Kazanie Arcybiskupa Canterbury w Rzymie

The following is a translation of the sermon preached by the Archbishop of Canterbury, Rowan Williams, in the Episcopal church of St. Paul Within the Walls in Rome. Although we are very busy working in our own ‘religion factory’, we found time to translate it… Please scroll to the bottom of the post to watch the Archbishop preaching. The English transcript is to be found here .

Poniższe kazanie zostało wygłoszone ostatniej niedzieli przez Arcybiskupa Canterbury, ks. dra Rowana Williamsa, w episkopalnym kościele St. Paul Within the Walls w Rzymie. Kościół St. Paul Within the Walls był pierwszą nie-rzymskokatolicką świątynią zbudowaną na terenie Wiecznego Miasta. Pomimo że sami jesteśmy obecnie bardzo zajęci w naszej ‘religijnej fabryce’, przesłanie ABC spodobało nam się tak bardzo, że postanowiliśmy udostępnić je osobom nie znającym języka angielskiego.

Czytania: Ex 20, Ps 19,1; Kor 1,18-25; Jan 2.13-22

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, Amen.

Raz jeszcze pozwólcie mi podziękować za waszą gościnność. Wiem, że wasi bracia i siostry z Kościoła Anglii pragnęliby, abym przekazał wyrazy miłości i modlitwy, które kierują do anglikańskich kongregacji w tym wspaniałym mieście, ich poczucie wspólnoty z tutejszymi biskupami i duchowieństwem oraz wdzięczność za wasze świadectwo w tym miejscu.

Gdy czytałem Ewangelię na dzisiejszy poranek, przypomniały mi się wizyty w fabrykach południowej Walii, kiedy byłem tam biskupem i odwiedzałem ogromne huty w pobliżu miasta, w którym mieszkałem. Wchodząc na ten ogromny teren, słyszało się wokół ogłuszający hałas – prawdę mówiąc, w niektórych częściach zakładów trzeba było używać zatyczek do uszu oprócz hełmu ochronnego. Hałas, praca – ogłuszające i intensywne. Tak samo byłoby, gdyby wejść do świątyni w Jerozolimie w czasach Jezusa. Przypominałoby to bardziej pobyt w hucie aniżeli w przyjemnym, schludnym kościele jak ten, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni.

A co produkowano w tej wielkiej ‘fabryce’, w świątyni w Jerozolimie? Produkowano religię. Tak jak huta produkuje stal, świątynia produkowała religię. Pracowano tam intensywne i aktywnie, cały dzień i każdego dnia, a szczególnie w okresach wielkich świąt; dosłownie tysiące kapłanów pracowało tam codziennie, zarzynając zwierzęta na ofiarę. Produkowali religię, tworzyli produkt, który wywarłby na Bogu wystarczające wrażenie.

Tematem wszystkich trzech czytań dzisiejszego poranka jest właściwie różnica pomiędzy religią, którą produkujemy w religijnych fabrykach, a prawdziwym Bogiem – miłością i służbą prawdziwemu Bogu.

Na samym początku Dziesięciorga Przykazań zostajemy ostrzeżeni, aby niczego nie umieszczać w miejscu prawdziwego Boga, nie czynić zadowalających nas obrazów, ‘bałwanów’, Boga. Tak łatwo możemy zapełnić przestrzeń w naszych umysłach i naszych modlitwach Bogiem, który nas uszczęśliwia, wyprowadzonym z naszych preferencji, naszych wyobrażeń, tego, co daje nam poczucie bezpieczeństwa i wygodę. Możemy użyć tego, aby zapełnić lukę – możemy coś wyprodukować, możemy wyprodukować religię. I zamiast tajemnicy, bojaźni, piękna i wolności prawdziwego Boga, wyprowadzamy coś z wnętrza samych siebie, projektujemy to na ekran niebios i upadamy na twarz, oddając temu cześć: oto ‘religijna fabryka’.

Przed tym samym ostrzega nas św. Paweł w drugim czytaniu. Boża mądrość i Boża moc są tak odmienne od tego, co świat uważa za mądrość i moc. O ile łatwiej jest wycofać się i powiedzieć: wystarczy nam mądrość i moc, z którą damy sobie radę. ‘Niektórzy poszukują znaków, niektórzy mądrości’. Innymi słowy, jedni poszukują przejawów Bożej mocy w czymś, co bardzo przypomina magię, a inni oznak Bożej mądrości w ludzkiej filozofii, co wszystko powoduje, że czujemy się bezpieczniej i wygodniej.

Na przeciwległym biegunie tego wszystkiego jest, powtórzmy, tajemnica, bojaźń, piękno, wolność prawdziwego Boga, objawionego nam w pełnej cierpienia miłości Jezusa Chrystusa. To właśnie wyzwanie naszych czytań biblijnych dzisiejszego poranka: bałwochwalstwo czy prawda? ‘Religijna fabryka’ czy krzyż Jezusa Chrystusa? Nasze pokusy będą zawsze wieść nas z powrotem ku religijnej fabryce. Może tam być głośno, tłoczno i niewygodnie, ale daje słowo: jest nam tam dobrze. Wiemy bowiem, że coś robimy, wiemy, że wywieramy na Bogu dobre wrażenie, wiemy, że przecież nie może on nas nie kochać i nie brać poważnie, gdy tak bardzo się staramy.

A na przeciwnym biegunie: “nie będziesz czynił sobie bałwanów”. Żadnych obrazów wyprowadzonych ze świata, który rozumiesz. I odsuniesz od siebie wszystko, co uważasz za moc i sukces, co uważasz za mądrość i rozsądek. Na przeciwległym biegunie jest Bóg, który podejmuje niezmierne ryzyko zstąpienia w nasz świat, przyjęcia ludzkiego życia w Jezusie i ludzkiej śmierci, po prostu by nam pokazać, że miłości nie zakłóci ani nie usunie nic, co nazywamy porażką, ani nawet najgorsza przemoc, jakiej możemy się dopuścić. Bóg pozostaje Bogiem na krzyżu Jezusa Chrystusa i dlatego, że Bóg jest w tym momencie Bogiem, Jezus Chrystus powstał z martwych.

Wierzę, że podczas Wielkiego Postu jednym z zadań, z którymi wszyscy powinniśmy się zmierzyć, jest wejrzenie w siebie i zadanie sobie pytania, jak dalece jesteśmy zaangażowani w ‘religijną fabrykę’.  Ponieważ, pomimo wszystkiego, chrześcijanie są całkiem dobrzy w tworzeniu religijnych fabryk swoich czasów, zaś sam krzyż stał się religijną dekoracją – nie wezwaniem do odnowy życia, nie wezwaniem do nowego świata, lecz kolejną rzeczą, którą ludzie religijni produkują i do której się przywiązują.

Być może Wielki Post to czas, w którym krzyż powinien nas ponownie zaskoczyć. Czy to nie ciekawe, że, gdy w roku kościelnym nadchodzi okres pasyjny, zawieszamy zasłony na krzyżu w kościele? Oczywiście jest to okres, w którym powinniśmy myśleć o krzyżu szczególnie intensywnie. Ale czy to nie mówi nam, że powinien on nas zaskakiwać na nowo każdego roku? Powinniśmy zasłonić – usunąć – to, co myślimy o krzyżu, i zostać ostro skonfrontowani z rzeczywistością tego, co krzyż oznacza: Boga w Jezusie Chrystusie, obalającego wszystko, co uważamy za sukces i bezpieczeństwo, wszystko nawet, co myślimy o ‘religii’ jako o czynności miłej i odprężającej. Wzywającego nas do opuszczenia religijnej fabryki dla wiary; wzywającego do zaufania tej niezniszczalnej, niepokonanej miłości, tego rodzaju zaufania, który stanie się dla nas motywacją, aby dzień za dniem trwać w służbie najbiedniejszym, najbardziej przegranym i zapomnianym.

Właśnie to wołanie bowiem wyprowadza nas z religijnej fabryki i wiedzie ku służbie: służbie, miłości, ciszy, otwartości na Boga i działania wobec świata. Nie po to, aby zdobyć Bożą przychylność, lecz aby wyrazić Bożą szczodrość.W każdym Wielkim Poście powinniśmy przyjrzeć się tym różnym sposobom, w jakie zostajemy włączeni w produkcję bożków, którzy nam odpowiadają. Każdy Wielki Post to czas, by wyjść choćby o mały krok poza bałwochwalstwo, które nas wciąż więzi i popycha w kierunku starego świata. Gdy Jezus oczyścił świątynię, kiedy wyrzucił wszystkich tych ludzi zaangażowanych w produkowanie religii, stanął ze swymi przyjaciółmi w wielkiej ciszy i wielkiej przestrzeni. I powiedział: oto przestrzeń, w której wszyscy mogą się czuć jak w domu; to przestrzeń wystarczająco duża, by pomieścić wszystkich, ponieważ tutaj mieszka Bóg. Tutaj jest On u siebie w domu i tutaj jak w domu mogą czuć się wszyscy ludzie.

Kiedy zbieramy się, aby oddawać cześć Bogu, obchodzić jako ciało Chrystusa sakrament Eucharystii, wkraczamy do tej przestrzeni, którą Jezus oczyścił. Stoimy tutaj – nie zajęci, nie nerwowi, bez obsesji na punkcie tego, co produkujemy i jak odnosimy sukces, ale po prostu stoimy – w ciszy, słuchając, przyjmując. I wyciągamy nasze ręce, nie aby po coś sięgnąć, manipulować tym i wtłoczyć w nasze formy. Wyciągamy puste ręce, aby otrzymać dar życia i miłości, ciało i krew Pana w sakramencie.

Świątynia, prawdziwa świątynia, to przestrzeń, którą Jezus oczyszcza, świątynia Jego ciała. Jezus, który czyni miejsce dla nas wszystkich w swojej własnej obecności i modlitwie przed obliczem Boga Ojca. Tak różna jak to tylko możliwe od wspaniałych nabożnych hut ‘religii świątynnej’ – religii, która nie dzieje się tylko w Palestynie pierwszego wieku, ale w dwudziestym pierwszym wieku wszędzie. Dzisiejszego poranka wejrzyjmy w nasze serca, aby dostrzec, jak bardzo jesteśmy zajęci ‘produkowaniem religii’ i spróbujmy odrobiny wiosennych porządków, odrobiny tej ciszy, tej otwartości, tej postawy otwartych dłoni, do których może przyjść cud życia, Bożego życia. Tajemnica, bojaźń, piękno, wolność, a ponad wszystko miłość, której nigdy nie da się pokonać.

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, Amen.

This entry was posted in Wpisy po polsku and tagged , , , , , , , , . Bookmark the permalink .

Leave a Reply