako jego “Master”. O swojej nowej funkcji powiedział:

Jestem bardzo wdzięczny Kolegium za zaszczyt, którym mnie obdarzono, i cieszę się na to, że stanę się częścią tak żywej i wymagającej intelektualnie wspólnoty.

Źródło

]]>
/?feed=rss2&p=6046 0
Kazanie Arcybiskupa Canterbury w Rzymie /?p=6036 /?p=6036#comments Wed, 14 Mar 2012 21:21:23 +0000 /?p=6036 Continue reading ]]> The following is a translation of the sermon preached by the Archbishop of Canterbury, Rowan Williams, in the Episcopal church of St. Paul Within the Walls in Rome. Although we are very busy working in our own ‘religion factory’, we found time to translate it… Please scroll to the bottom of the post to watch the Archbishop preaching. The English transcript is to be found here.

Poniższe kazanie zostało wygłoszone ostatniej niedzieli przez Arcybiskupa Canterbury, ks. dra Rowana Williamsa, w episkopalnym kościele St. Paul Within the Walls w Rzymie. Kościół St. Paul Within the Walls był pierwszą nie-rzymskokatolicką świątynią zbudowaną na terenie Wiecznego Miasta. Pomimo że sami jesteśmy obecnie bardzo zajęci w naszej ‘religijnej fabryce’, przesłanie ABC spodobało nam się tak bardzo, że postanowiliśmy udostępnić je osobom nie znającym języka angielskiego.

Czytania: Ex 20, Ps 19,1; Kor 1,18-25; Jan 2.13-22

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, Amen.

Raz jeszcze pozwólcie mi podziękować za waszą gościnność. Wiem, że wasi bracia i siostry z Kościoła Anglii pragnęliby, abym przekazał wyrazy miłości i modlitwy, które kierują do anglikańskich kongregacji w tym wspaniałym mieście, ich poczucie wspólnoty z tutejszymi biskupami i duchowieństwem oraz wdzięczność za wasze świadectwo w tym miejscu.

Gdy czytałem Ewangelię na dzisiejszy poranek, przypomniały mi się wizyty w fabrykach południowej Walii, kiedy byłem tam biskupem i odwiedzałem ogromne huty w pobliżu miasta, w którym mieszkałem. Wchodząc na ten ogromny teren, słyszało się wokół ogłuszający hałas – prawdę mówiąc, w niektórych częściach zakładów trzeba było używać zatyczek do uszu oprócz hełmu ochronnego. Hałas, praca – ogłuszające i intensywne. Tak samo byłoby, gdyby wejść do świątyni w Jerozolimie w czasach Jezusa. Przypominałoby to bardziej pobyt w hucie aniżeli w przyjemnym, schludnym kościele jak ten, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni.

A co produkowano w tej wielkiej ‘fabryce’, w świątyni w Jerozolimie? Produkowano religię. Tak jak huta produkuje stal, świątynia produkowała religię. Pracowano tam intensywne i aktywnie, cały dzień i każdego dnia, a szczególnie w okresach wielkich świąt; dosłownie tysiące kapłanów pracowało tam codziennie, zarzynając zwierzęta na ofiarę. Produkowali religię, tworzyli produkt, który wywarłby na Bogu wystarczające wrażenie.

Tematem wszystkich trzech czytań dzisiejszego poranka jest właściwie różnica pomiędzy religią, którą produkujemy w religijnych fabrykach, a prawdziwym Bogiem – miłością i służbą prawdziwemu Bogu.

Na samym początku Dziesięciorga Przykazań zostajemy ostrzeżeni, aby niczego nie umieszczać w miejscu prawdziwego Boga, nie czynić zadowalających nas obrazów, ‘bałwanów’, Boga. Tak łatwo możemy zapełnić przestrzeń w naszych umysłach i naszych modlitwach Bogiem, który nas uszczęśliwia, wyprowadzonym z naszych preferencji, naszych wyobrażeń, tego, co daje nam poczucie bezpieczeństwa i wygodę. Możemy użyć tego, aby zapełnić lukę – możemy coś wyprodukować, możemy wyprodukować religię. I zamiast tajemnicy, bojaźni, piękna i wolności prawdziwego Boga, wyprowadzamy coś z wnętrza samych siebie, projektujemy to na ekran niebios i upadamy na twarz, oddając temu cześć: oto ‘religijna fabryka’.

Przed tym samym ostrzega nas św. Paweł w drugim czytaniu. Boża mądrość i Boża moc są tak odmienne od tego, co świat uważa za mądrość i moc. O ile łatwiej jest wycofać się i powiedzieć: wystarczy nam mądrość i moc, z którą damy sobie radę. ‘Niektórzy poszukują znaków, niektórzy mądrości’. Innymi słowy, jedni poszukują przejawów Bożej mocy w czymś, co bardzo przypomina magię, a inni oznak Bożej mądrości w ludzkiej filozofii, co wszystko powoduje, że czujemy się bezpieczniej i wygodniej.

Na przeciwległym biegunie tego wszystkiego jest, powtórzmy, tajemnica, bojaźń, piękno, wolność prawdziwego Boga, objawionego nam w pełnej cierpienia miłości Jezusa Chrystusa. To właśnie wyzwanie naszych czytań biblijnych dzisiejszego poranka: bałwochwalstwo czy prawda? ‘Religijna fabryka’ czy krzyż Jezusa Chrystusa? Nasze pokusy będą zawsze wieść nas z powrotem ku religijnej fabryce. Może tam być głośno, tłoczno i niewygodnie, ale daje słowo: jest nam tam dobrze. Wiemy bowiem, że coś robimy, wiemy, że wywieramy na Bogu dobre wrażenie, wiemy, że przecież nie może on nas nie kochać i nie brać poważnie, gdy tak bardzo się staramy.

A na przeciwnym biegunie: “nie będziesz czynił sobie bałwanów”. Żadnych obrazów wyprowadzonych ze świata, który rozumiesz. I odsuniesz od siebie wszystko, co uważasz za moc i sukces, co uważasz za mądrość i rozsądek. Na przeciwległym biegunie jest Bóg, który podejmuje niezmierne ryzyko zstąpienia w nasz świat, przyjęcia ludzkiego życia w Jezusie i ludzkiej śmierci, po prostu by nam pokazać, że miłości nie zakłóci ani nie usunie nic, co nazywamy porażką, ani nawet najgorsza przemoc, jakiej możemy się dopuścić. Bóg pozostaje Bogiem na krzyżu Jezusa Chrystusa i dlatego, że Bóg jest w tym momencie Bogiem, Jezus Chrystus powstał z martwych.

Wierzę, że podczas Wielkiego Postu jednym z zadań, z którymi wszyscy powinniśmy się zmierzyć, jest wejrzenie w siebie i zadanie sobie pytania, jak dalece jesteśmy zaangażowani w ‘religijną fabrykę’.  Ponieważ, pomimo wszystkiego, chrześcijanie są całkiem dobrzy w tworzeniu religijnych fabryk swoich czasów, zaś sam krzyż stał się religijną dekoracją – nie wezwaniem do odnowy życia, nie wezwaniem do nowego świata, lecz kolejną rzeczą, którą ludzie religijni produkują i do której się przywiązują.

Być może Wielki Post to czas, w którym krzyż powinien nas ponownie zaskoczyć. Czy to nie ciekawe, że, gdy w roku kościelnym nadchodzi okres pasyjny, zawieszamy zasłony na krzyżu w kościele? Oczywiście jest to okres, w którym powinniśmy myśleć o krzyżu szczególnie intensywnie. Ale czy to nie mówi nam, że powinien on nas zaskakiwać na nowo każdego roku? Powinniśmy zasłonić – usunąć – to, co myślimy o krzyżu, i zostać ostro skonfrontowani z rzeczywistością tego, co krzyż oznacza: Boga w Jezusie Chrystusie, obalającego wszystko, co uważamy za sukces i bezpieczeństwo, wszystko nawet, co myślimy o ‘religii’ jako o czynności miłej i odprężającej. Wzywającego nas do opuszczenia religijnej fabryki dla wiary; wzywającego do zaufania tej niezniszczalnej, niepokonanej miłości, tego rodzaju zaufania, który stanie się dla nas motywacją, aby dzień za dniem trwać w służbie najbiedniejszym, najbardziej przegranym i zapomnianym.

Właśnie to wołanie bowiem wyprowadza nas z religijnej fabryki i wiedzie ku służbie: służbie, miłości, ciszy, otwartości na Boga i działania wobec świata. Nie po to, aby zdobyć Bożą przychylność, lecz aby wyrazić Bożą szczodrość.W każdym Wielkim Poście powinniśmy przyjrzeć się tym różnym sposobom, w jakie zostajemy włączeni w produkcję bożków, którzy nam odpowiadają. Każdy Wielki Post to czas, by wyjść choćby o mały krok poza bałwochwalstwo, które nas wciąż więzi i popycha w kierunku starego świata. Gdy Jezus oczyścił świątynię, kiedy wyrzucił wszystkich tych ludzi zaangażowanych w produkowanie religii, stanął ze swymi przyjaciółmi w wielkiej ciszy i wielkiej przestrzeni. I powiedział: oto przestrzeń, w której wszyscy mogą się czuć jak w domu; to przestrzeń wystarczająco duża, by pomieścić wszystkich, ponieważ tutaj mieszka Bóg. Tutaj jest On u siebie w domu i tutaj jak w domu mogą czuć się wszyscy ludzie.

Kiedy zbieramy się, aby oddawać cześć Bogu, obchodzić jako ciało Chrystusa sakrament Eucharystii, wkraczamy do tej przestrzeni, którą Jezus oczyścił. Stoimy tutaj – nie zajęci, nie nerwowi, bez obsesji na punkcie tego, co produkujemy i jak odnosimy sukces, ale po prostu stoimy – w ciszy, słuchając, przyjmując. I wyciągamy nasze ręce, nie aby po coś sięgnąć, manipulować tym i wtłoczyć w nasze formy. Wyciągamy puste ręce, aby otrzymać dar życia i miłości, ciało i krew Pana w sakramencie.

Świątynia, prawdziwa świątynia, to przestrzeń, którą Jezus oczyszcza, świątynia Jego ciała. Jezus, który czyni miejsce dla nas wszystkich w swojej własnej obecności i modlitwie przed obliczem Boga Ojca. Tak różna jak to tylko możliwe od wspaniałych nabożnych hut ‘religii świątynnej’ – religii, która nie dzieje się tylko w Palestynie pierwszego wieku, ale w dwudziestym pierwszym wieku wszędzie. Dzisiejszego poranka wejrzyjmy w nasze serca, aby dostrzec, jak bardzo jesteśmy zajęci ‘produkowaniem religii’ i spróbujmy odrobiny wiosennych porządków, odrobiny tej ciszy, tej otwartości, tej postawy otwartych dłoni, do których może przyjść cud życia, Bożego życia. Tajemnica, bojaźń, piękno, wolność, a ponad wszystko miłość, której nigdy nie da się pokonać.

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, Amen.

]]>
/?feed=rss2&p=6036 0
Ateizm i religia, kolejny epizod /?p=5919 /?p=5919#comments Sat, 25 Feb 2012 21:23:35 +0000 /?p=5919 Continue reading ]]> Debata pomiędzy Arcybiskupem Rowanem Williamsem i Richardem Dawkinsem (możecie obejrzeć ją w całości na dole postu) sprawiła, że przyszło mi do głowy kilka refleksji na temat dyskusji, jeśli nie zgoła konfliktu, pomiędzy “ludzmi religijnymi” a reprezentantami “materializmu naukowego”. Poniższy tekst nie stanowi reakcji na żadne konkretne kwestie poruszone w rozmowie Williamsa i Dawkinsa. Chciałbym jednak powiedzieć o niej kilka słów. Przede wszystkim, że ciesze się bardzo, iż została zorganizowana, ponieważ dyskutanci okazali wzajemny szacunek i ogromną kulturę osobistą, a to coś, w co można zacząć poważnie wątpić, przyglądając się podobnym dyskusjom w internecie – i zresztą nie tylko tam. Muszę jednak powiedzieć, że byłem nią cokolwiek rozczarowany – wydała mi się dość powierzchowna, jak zresztą pewnie  każda stosunkowo krótka rozmowa na taki temat, a naprawdę interesujące kwestie nie zostały rozwinięte, tak że ostatecznie nie dotknięto, w mojej skromnej opinii, sedna stawianych pytań. Miło się ją oglądało, była potrzebna, ale w żadnym razie nie przełomowa.

Agnostycy czy ateiści o światopoglądzie zbudowanym na zdobyczach nauk reprezentują bardzo spójne i logiczne stanowisko (a przynajmniej ci bardziej świadomi i wykształceni z nich).  Twierdzą, że nie ma potrzeby odwoływać się do koncepcji bóstwa czy transcendencji, ponieważ to jedynie komplikuje sprawy i w istocie nie niesie ze sobą żadnej wartości dodanej. Jeśli ktoś wierzy w Boga, może równie dobrze wierzyć, że świat jest wieczny, nie ma początku, i że nie stoi za nim żadna przyczyna. Jedyna różnica polega na tym, że wydaje się, iż dane empiryczne – najbardziej wiarygodne, dostępne i oczywiste jakie mamy – nie wskazują na istnienie żadnego boga czy żadnej transcendencji. Oczywiście, to stanowisko wymaga powzięcia pewnych założeń filozoficznych (zasadniczo o realności świata postrzeżeń i użyteczności naszych zmysłów do badania go), ale są one najprostsze z możliwych, a prostota jest zarówno pragmatyczna jak i piękna (to przekonanie odnosi się szczególnie do tradycji anglosaskiej). Reprezentujący je godzą się na możliwość błędu, ale jednocześnie są przekonani, że jest to najbardziej uczciwa, płodna i użyteczna droga poszukiwania Prawdy.

Jak można na to odpowiedzieć? Wątpię, czy można przekazać naprawdę interesujący argument. Ta sprawa wiąże się z kierunkiem, który przybrała nasza kultura i być może najlepiej opisują ją słowa, które wybitny teolog anglikański, Alan Jones, wybrał na rodzaj motta swojej strony internetowej: “straciliśmy poczucie tego, co święte”. Ludzie już po prostu nie doświadczają tego, brakuje im narzędzi, by “dotknąć” rzeczywistości duchowej/transcendentnej/ponadempirycznej. Jest to fenomen, któremu chciał coś przeciwstawić Steiner i szkoła, którą stworzył – antropozofia: twierdził mianowicie, że to “poczucie” utraciliśmy gdzieś w czasach upadku mitycznej “Atlantydy”, zaś możemy w naszej epoce odzyskać przez zdolności i wiedzę, którą oferuje jego “nauka duchowa” i inne szkoły inicjacji. To przypomina mi o pewnej filozoficznej opowiastce, którą kiedyś usłyszałem, a która dobrze koresponduje z troską Steinera, chociaż nie pochodzi ze źródeł antropozoficznych (jest to zresztą troska szeroko podzielana – zdecydowałem się wspomnieć Steinera ze względu na jego w założeniu naukowe podejście):

Statek grupy osadników rozbił się niegdyś u brzegów bezludnej wyspy. Zamieszkali ją i stworzyli społeczność. Traf chciał, że członkowie najliczniejszej rodziny cierpieli na przypadłość, która uniemożliwiała im widzenie kolorów – świat był dla nich monochromatyczny. Gen ten zdominował całą populację i gdy minęło kilka pokoleń nikt nie widział już kolorów. Jednak od czasu do czasu, przez naturalną mutację, rodziło się dziecko, które tę zdolność miało i próbowało komunikować to, co widziało, innym. Społeczność za każdym razem oślepiała takie dziecko, ponieważ sądziła, że cierpi ono na groźną patologię, która powoduje omamy i zaburza prawidłowy ogląd świata.

Istnieje pewne ryzyko, że jesteśmy jak ta społeczność.

Gdyby przyszło mi debatować z kimś jak Dawkins, chciałbym wskazać tylko na kilka spraw, nie aspirując do tworzenia definitywnych argumentów. Przede wszystkim zaś na to, że nauka jest w istocie córką filozofii, i że wątpienie o “oczywistym”, wnikanie w rzeczywistość poza to, co się narzuca, było i powinno pozostać cennym – i cenionym – zajęciem. Następnie zaś, że nasza wizja świata zależy tak naprawdę od fundamentalnych założeń czy decyzji i stanowi w istocie kwestię wiary (co odnosi się w jednakowym stopniu do teocentrycznej kosmologii jak i koncepcji przypadkowego porządku materii, który uznajemy za jedyną poważną podstawę sądów o rzeczywistości, ponieważ “ja” musi najpierw rozważyć problemy poprzedzające dowody naukowe – jak natura percepcji, jego związek ze światem, z innymi świadomymi istotami, itd.). Chciałbym także zauważyć, i to być może jest rzecz najważniejsza, że Bóg nie służy ludziom religijnym do “zapychania dziur”, które potem może zawłaszczyć nauka (jak stało się z grzmotami, itp.). Jego/Nią można znaleźć wewnątrz (siebie), w doświadczeniu relacji, w zaufaniu i miłości, które nie mogą – nie powinny być – wyjaśnione, i które nie spełniają same w sobie żadnej pragmatycznej funkcji: po prostu są.

Myślę, że jest jeszcze jedna rzecz warta zauważenia: krytycy religii podkreślają jej destrukcyjny wpływ na ludzką kreatywność, wolność intelektualną, śmiałość bycia krytycznym i wnikliwym, etc., oraz dodatkowo, że nasila najgorsze cechy, przynosi wojny, nienawiść i uprzedzenia. Uważam, że nie jest to słuszny sąd. Jestem przekonany, że te rzeczy pochodzą z głębszego poziomu, z pewnych ogólnych cech ludzkiej natury – chciwości, intelektualnego lenistwa, woli znalezienia bezpiecznego zakątka i systemu wierzeń, który da pewność i bezpieczeństwo od wyzwań i pytań, tendencja do poszukiwania “prawdy absolutnej”, poddawania “libido dominandi”, etc. Ludzie, którzy nie są krytyczni w stosunku do religii i poddają się swoim instynktom w jej ramach nie okazaliby się lepszymi w odniesieniu do przekonań naukowych czy filozoficznych. Ludzie w rodzaju Dawkinsa sami wydają się być dogmatystami, zakładając, że, jeśli ktoś wykazuje krytyczność i chęć konfrontacji ze swoimi pytaniami i wątpliwościami, ostatecznie zwróci się do paradygmatu materialistycznego i “naukowego”. To z pewnością nie jest prawda, co wiemy zarówno z historii filozofii jak i religii, a zwłaszcza okresu, gdy były one połączone z nauką.

Możemy wierzyć w Boga lub nie. Jest to sprawa doświadczenia, zaufania i poczucia relacji, których nie można nikomu narzucić. Ale nie powinniśmy zachowywać się, jakby jedyni ludzie dość śmiali, by skonfrontować się z prawdą, byli materialistami, i że wszyscy inni ulegali w istocie złudzeniu.

Z drugiej strony ludzie religijni, którzy starają się argumentować, iż Bóg jest koniecznością, którzy starają się wykazać, że dowód kosmologiczny, teleologiczny, etyczny czy jakikolwiek inny może przekonać nas o Jego istnieniu, mijają się z sensem religii, jak sądzę. To rozumowanie może zaciemnić to, o co w religii chodzi – relację osobową. Nigdy nie czułem się bardziej daleko od Boga niż słuchając, jak pewien apologeta tłumaczył logiczną konieczność istnienia za wszechświatem osobowego bytu, ponieważ miałem wrażenie, że jest to jak zamiana historii miłosnej w gwałt. Czy będę się zasadniczo mylił, gdy powiem, że to metafizyczne porno? Wierzę, że powinniśmy skupić się na wymiarze egzystencjalnym i próbować pokazać, jak przyjęcie świata takim, jak się na pierwszy rzut oka wydaje, nie przynosi odpowiedzi na nasze doświadczenia i pytania, jak jest fundamentalnie niezdolne dotknąć natury rzeczywistości i naszego istnienia wystarczająco głęboko, i jak nie można po prostu machnąć ręką na te doświadczenia, wysuwając naukowe postulaty, ponieważ one operują na zupełnie innym poziomie. Bóg, który jest doskonałym systemem, który czyni ze świata starannie zaprojektowany porządek hierarchiczny i tłumaczy wszystko, pozostawiając miejsce tylko na obowiązek i posłuszeństwo, oraz eliminuje wszelkie napięcie i wątpliwości jest najprawdopodobniej produktem naszej wyobraźni, a ateiści słusznie sugerują (i powinniśmy być za to wdzięczni), że jest to w istocie nasz wymyślony przyjaciel, stworzony, by wynagrodzić nam niepewności życia, a nie osoba, która stanowi prawdziwą tajemnicę, i do której możemy, i powinniśmy, odnosić się ze wszystkimi pytaniami, twórczo i z zaufaniem (będącym przeciwieństwem przekonania). Taka wizja boga jest słusznie krytykowania jako w istocie niemoralna, ponieważ prowadzi do poddania doświadczenia i intuicji etycznych obawie o karę, dusi je.

]]>
/?feed=rss2&p=5919 12
Atheism and religion, yet another episode /?p=5912 /?p=5912#comments Sat, 25 Feb 2012 18:04:45 +0000 /?p=5912 Continue reading ]]> The recent debate between Archbishop Rowan Williams and Richard Dawkins (you may watch it at the bottom of the post) inspired me to a few reflections on the discussion, if not conflict, which goes on between ‘religious people’ of various sorts and the representatives of scientific materialism. The below is thus not a response to any concrete points that were raised in the debate in Oxford. I would like, however, to say a few words about it. First of all, I am very glad that it was organized, because the debaters showed mutual respect and great personal culture. This is something one can start to seriously doubt is possible when looking at the countless similar discussions on the internet, and not only there. I must say, however, that I was a bit disappointed in it – it seemed to be very superficial, as a debate slightly over one hour probably has to be, and the really interesting points were not elaborated on and in the end of the day the essence of the questions posed was not touched upon, in my humble opinion. It was nice to watch, it was needed, but in no way ground-breaking.

Agnostics or atheists whose worldview is based on sciences represent a very coherent and logical standpoint (at least the more conscious and educated of them). They claim that there is no need to refer to a concept of a deity, of the transcendent, for it only complicates things and doesn’t in fact add anything to the equation. If one believes in God, one may as well believe that the world is eternal and has no beginning, and that there is no cause behind it. The only difference is that the empirical data, which is the most plausible, accessible and obvious kind of data we have, doesn’t seem to produce any indication that there is a God or any transcendence. Of course, this stance requires making philosophical assumptions (basically that the world we perceive is real and that our senses are a workable means of exploring it), but these are the simplest ones we can make, and simplicity is both pragmatic and beautiful (this view is especially pertinent to the Anglo-Saxon tradition). These people, thus, accept that they might be wrong but at the same time are convinced that what they do is the most sincere, most fruitful and useful way of seeking the Truth.

Now, how can one respond to that? I doubt if we can produce a truly convincing argument. This phenomenon is related to the direction our culture has taken and can be perhaps best described by the words Alan Jones, an excellent Anglican theologian, put as a kind of motto on his website: “we have lost the sense of the sacred”. People just don’t experience it and luck the instruments to ‘touch’ the spiritual/transcendent/supra-empirical reality. This is what Steiner and the school of Antrhoposophy he created wanted to remedy: he claimed this ‘sense’, this ability to come in contact with and explore the spiritual, was lost somewhere about the fall of the symbolic ‘Atlantis’ and can be regained in our time, among other things, through the abilities and insights that his ‘spiritual science’, and other traditions of initiation, can offer. This reminds me of a philosophical tale I once heard, which corresponds well with Steiner’s concern, even though it doesn’t have any Anthroposophical origins (this concern has been in fact widely shared – I decided to mention Steiner because of his approach which was meant to be scientifical):

There was a group of settlers whose ship wrecked near an uninhibited island. They settled there and created a community. It so happened that members of one family, the most numerous one, suffered from a condition which didn’t allow them to see any colours – for them the world was monochromatic. This gene dominated the population and after a few generations had come and gone everyone lost the ability to see colours. But from time to time, due to natural mutation, a child was born who could see colours and would try to communicate what he or she saw to others. The community would blind this child thinking that he or she was suffering from a dangerous pathology causing delusions, which distorted the correct view of the world.

There is a risk we might be just like that community.

If I were debating someone like Dawkins, I would only like to show a few things, without attempting to produce any definitive argument. First of all, that science is in fact the daughter of philosophy and that doubting ‘the obvious’, inquiring into the reality beyond what is apparent, has been and should remain a valuable pursuit. Then, that our vision of the world depends in fact on basic decisions/assumptions we make and is actually a matter of belief (this applies equally to a God-centered cosmology and a random order of matter which we take as the only plausible basis of any judgments concerning reality, because the “I” has to reflect on certain things prior to the scientific evidence – like the nature of perception, its relationship with the world, with other conscious beings, etc.). I would also like to point out, and this is perhaps the most important thing, that God isn’t there for religious people to ‘fill the gaps’ which science may later claim (as happened with thunders, etc.). He/She is to be found inside, in the experience of a relationship, in trust and in love, which cannot – and shouldn’t – be explained, and which in themselves do not fulfil any pragmatic function: they simply are. Just as for a scientific pragmatist the world is simply as it seems to be.

There is one more thing worth noting, I believe: the critics of religion emphasise its destructive influence on human creativity, intellectual freedom, boldness to be critical and inquiring, etc, and additionally that it fosters the worst traits, brings about wars, hatred and prejudice. I do not think this is the right way to put this. I’m convinced these things stem from a deeper level, from certain general features of the human nature – greed, intellectual laziness, will to find a safe haven and a system of beliefs which will secure certainty and safety from challenges and questions, tendency to seek ‘the absolute truth’, to submit to the ‘libido dominandi’, etc. People who are not critical about religion and submit to their instincts within its framework wouldn’t turn out to be better with respect to scientific or philosophical convictions. It is just that people like Dawkins seem to be dogmatists themselves and assume that if one is critical and willing to confront their questions and doubts, they will ultimately turn to the materialistic/”scientific” paradigm. This is obviously not the truth, and we know that from both the history of philosophy and religion, and especially from the time when those where intertwined with science itself.

We can believe in God or not. That is a matter of experience, trust and a sense of relationship, which we cannot impose on anyone. But we shouldn’t act like the only people bold enough to confront the truth are the materialists and that everyone else is in fact deluded.

On the other hand, religious people who try to argue that God is a necessity, who try to show that the cosmological, teleological, ethical or any other argument they come up with should convince us of God’s existence, miss the point of religion, I think. This kind of reasoning may obscure what religion is all about – a personal relationship. Never have I felt more distant to God than when I was listening to an apologist arguing the logical necessity of a personal being behind the universe, because I had a sense this was like substituting rape and stalking for a love story. Would I be fundamentally wrong to say this is metaphysical porn? We should concentrate on the existential dimension, I believe, and try to show how simple acceptance of the world as it seems to be at the first glance fails to answer our existential experiences and questions, how it is fundamentally unable to go deep enough into the nature of our being and the reality, and how these experiences may not be explained away by neuroscience, because it operates on a totally different level.  A god who is a perfect system which puts the world into a neat hierarchical order and explains everything, leaving room only for duty and obedience and eliminating any tension or doubts is most likely to be just a product of our imagination, and atheists are most right to suggest (and we should be grateful for their insights) that this is in fact an imaginary friend we designed to compensate for uncertainties in life rather than a person who is a true mystery and who we can, and should, approach with all questions of this life, creatively and with trust (as opposed to a conviction). Such a vision of god is rightly criticized as in fact immoral, since it leads to ethical experience and intuitions being subject to fear of punishment, stifled.

]]>
/?feed=rss2&p=5912 0
Arcybiskupa Canterbury Przerwa na Myślenie /?p=5703 /?p=5703#comments Fri, 16 Dec 2011 23:58:57 +0000 /?p=5703 Continue reading ]]> BBC Radio 2 zaprosiło dr. Rowana Williamsa do programu “Pause for Thought” (“Przerwa na myślenie”), gdzie mógł podzielić się ze słuchaczami swoimi refleksjami na Boże Narodzenie. Tutaj możecie znaleźć zapis programu, a tłumaczenie wypowiedzi Arcybiskupa zamieszczamy poniżej.

Sami wiecie, jak co roku powtarzacie: “W tym roku poradzę sobie ze Świętami Bożego Narodzenia. Przed pierwszym grudnia napisze kartki świąteczne, dobrze przemyślę, na co możemy sobie pozwolić i na czas przygotuje prezenty, będę dokładnie wiedzieć, ile osób nas odwiedzi i kiedy, i…” zadbam o całą resztę. Gdzieś w naszych umysłach czai się myśl o Perfekcyjnym Bożym Narodzeniu (prawdopodobnie ze śniegiem, tylko nie takim, który zamyka lotniska i psuje nasze plany podróży).

I każdego roku, w tajemniczy sposób, wydaje się, że wszystkie nasze plany znikają i pozostaje zwykły bałagan, z całą tą paniką w ostatnim momencie. Sporo osób martwi się w tej chwili zapewne przede wszystkim na ile mogą sobie pozwolić.

Jednak to jakoś dziwne – ta cała sprawa z Perfekcyjnymi Świętami. Opowieść o pierwszym Bożym Narodzeniu to opowieść o serii całkowicie nieplanowanych, pokomplikowanych wydarzeń : niespodziewana ciąża, nieoczekiwana podróż, którą trzeba odbyć, całkowity zamęt w kwestii akomodacji w hotelu, gdy się już dotarło na miejsce… Trudno nazwać to perfekcyjnymi wakacjami.

Jednak mówi nam to coś naprawdę ważnego. Próbujemy zaplanować wszystkie te rzeczy, zachować kontrolę i nazbyt często (zwłaszcza, gdy cały czas brzmią nam w uszach reklamy) myślimy, że, jeżeli nie potrafimy przygotować perfekcyjnego przyjęcia, zaplanować perfekcyjnego wesela, zorganizować perfekcyjnego Bożego Narodzenia, jakoś się nie liczymy i nie możemy stanąć z podniesioną głową.

Jednak w tym całkowitym zamieszaniu Bożego Narodzenia Bóg mówi: “Nie obawiajcie się – nie będę czekał, aż wszystko perfekcyjnie załatwicie, aby zacząć się z wami zadawać. Już jestem tutaj dla was pośród tego wszystkiego i, jeśli tylko pozwolicie sobie trochę się na mnie oprzeć, zamiast próbować uczynić wszystko wokół siebie perfekcyjnym przez wasze własne wysiłki, każdy poczuje w trochę większym stopniu strumień mojej miłości”.

Nigdy nie jestem pewien, czy życzyć komukolwiek spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, bo prawie nigdy takie nie są. Mogę jednak życzyć wam radości pośród bałaganu i wszelkiego błogosławieństwa od Boga zwyczajnych, nieuporządkowanych, zaskakujących rzeczy.

Trzeba przyznać, że słuchaliśmy słów Arcybiskupa ze sporą satysfakcją, bo nasze Boże Narodzenie na pewno będzie rozbałaganione i chaotyczne. Teraz przynajmniej czujemy się wspierani przez samego duchowego przywódcę Wspólnoty Anglikańskiej. A trochę bardziej serio, słowa Arcybiskupa przywiodły nam na myśl kolędę “Bóg się rodzi”, jedną z niewielu kolęd, których tekst wyraża jakąś głębszą myśl teologiczną. Cała jej pierwsza zwrotka naszym zdaniem świetnie wyraża nastrój świątecznej niespodzianki. Znacie? To posłuchajcie.

]]>
/?feed=rss2&p=5703 0
Archbishop of Canterbury’s Pause for Thought /?p=5693 /?p=5693#comments Fri, 16 Dec 2011 22:13:38 +0000 /?p=5693 Continue reading ]]> BBC Radio 2 invited Dr. Rowan Williams to the “Pause for Thought” programme, where he could share his Christmas reflections with the listeners. Here you can find the broadcast, and the transcript follows below.

You know how every year you say, ‘This year I’m going to get Christmas sorted out. I’ll have the cards written by December the first and I’ll work our properly what we can afford and do the presents in time, and I’ll know exactly how many people are coming for meals and when, and…’all the rest of it. Lurking somewhere in our minds is the idea of the Perfect Christmas (probably with snow, only not the kind that closes down airports and messes up our travel plans).

And every year, mysteriously, all our plans seem to evaporate and it’s the usual mess, with all the last minute panic. There’ll be a good few people concerned just now about what they can afford for a start.

Yet it’s odd in a way, this business of Perfect Christmasses. The story of the first Christmas is the story of a series of completely unplanned, messy events – a surprise pregnancy, an unexpected journey that’s got to be made, a complete muddle over the hotel accommodation when you get there…Not exactly a perfect holiday.

But it tells us something really vital. We try to plan all this stuff and stay in charge, and too often (especially with advertisers singing in our ears the whole time) we think that unless we can cook the perfect dinner, plan the perfect wedding, organise the perfect Christmas, we somehow don’t really count or we can’t hold our heads up.

But in the complete mess of the first Christmas, God says, ‘Don’t worry – I’m not going to wait until you’ve got everything sorted out perfectly before I get involved with you. I’m already there for you in the middle of it all, and if you just let yourself lean on me a bit instead of trying to make yourself and everything around you perfect by your own efforts, everyone will feel a little more of my love flowing’.

I’m never sure whether to wish anyone a peaceful Christmas, because it hardly ever is. But I can wish you joy in the midst of the mess, and every blessing from the God of ordinary, untidy, surprising things.

We have to admit that we listened to the Archbishop’s words with considerable satisfaction, for our Christmas will surely be messy and chaotic. Now, at least, we feel supported by the spiritual leader of the Anglican Communion himself. And a bit more seriously, the Archbishop’s words brought to our mind the words of an old Polish carol, “Bóg się rodzi”, one of only few carols whose text expresses some profound theological thoughts. Its whole first stanza consists of paradoxes, which, in our opinion, greatly express the atmosphere of Christmas surprise. Listen to it and read our (very imperfect) translation.

God is being born, might is shaking,
The Lord of Heavens naked,
Fire freezes, brightness darkens,
The Limitless takes limit,
Despised is the Glorified One,
Mortal is the King of ages,
And the Word became flesh,
And dwelt among us

]]>
/?feed=rss2&p=5693 1