Don't Shoot the Prophet » Lutheranism A few words of support for the ECUSA Mon, 26 Jan 2015 13:35:27 +0000 en-US hourly 1 /?v=4.3.17 Rowan Williams o reformacji Rowan Williams on Reformation /?p=7728 /?p=7728#comments Tue, 29 Oct 2013 22:02:21 +0000 /?p=7728 Continue reading ]]> polishFlagPojutrze Kościoły protestanckie obchodzą Dzień Reformacji. Również i my upamiętniamy na blogu to przełomowe wydarzenie w historii zachodniego Kościoła, które na dobre zmieniło również oblicze Kościoła Anglii, a co za tym idzie walnie przyczyniło się do narodzin anglikanizmu jako odrębnej tradycji w łonie chrześcijaństwa. W tym roku czynimy to słowami poprzedniego Arcybiskupa Canterbury, Rowana Williamsa, które zaczerpnęliśmy z jego książki The Wound of Knowledge.

Reformacja postawiła pytanie ogromnej wagi dla wszystkich chrześcijan, pytanie o to, na ile ciągła i od czego zależna jest ludzka odpowiedź Bogu. Uznała, że Kościół może błądzić, że żaden stopień scholastycznej precyzji nie zagwarantuje wierności Bogu, że w Kościele nie ma pewnego miejsca o niekwestionowanym autorytecie. Wymownie wskazała na ludzką ułomność (brokeness), porażkę rozumu i porządku. Ale uczyniła to jedynie po to, aby triumfalnie stwierdzić, że pewność Kościoła znajduje się właśnie w jego porażce, braku bezpieczeństwa i wykorzenieniu, które zawsze prowadzą go z powrotem do źródła znajdującego się w Słowie, które stało się ułomnym ciałem (broken body). Samowystarczalności chrześcijaństwa przeciwstawia się – słusznie i zdecydowanie – krzyż. Chrześcijanom szkającym znaku, pewności, ofiaruje się jedynie “znak Syna Człowieczego”, Boga ukrytego w śmierci Chrystusa… Luter przypomina zarówno katolikom jak i protestantom, że siłą chrześcijaństwa jest jego odmowa odwrócenia się od zasadniczej i trudnej prawdy o ludzkiej samodestrukcji, że to własnie tam, w miejscach najbardziej gorzkiego wyobcowania, można wyczuć głębię i zakres zwycięstwa Chrystusa i że tam może się narodzić tajemnicza radość, która przemienia wszelkie doświadczenie – to ukryte, ale przenikające wszystko wyzwolenie.  (str. 160-161)

union-jack-stars-and-stripesIn two days the Protestant Churches will celebrate Reformation Day. We too would like to commemorate this ground breaking event in the history of the Western church, which has also changed the face of the Church of England, and, what follows, has greatly contributed to the birth of Anglicanism as a separate tradition within Christianity. This year we do it quoting the formerrowan2full Archbishop of Canterbury, Dr. Rowan Williams, from his book The Wound of Knowlegde.

The Reformation put a question of the utmost gravity to all Christians, a question about the continuity and dependability of human response to God. It affirmed that the Church was capable of error; that no amount of scholastic tidiness could guarantee fidelity to God; that there was in the Church no secure locus of unquestionable authority. It pointed eloquently to human brokenness, the failure of reason and order. But it did so only to claim triumphantly that the Church’s security lay in this very failure, in the insecurity and un-rootedness which drove it always back to its spring in the Word made broken flesh. Against the self-sufficiency of Christendom is set – rightly and decisively – the cross. To Christians looking for a sign, an assurance, it offered only the ‘sign of the Son of Man’, God hidden in the death of Christ… Luther is a reminder to Catholic and Protestant alike that the strength of Christianity is its refusal to turn away from the central and unpalatable facts of human self-destructiveness; that it is there, in the bitterest places of alienation, that the depth and scope of Christ’s victory can be tasted, and the secret joy which transforms all experience from within can come to birth, the hidden but all-pervading liberation.” (p. 160-61)

]]>
/?feed=rss2&p=7728 0
All Saints – the Saints Are Among Us /?p=7040 /?p=7040#comments Wed, 31 Oct 2012 21:02:24 +0000 /?p=7040 Continue reading ]]> A few weeks ago we published our translation of The Content of Christian Faith by Archbishop Nathan Söderblom (1866-1931), Primate of Sweden, religious scholar, theologian and one of the founders of the ecumenical movement. Today, on the vigil of All Saints, we translated his reflection on who the saints are, their importance in our lives. This text too comes from the Dutch edition of the Archbishop’s reflections “Een jaar. Een woord voor elken dag van het jaar”. Archbishop Söderblom quotes in it the words of the hymn “For All the Saints”, whose rendition by Cambridge King’s College Choir we posted below.

Saints are people who were the salt in the world and contributed to preserving it from spoiling. Saints are those who let divine light shine freely, for themselves and for others. Saints are people who show with their essence, their lives, and their works that God lives. Their light shines through all times. They lighten our lives. For their light reflects God’s power and the glory of Jesus.

The fact that saints exist makes life more valuable and easier to live. For they help us understand that God lives. They are not a group, party or organization, perhaps they even don’t always agree with each other. Not aware of it, they come to the foreground and give us something even not because of what they do for us, for our case and for others, but because of what they are, the honesty, love and authenticity which characterize their essence. Considering themselves as those who receive, they make also us humbly and teach us. Considering themselves incapable to anything, they elevate us. I do not say that we seek contact with them and exchange favors in daily life. But when it happens accidentally that we meet them, it gives us joy and happiness. And if this doesn’t happen, even though not wanting this perhaps, we thank God for them. This is the task we all were entrusted with, to reveal God’s life in our own essence, despite all obstacles and adversities. It is the task of us all to show that God lives.

Nathan Söderblom

This circle broadens far beyond the twelve tribes of Israel, to include all Christianity and even beyond Christianity, to include all these numerous peoples, times and languages, all people who lived not for earthly things and their own material gains, but for eternal good. It broadens to include all who show us that the human being is not only a child of this earth, but that her destiny is to live in blessed communion with God.

When we become discouraged and weary, when we think that our struggles are pointless and our attempts skewed or half-unreal and amazingly vulnerable, we should raise our eyes to the “great multitude that no one could count, from every nation, tribe, people and language.”

]]>
/?feed=rss2&p=7040 0
Pamiątka Wszystkich Świętych – święci są wśród nas /?p=7036 /?p=7036#comments Wed, 31 Oct 2012 20:11:42 +0000 /?p=7036 Continue reading ]]> Kilka tygodni temu zamieściliśmy nasze tłumaczenie tekstu Treść wiary chrześcijańskiej autorstwa Arcybiskupa Nathana Söderbloma (1866-1931), prymasa Szwecji, religioznawcy, teologa, jednego z twórców ruchu ekumenicznego. Dzisiaj, w przededniu Pamiątki Wszystkich Świętych, przetłumaczyliśmy jego refleksje na temat tego, kim są święci, jakie jest ich znaczenie w naszym życiu. Tekst ten również pochodzi z wydanego po niderlandzku zbioru rozważań Nathana Söderbloma pt. “Een jaar. Een woord voor elken dag van het jaar”. Arcybiskup cytuje w nim słowa hymnu “For All the Saints” (“Za wszystkich świętych”f), który zamieszczamy w wykonaniu King’s College Choir Cambridge.

Święci to ludzie, którzy byli solą w świecie i przyczynili się do zachowania go przed zepsuciem. Święci to ci, którzy pozwalają swobodnie świecić boskiemu światłu, dla siebie samych i dla innych. Święci to ludzie, którzy swoją istotą, swoim życiem i swoimi czynami pokazują, że Bóg żyje. Ich światło promieniuje przez wszystkie czasy. Oświetlają nam życie. Ich światło bowiem odbija Bożą moc i wspaniałość Jezusa.

To, że istnieją święci, czyni życie bardziej wartościowym a także łatwiejszym do przeżycia. Oni bowiem pomagają nam zrozumieć, że Bóg żyje. Nie tworzą grupy, partii czy organizacji, być może nawet nie zawsze zgadzają się ze sobą. Sami o tym nie wiedząc, wysuwają się na czoło i obdarowują nas czymś, nawet nie przez to, co czynią dla nas, dla naszej sprawy, czy dla innych, lecz przez to, czym sami są, przez uczciwość, miłość i autentyzm, które charakteryzują ich istotę. Sami uważając się za tych, którzy otrzymują, nakłaniają i nas do pokory i uczą. Uważając się za niezdolnych do niczego, wynoszą nas. Nie twierdzę, że szukamy z nimi kontaktu i wymieniamy się z nimi przysługami w codziennym życiu. Gdy jednak przypadkiem się zdarzy, że ich spotkamy, daje nam to radość i szczęście. Jeżeli zaś się nie zdarzy, to może nawet tego nie pragniemy, a jednak dziękujemy Bogu za to, że istnieją. To zadanie, które powierzono nam wszystkim, abyśmy objawiali Boże życie w naszej własnej istocie, pomimo wszelkich przeszkód i wszelkich przeciwności. To zadanie nas wszystkich, abyśmy świadczyli, że Bóg żyje.

Nathan Söderblom

Ten krąg poszerza się, wykraczając daleko poza dwanaście plemion Izraela, aż po całe chrześcijaństwo na świecie a nawet i poza chrześcijaństwo, aż po wszystkie te rozliczne ludy, czasy i języki, po wszystkich tych ludzi, którzy żyli nie dla rzeczy ziemskich i nie dla własnych, doczesnych korzyści, ale dla tego, co wiecznie dobre. Rozszerza się aż po wszystkich, którzy nam pokazują, że człowiek nie jest tylko dzieckiem tego świata, lecz jego przeznaczeniem jest żyć w błogosławionej wspólnocie z Bogiem.

Gdy ulegamy zniechęceniu i zmęczeniu, gdy uważamy, że nasze zmagania są bezsensowne, a nasze starania wypaczone, nieautentyczne, albo na poły nierzeczywiste i zadziwiająco kruche, powinniśmy wznieść oczy na “wielki tłum, którego nikt policzyć nie może z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków”.

]]>
/?feed=rss2&p=7036 0
Święto Reformacji /?p=7026 /?p=7026#comments Sun, 28 Oct 2012 22:41:16 +0000 /?p=7026 Continue reading ]]> Za trzy dni przypada 505. rocznica czegoś, co prawdopodobnie nigdy nie miało miejsca, a jednak pociągnęło za sobą falę wydarzeń znanych pod nazwą Reformacji XVI w. albo protestanckiej Reformacji. 31 października 1517 r. mnich-augustianin i profesor Uniwersytetu w Wittenberdze, Marcin Luter, przybił według tradycji swoje 95 tez przeciwko odpustom na drzwiach kościoła zamkowego. Tę tradycję ewangelicy, choć są skądinąd pryncypialnymi krytykami wielu kościelnych tradycji, pielęgnują ze szczególnym pietyzmem. Dlatego w niektórych wspólnotach ewangelickich w najbliższą środę, a w innych już dziś, obchodzono Święto (albo Niedzielę) Reformacji. W ubiegłych latach zamieszczaliśmy z tej okazji teksty ks. Erica Swenssona poświęcone mniej znanym aspektom teologii Lutra. Nadal zachęcamy do ich lektury. Znajdziecie je pod tagiem Lutheranism. W tym roku w ramach przypominania dorobku zmarłego w 2011 r. kaznodziei i etyka z Harwardu, ks. prof. Petera J. Gomesa, zdecydowaliśmy się na zamieszczenie jego kazania na Niedzielę Reformacji, zwłaszcza że Ewangelia, do której nawiązuje w swoich rozważaniach, jest Ewangelią przypadającą również na dzisiejszą niedzielę.

Protestancki dylemat
(Jr 31:7-9; Ps 126; Hb 7:23-28; Mk 10:46-52)

Jeszcze całkiem niedawno przynajmniej protestanci powszechnie wiedzieli, kto to taki protestant. W ostatnią niedzielę października protestanci zbierali się, aby świętować, że protestant to nie rzymskokatolik. W Niedzielę Reformacji afirmowano spuściznę reformacyjnego i ewangelicznego protestantyzmu ze szczególnym naciskiem na wkład Marcina Lutra. Najczęściej jednak polegało to na afirmowaniu tego, co negatywne. Niczym ów Faryzeusz z opowieści o Faryzeuszu i celniku, radowaliśmy się, że nie jesteśmy jak inni – to znaczy jak katolicy.

Przypominam sobie Niedziele Reformacji z mojej młodości, ponad czterdzieści lat temu w Plymouth w stanie Massachusetts. W sensie kulturowym miasto było protestanckie. W końcu założyli je Ojcowie i Matki Pielgrzymi zaraz po opuszczeniu Mayflower, a trudno o coś bardziej protestanckiego niż to. Jednak żyła tam też liczna populacja katolików, potomków emigrantów, którzy przybyli w XIX w., aby pracować w młynach. Zapełniali oni dwa duże i żywotne kościoły.

Nie było otwartej wrogości pomiędzy tymi dwiema wspólnotami i można powiedzieć, że włoscy, irlandzcy i portugalscy katolicy dzielnie zmierzali ku spełnieniu obowiązującego wtedy w Ameryce marzenia o pełnej integracji kulturowej. Istniejąca od pokoleń wspólna edukacja, wspólne interesy ekonomiczne i narodowe oraz wzrastająca interakcja społeczna sugerowały, że dawna granica pomiędzy “rdzennymi”, tzn. jankeskimi protestantami, i wszystkimi innymi zanikała. Jedynie w sferze religii pozostawała ona trwale ustalona. Katolicy i protestanci rzadko odwiedzali nie swój kościół z wyjątkiem okazyjnych ślubów i pogrzebów, na których każdy czuł się bardzo obco.

Protestanci nie byli zresztą o wiele bardziej ekumeniczni między sobą. Rzadko się zdarzało, by baptyści dołączali do metodystów czy kongregacjonaliści spędzali czas z episkopalianami. Unitarianie, stanowiący od pokoleń zamożny establishment, przebywali we własnym gronie i czcili przodków. Tylko w Święto Reformacji protestanci na chwilę rezygnowali z delikatnej wrogości do siebie nawzajem i, w perwersyjnej parodii ruchu ekumenicznego, jednoczyli się we wrogości do katolików.

Któregoś roku zaprosili niesławnego byłego katolickiego księdza, Emmetta McLouglina, aby przemawiał na wspólnym nabożeństwie w Święto Reformacji. Wyrobił on sobie coś w rodzaju sławy dzięki książce, w której obnażał Kościół rzymski, i przez odczyty, które wygłaszał po całym kraju. Potwierdzał najgorsze lęki i uprzedzenia protestantów na temat lubieżnych księży i zakonnic oraz niepohamowanych ambicji hierarchii, zmierzających do podporządkowania sobie szkół publicznych i uczynienia ze Stanów Zjednoczonych kolonii Watykanu. Bycie katolikiem w małomiasteczkowej protestanckiej Ameryce w ostatnią niedzielę października w tamtych czasach przypominało być może bycie Żydem w średniowiecznej katolickiej Europie w Wielki Piątek.

To, Bogu dzięki, w większości należy już do zamierzchłej przeszłości. Obecnie rzymskokatolicy regularnie śpiewają “Cudowną Bożą Łaskę” i “Warownym Grodem”, zaś dla wielu protestantów papież jest jednym z ostatnich bastionów ortodoksji. Atakowanie katolików nie jest tym “co się robi” w Niedzielę Reformacji, a protestancka tożsamość, która nadal definiuje się przez to, czym nie jest, znajduje się w pogłębiającym się kryzysie. Co więc mamy robić w Niedzielę Reformacji?

Na początek możemy upewnić się, że nie czytamy lekcji biblijnych na dzisiaj jak gdyby powstały, aby zdefiniować problemy Reformacji. To może wydawać się oczywiste, ale nie jest dość oczywiste, aby uniemożliwić beztroskim kaznodziejom i słuchaczom zakładanie, że List do Hebrajczyków 7:23, ze swoją krytyką ówczesnych kapłanów, ma coś do czynienia z klerykalnymi nadużyciami Rzymu, albo że ślepota w 10. rozdziale Ewangelii Marka to ślepota przedreformacyjnego Kościoła. To prawda, że czytamy partykularnie, to znaczy, że zawsze podchodzimy do tekstu z tego punktu widzenia, w którym się znajdujemy. Pogląd głoszący, że jesteśmy obiektywni czytając, to mit, który uczynił wiele złego, jak jasno pokazuje historia umotywowanej biblijnie nietolerancji. Tak więc jeśli musimy wejść w tekst – a nie można inaczej – róbmy to bez arbitralnej optyki reformacyjnej, bądź, przynajmniej, bądźmy świadomi, że istnieje Ewangelia sprzed roku 1517. To Ewangelia, do której się odnosimy i która do nas przemawia przez wieki.

Dlaczego mielibyśmy zdobyć się na ten wysiłek? Na pewno nie po to, by demonizować, umniejszać czy dokonywać dekonstrukcji naszego protestanckiego dziedzictwa. W naszym głoszeniu, naszym sposobie czytania i naszym nauczaniu próbujemy raczej znaleźć nasze miejsce w Piśmie i odnaleźć w nim słowo dla nas, które nie jest uzależnione od arbitralnych rozróżnień na protestancki i katolicki sposób czytania.

Jeżeli katolicy i protestanci w tych oświeconych czasach dzielą ze sobą jakąś wiarę, to jest to wiara, że Bóg i Jego słowo nie są ograniczone przez kontekst kulturowy i uprzedzenia, w których jesteśmy przyzwyczajeni działać. Jeżeli weźmiemy poważnie lament Jeremiasza, najlepszym punktem wyjścia, albo ponownego wejścia w tekst, może być zrozumienie, że jesteśmy wśród chromych i ślepych, i tych, których zgromadzono z najdalszych zakątków ziemi, aby “powrócili wielką gromadą, przyszli z płaczem”. To o nas, nie jako protestantach czy chrześcijanach, ale jako o tych, którzy byli straceni dla tego, który dość nas kocha, aby chcieć nas odzyskać.

To więc w tym sensie śpiewamy w Psalmie 126: “Wielkie rzeczy uczynił nam Pan: staliśmy się radośni”. Rozumiemy też wraz ze ślepcem, że odzyskanie wzroku umożliwiło wyruszenie w drogę za Jezusem. Tak więc Reformacja to w rzeczywistości re-kreacja [nowe stworzenie], a my otrzymujemy możliwość dalej realizować Bożą wolę w naszym życiu.

Źródło

]]>
/?feed=rss2&p=7026 0
Reformation Sunday /?p=7025 /?p=7025#comments Sun, 28 Oct 2012 21:09:54 +0000 /?p=7025 Continue reading ]]> In three days we will celebrate the 505th anniversary of something that most likely never happened, and yet lead to the events we know as the 16th c. Reformation or Protestant Reformation. Tradition has it that on October 31 1517 an Augustinian monk and professor at the University in Wittenberg, Martin Luther, nailed his 95 theses to the door of the Castle Church. Protestants, even though principled critics of many church traditions, cherish this tradition very much. That is why many Protestant communities cekebrated Reformation Sunday today. In previous years, we published on this occasion articles by the Rev. Eric Swensson on less known aspects of Luther’s theology. We still encourage you to read them. You will find them under the tag Lutheranism. This year, willing to remember the legacy of the late Rev. Peter J. Gomes, preacher and professor of ethics at Harvard who died in 2011, we reprint his sermon on Reformation Sunday, also because the Gospel reading he refers to in the sermon is also today’s reading.

Protestant Dilemma
(Jer. 31:7-9; Ps. 126; Heb. 7:23-28; Mk. 10:46-52.)

Once upon a fairly recent time it was common knowledge, at least to Protestants, what a Protestant was. On the last Sunday in October Protestants gathered together to celebrate the fact that a Protestant was not a Roman Catholic. Reformation Sunday was meant to affirm the inheritance of a reformed and evangelical Protestantism, with a particular emphasis upon the contributions of Martin Luther. More often than not, however, it was an exercise in affirming the negative. Like the Pharisee in the story of the Pharisee and the Publican, we rejoiced that we were not like others — that is, like Catholics.

I recall the Reformation Sundays of my youth, 40-plus years ago in Plymouth, Massachusetts. Culturally, the town was Protestant. After all, it had been founded by the Pilgrim Fathers and Mothers fresh off the Mayflower, and you could not get more Protestant than that. But the town enjoyed a large Catholic population, descendants of immigrants who had come in the 19th century to work in the mills, and they filled two large and thriving churches.

There was no overt hostility between the two communities, and one might have argued that the Italian, Irish and Portuguese Catholics were well on their way toward the then-prevalent American dream of total cultural assimilation. Generations of common schooling, shared economic and patriotic interests and increasing social intercourse suggested that the old dividing line between “natives,” meaning the Yankee Protestants, and everybody else was vanishing. It was only in religion that the line was still firmly fixed. Catholics and Protestants rarely entered one another’s churches except for the occasional wedding or funeral, when each felt thoroughly foreign in the other’s place.

Protestants were hardly more ecumenical among themselves, and it was rare that Baptists joined up with the Methodists, or that Congregationalists spent time with Episcopalians. The Unitarians, the old moneyed establishment, stayed to themselves and worshipped their ancestors. Only on Reformation Day did the Protestants suspend their mild hostilities toward each other and, in a perverse parody of an ecumenical movement, unite in hostility toward the Catholics.

One year the Protestants invited a notorious former Catholic priest, Emmett McLoughlin, to speak at the union service on Reformation Day. He had made something of a name for himself through a book in which he denounced the Roman Church and through nationwide speaking tours. He confirmed the worst fears and prejudices of Protestants about lascivious priests and nuns and the unbridled ambitions of the hierarchy to subvert the public schools and make the U.S. a satrapy of the Vatican. To be a Catholic in small-town Protestant America on the last Sunday in October in those days was perhaps similar to being a Jew in medieval Catholic Europe on Good Friday.

That, thank God, is mostly ancient history. Now Roman Catholics routinely sing “Amazing Grace” and “A Mighty Fortress Is Our God,” and for many Protestants the pope is one of the few bastions of orthodoxy left standing. Catholic bashing is not the “done thing” on Reformation Sunday, and a Protestant identity that continues to define itself by what it is not is in an increasing state of crisis. What are we to do on Reformation Sunday?

To begin with, we can make sure we don’t read the lessons for the day as if they were written to define the issues of the Reformation. That may seem obvious, but not obvious enough to prevent careless preachers and listeners from assuming that Hebrews 7:23, with its criticism of the former priests, has to do with the clerical abuses of Rome, or that the blindness in Mark 10 has to do with the blindness of the prereformed church. It is true that we read in particular; that is, we always come to the text from where we are. The notion of our objectivity in reading is a myth, one which has done much damage, as the history of biblically based intolerance will amply demonstrate. So, if we must insert ourselves into the text, and there is no way not to do so, let us do so without the arbitrary lenses of the Reformation, or, at the very least, let us be mindful that there is a pre-1517 gospel. That is the gospel to which we appeal and which appeals across the ages to us.

Why should we make the effort? Certainly not to demonize, diminish or deconstruct our Protestant inheritance. Rather, in our preaching, our reading and our teaching we seek to find our place in the scriptures, and to find the scriptures’ word for us that is not dependent upon the arbitrary lines of a Protestant or a Catholic reading.

If Catholics and Protestants in these enlightened times share any belief, it is that God and the word of God are not constrained by the cultural context and prejudices in which we have been accustomed to operate. If we take seriously the laments of Jeremiah, the best point of departure and of re-entry into the text may be to understand that we are among the lame and the blind and those gathered from the farthest parts of the earth “a great company, they shall return here. With weeping they shall come.” This is about us, not as Protestants or Christians, but as those once lost to the one who loves us enough to want us back.

It is in that sense, then, that we sing with Psalm 126, “The Lord has done great things for us; we are glad.” Here too we understand with the blind man that the recovery of his sight made it possible for him to follow Jesus “on the way.” Thus reformation is really re-creation, and we are enabled to get on with God’s will for our lives.

Source

]]>
/?feed=rss2&p=7025 0
To live together as Lutherans and Episcopalians do /?p=6925 /?p=6925#comments Thu, 11 Oct 2012 14:38:18 +0000 /?p=6925 Continue reading ]]> Over a decade ago the Episcopal Church has entered into a full communion agreement with the Lutheran Church in America (ELCA). But how does this agreement function in practice? Neva de Mayo came to Poland for the Congress of Lutheran Women. In the interview given to Dariusz Bruncz she talked among other things about the cooperation of Lutherans and Episcopalians on the local level. Below we reprint this fragment of the interview. (We alone are responsible for all typos and other imperfections as we prepared the transcript.)

And how does it look like in your parish, which operates in practice within the structures of two denominations – the Lutheran and the Episcopal Church?

The Presiding Bishops of the two churches, Bishop. Mark S. Hanson and Bishop Katharine Jefferts Schori

We had financial problems, neither one of us could afford a pastor. So by being willing to come together, and each pay half, we could afford to salary a pastor. So that’s what we did. Our pastor had to be approved by the Episcopal Church as well as the Lutheran Church and she still has to, how to say it… answer to the Episcopal bishop as well as the Lutheran bishop, as to how her church is doing and what she is doing. In just a week or so she will attend the Episcopal, I think they call it a convention, to represent her congregation, so I know there’s interactions. I’m also serving at the Episcopal Diocesan Council, I have voice but no vote. That way they have a Lutheran representative so they can get the Lutheran viewpoint on the things the Episcopal Church is doing. I know that our pastor, if someone is an Episcopalian and they want her to do a wedding structured like an Episcopal would have it, will do it for them that way. So it’s really the pastor that has the real challenge to learn and make sure she offers each denomination what they expect. But on the Sunday morning, one week we meet in the Episcopal Church, the next we meet in the Lutheran church building, and whichever building we are in, she will use their liturgy. And the main difference I see is that Lutherans sing a lot of their liturgy and the Episcopals read theirs. Often we will have a lay reader and when she reads the prayers, or he, the Episcopals will have a section where they pray for the dead, and of course Lutherans don’t do that. And I don’t know if this was officially decided or unofficially decided, but the Episcopals, when they get to those paragraphs, skip them. And now coming up soon we, the Lutherans, will celebrate Reformation Sunday. The Episcopalians don’t celebrate that day, but they celebrate All Saints Day, so we will have two celebrations. And if the Lutherans want to participate in All Saints Day, we can, and if the Episcopals want to celebrate Reformation with us, they can.

You have described extensively various liturgical practices resulting from different types of spirituality. Do you see what your parish practices as something that can be confusing or rather inspiring? You were raised in the Baptist church and several years ago converted to Lutheranism. And if you combine all these experiences of different forms of spirituality of people often coming from many different churches, what does it mean for the parish?

I think it is inspiring. What you are calling spirituality, I would call tradition. We had certain traditions within our denominations, but the spirituality is just the beliefs about the Bible itself, the belief about God and the experience of God in our lives, and it doesn’t matter so much what your denomination is if you know God as your Savior, and he is really in your life, and you’re trusting him, you look to him for your guidance in life. The other things are just traditions that you can enjoy or choose not to. I think that the Episcopals and the Lutherans have done well in this church, because of the emphasis on Bible study, what does the Bible say. As long as our focus is on the word of God, then the traditions about how we worship don’t get in the way of our harmony.

]]>
/?feed=rss2&p=6925 0
Żyć ze sobą jak luteranie z episkopalianami /?p=6921 /?p=6921#comments Thu, 11 Oct 2012 14:30:05 +0000 /?p=6921 Continue reading ]]> Ponad dziesięć lat temu Kościół episkopalny zawarł porozumienie o pełnej wspólnocie eklezjalnej z Kościołem Luterańskim w Ameryce (ELCA). Jak jednak to porozumienie funkcjonuje w praktyce? Pani Neva de Mayo przebywała w Polsce z okazji Forum Kobiet Luterańskich. W wywiadzie udzielonym Dariuszowi Brunczowi opowiedziała m.in. o współpracy luteran i episkopalian na niwie lokalnej. Ten fragment wywiadu publikujemy. Całość możecie przeczytać na stronie ewangelickiej parafii św. Trójcy w Warszawie.

A jak to konkretnie wygląda w pani parafii, która funkcjonuje praktycznie w strukturach dwóch wyznań – luterańskiego i episkopalnego (anglikańskiego)?

Zwierzchnicy obydwu Kościołów, bp. Mark S. Hanson i bp. Katharine Jefferts Schori

Mieliśmy problemy finansowe i ani parafia luterańska, ani episkopalna nie mogły sobie pozwolić na zatrudnienie księdza, więc ustaliliśmy, że złożymy się na duchownego i każda z parafii zapłaci połowę uposażenia. Nasz pastor – obecnie jest nią kobieta wyznania luterańskiego – musiałaby zaaprobowana przez władze obydwu Kościołów, więc zgodnie z anglikańskimi kanonami odpowiada również przed ordynariuszem diecezji episkopalnej. Uczestniczy zarówno w synodach diecezjalnych Kościoła luterańskiego, jak i episkopalnego, na których reprezentuje naszą parafię. Ponieważ mamy pełną wspólnotę ołtarza i ambony z Kościołem episkopalnym i współpraca jest konieczna, także i ja w imieniu naszej parafii reprezentuje luteran w Episkopalnej Radzie Diecezjalnej, aby luterański punkt widzenia został również uwzględniony. Mogę zabierać głos, jednak nie mogę głosować. Nasza pani pastor odprawia nabożeństwa zarówno w obrządku episkopalnym, jak i luterańskim – dotyczy to również ślubów i innych czynności kościelnych, więc dla niej jest to największe wyzwanie, aby sprostać oczekiwaniom obydwu wspólnot. W niedzielę spotykamy się na nabożeństwo raz w kościele luterańskim, a raz episkopalnym. Różnice widać chociażby w śpiewie – luteranie mają więcej śpiewanej liturgii, podczas gdy episkopalianie recytują. Gdy podczas nabożeństwa episkopalnego następuje wg liturgicznych formularzy modlitwa za zmarłych, episkopalianie pomijają ten fragment, uwzględniając to, że luteranie nie modlą się za zmarłych. Są również inne sytuacje – episkopalianie nie obchodzą Święta Reformacji, a my nie obchodzimy Pamiątki Świętych Pańskich, a jednak wspólnie uczestniczymy w naszych nabożeństwach.

Szeroko opisała pani różne praktyki liturgiczne wynikające z innej duchowości. Czy to, co praktykuje pani parafia postrzega pani jako coś, co może w pewnym stopniu wprowadzać zamieszanie czy zamęt, czy raczej jest to coś… inspirującego? Wychowała się pani w Kościele baptystycznym i kilkanaście lat temu przeszła do Kościoła luterańskiego i jeśli połączyć te wszystkie punkty, a więc doświadczenia różnych form duchowości ludzi wywodzących się często z wielu wspólnot, to jakie to ma znaczenie dla parafii?

Myślę, że jest to inspirujące. To, co pan nazywa duchowością, nazwałabym tradycją. Mamy pewne tradycje w naszych wyznaniach, ale duchowość odnosi się w mojej ocenie bardziej do tego, co przeżywamy w spotkaniu z Pismem Świętym, do wiary w Boga i doświadczania Go w naszym życiu. Nie ma zatem znaczenia, do jakiego Kościoła ktoś należy, jeśli poznałeś/aś Boga jako swojego Zbawiciela i On naprawdę jest w Twoim życiu, ufasz Mu i Jemu zawierzasz swoje życie. Czymś innym są tradycje, które można lubić lub nie. Myślę, że episkopalianie i luteranie dobrze funkcjonują w naszej parafii, głównie poprzez nacisk na studium biblijne, koncentrowanie się na Słowie Bożym, a różne tradycje, jakie praktykujemy, nie przeszkadzają nam w naszej harmonii.

]]>
/?feed=rss2&p=6921 0
The Content of Christian Faith /?p=6827 /?p=6827#comments Sun, 30 Sep 2012 21:49:40 +0000 /?p=6827 Continue reading ]]> When a few months ago (on July 12) Nathan Söderblom (1866-1931) was commemorated in the liturgical calendar – the Primate of Sweden, world-renowned religious scholar, theologian and ecumenist – we wanted to commemorate him somehow also on our blog. Unfortunately, the beginning of the summer was too busy for us to realize these plans. But Archbishop Söderblom is worth reading even without a special occasion, in particular because, unlike his academic works and addresses given on various special occasions (as when he was awarded the Peace Nobel Prize), his pastoral and spiritual reflections are much less known. But it is in them that we encounter not so much a great historical figure, but a living man who follows the same path of faith that we too follow in our lives: marked by doubts and dilemmas.

Since Pradusz is the lucky owner of a collection of Söderblom’s reflections many years ago published in Dutch, “Een jaar. Een woord voor elken dag van het jaar”, we translated a fragment of one of the pieces (in the collection it is meant for October 9). Of course, it is a translation of a translation, which doubtlessly distorts the thoughts of the author, but unfortunately neither of us speaks Swedish and we do not have a copy of the original collection. Their content seemed so inspiring to us, however, that we decided to share it with you on the blog. Under the text we posted, as a sort of vocal-musical illustration, a rendition of the well-known hymn “Nearer, my God, to Thee” in Swedish. (You can find the text of the hymn and read more about it here.)

Faith, the true content of the Christian faith,  is not a greater or smaller number of claims; the content of faith and trust is God himself. Faith lives in God with Christ and does not depend on rationed food. Faith is overwhelmed by the fullness of God in Scripture, in history, in the life of an individual, in – sometimes very intimate, then again so difficult – prayer relationship with the Most High, in community with the living Savior who speaks and acts in the Gospels, suffers, dies and who is glorified among his disciples, in the works of the Spirit both in the community and in our hearts. How can faith express the whole richness, how can it express the revelation, the ceaseless acting of God, which breaks through the bitter tragedy of human life and is to be heard in our weak, splintered life as a mighty organ chord? His thoughts are not our thoughts.

When the human being puts this all together as beautifully as he can, through which the whole world and everything that happens in it becomes  beautiful – a (if sometimes slightly distorted) – harmonious whole, reality emerges and destroys the whole harmony. We have to acknowledge painfully that our capabilities are not sufficient. Sharp contradictions manifest themselves as towering mountain peaks on the horizon. We will not overcome them. But amidst this painful chaos, where nothing is clear, we encounter God’s love which gives us the sense of higher coherence and deeper meaning than the coherence and meaning we are able to see and comprehend. It is God that we have to take account of in our lives and in the wondrous world events. The mystery of salvation penetrates, no, actually brakes through our existence. If we are granted to take part in it, will we argue about this or other formula, allowing our attention to be turned away from God in Christ himself without our noticing it? Making compromises with violence offends the one who in his mercy granted us new life and who, through suffering and ordeals, through various sorts of intellectual activity, through people and circumstances, have revealed himself and his work in our times in a manner only rarely encountered in the past. We have to describe and praise the work of God so that eyes may be opened and see the miracles which God made and continues to make. In this movement of the Spirit everything finds its place, not as boards in a fence, of which one is sometimes torn out in order to gain easier access to the garden, but as those from which a ship is built – the ship of faith. For there is no doubt for me that the Noah’s ark of faith is to be made of this, which will rescue souls from the flood and will get them out of the swamp called “Hopelessness.” This is the mystery of the cross.

For me everything is absorbed by the one big question – the question of reconciliation and healing [restoration.]  Do we see God’s way in the terrible chaos of this world; the way which for the human reason is a source of offense, but remains the only possible way? This way does not avoid the tragedy of human life but goes through the very middle of it.

]]>
/?feed=rss2&p=6827 0
Treść wiary chrześcijańskiej /?p=6820 /?p=6820#comments Sun, 30 Sep 2012 20:04:25 +0000 /?p=6820 Continue reading ]]> Gdy kilka miesięcy temu (12 lipca) w kalendarzu liturgicznym przypadała pamiątka Nathana Söderbloma (1866-1931) – prymasa Szwecji, światowej sławy religioznawcy, teologa i ekumenisty – chcieliśmy poświęcić mu na naszym blogu nieco uwagi. Niestety nawał zajęć, który towarzyszył początkowi tego lata, udaremnił te plany. Jednak abp Söderblom to ktoś, do kogo warto nawiązać również bez żadnej szczególnej okazji, zwłaszcza, że w odróżnieniu od prac naukowych i przemówień wygłaszanych przy rożnych szczególnych okazjach (jak np. nadanie mu Pokojowej Nagrody Nobla), jego rozważania religijno-duszpasterskie  i duchowościowe są zdecydowanie mniej znane. A przecież to właśnie w nich spotykamy nie tyle wybitną postać historyczną, co żywego człowieka, który podąża tą samą, usianą wątpliwościami i rozterkami, drogą wiary, którą i my przemierzamy w naszym życiu.

Ponieważ Pradusz jest szczęśliwym posiadaczem wydanego wiele lat temu w Amsterdamie po niderlandzku zbioru rozważań Nathana Söderbloma pt. “Een jaar. Een woord voor elken dag van het jaar”, przetłumaczyliśmy fragment jednego z zawartych w nim tekstów (w zbiorze jest on przeznaczony na 09 października). Oczywiście jest to przekład przekładu, co bez wątpienia w jakimś stopniu zniekształca myśl autora, ale niestety żaden z nas nie włada językiem szwedzkim, nie posiadamy też oryginalnego wydania tych rozważań. Ich zawartość wydała nam się jednak na tyle inspirująca, że postanowiliśmy podzielić się nią z Wami za pośrednictwem bloga. Pod tekstem umieściliśmy, jako rodzaj wokalno-muzycznej ilustracji, wykonanie znanej pieśni ‘Być blizej Ciebie chcę’  po szwedzku (tekst polski i angielski znajdziecie tutaj).

Wiara, prawdziwa treść wiary chrześcijańskiej, to nie większa lub mniejsza liczba twierdzeń; treścią wiary i zaufania jest sam Bóg. Wiara żyje w Bogu z Chrystusem i nie jest zdana na racjonowany pokarm. Wiara zachłystuje się pełnią Boga w Piśmie, w dziejach, w życiu pojedynczego człowieka, w – czasami bardzo intymnej, to znów jakże trudnej – relacji modlitewnej z Najwyższym, we wspólnocie z żywym Zbawicielem, który przemawia i działa w Ewangeliach, cierpi, umiera i który zostaje przemieniony pośród swych uczniów, w działaniu Ducha zarówno we wspólnocie jak w naszych sercach. Jakże ma ona wyrazić całe to bogactwo, jak ma wyrazić objawienie, bezustanne działanie Boga, które przebija przez gorzki tragizm życia ludzkiego i rozbrzmiewa w naszym słabym i rozpadłym na kawałki życiu niczym potężny akord organowy? Jego myśli to nie myśli nasze.

Gdy tylko człowiek poskłada to razem jak tylko najładniej potrafi, przez co cały świat i wszystko, co się na nim dzieje, tworzy bardzo piękną, nawet jeżeli od czasu do czasu nieco zakłócaną, harmonijną całość, rzeczywistość wysuwa się jednak znów na czoło i psuje całą harmonię. Z bólem musimy dostrzec, że nasze możliwości są niewystarczające. Ostre sprzeczności ukazują się niczym strzeliste szczyty górskie na horyzoncie. Nie pokonamy ich. Jednak pośród tego bolesnego chaosu, w którym nic nie jest jasne, natrafiamy na Bożą miłość, która obdarowuje nas poczuciem wyższej spójności i głębszego sensu, aniżeli ta spójność i ten sens, które jesteśmy w stanie dostrzec i pojąć. To właśnie z Bogiem powinniśmy się liczyć w naszym życiu i w przedziwnym biegu spraw na świecie. Misterium zbawienia przenika, a właściwie przedziera się przez naszą egzystencję. Jeżeli otrzymaliśmy w nim udział, czyż będziemy się jeszcze wykłócać o takie czy inne sformułowanie, pozwalając, by nasza uwaga została niepostrzeżenie odwrócona od samego Boga w Chrystusie? Zawieranie kompromisów z przemocą obraża tego, który w swym miłosierdziu obdarował nas nowym życiem i który przez cierpienie i próby, przez rożne rodzaje aktywności umysłowej,  przez ludzi i okoliczności, objawił siebie samego i swoje dzieło w naszych czasach tak, jak to jedynie rzadko bywało w przeszłości. Musimy opisywać dzieło Boże i wysławiać je, aby otworzyły się oczy i dojrzały cuda, które Bóg czynił i czyni. W tym poruszeniu Ducha wszystko znajduje swoje miejsce, nie jak deski w płocie, z których z czasem wyrywa się kolejną, by łatwiej dostać się do ogrodu, ale niczym te, z których buduje się okręt – okręt wiary. Nie ma bowiem dla mnie wątpliwości, że ma z tego powstać arka Noego wiary, która uratuje duszę z potopu i wydostanie się z bagna zwanego ‘Beznadzieją’. Oto tajemnica krzyża.

Dla mnie istnieje tylko jedna pochłaniająca wszystko kwestia – kwestia pojednania i uzdrowienia [naprawy]. Czy dostrzegamy Boża drogę w straszliwym chaosie tego świata; drogę, która dla ludzkiego rozumu jest źródłem zgorszenia, a jednak pozostaje jedyną rzeczywiście możliwą do przejścia drogą? Droga ta nie omija tragizmu ludzkiego życia lecz wiedzie przez sam jego środek.

]]>
/?feed=rss2&p=6820 0
Rzeczywista Obecność /?p=6394 /?p=6394#comments Thu, 31 May 2012 00:31:53 +0000 /?p=6394 Continue reading ]]>

Najlepsze kazanie o Eucharysti jakie słyszałem od bardzo długiego czasu. I to wygłoszone przez metodystę.

Tymi słowami skomentował nasz znajomy z Facebooka, Joe Rawls, jedno z ostatnich kazań ks. dra Gregory’ego S. Neala, pastora Zjednoczonego Kościoła Metodystów w Teksasie. I rzeczywiście trudno zaprzeczyć, że Gregowi udało się po raz kolejny przedstawić niełatwy temat Rzeczywistej Obecności Jezusa Chrystusa w Eucharystii w sposób zrozumiały dla każdego. Raz jeszcze dziękujemy za udostępnienie nam transkryptu, który z przyjemnością publikujemy. Dołączony film zawiera nie tylko kazanie, ale również  nagranie sakramentu Komunii Świętej sprawowanego w Northgate United Methodist Church, gdzie ks. Greg Neal pełni posługę duszpasterską. Ponieważ kazanie i liturgia komunijna stanowią w tym wypadku nierozłączną jedność, dołączamy również jej przekład.

Jan 6:35-63

Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”. (Jan 6:51)

OK, Jezu, to jest naprawdę trudna sprawa. Po pierwsze dlatego, że Jezus czyni jedną z najmocniejszych deklaracji [zaczynających się od słów] „Ja jestem”. Te wypowiedzi [zaczynające się od] „Ja jestem” są szczególnie ważne w posługiwaniu Jezusa, ponieważ stanowia one afirmację Jego boskości. W tych fragmentach – a jest ich siedem w Ewangelii św. Jana – Jezus stwierdza coś o sobie, o swojej naturze, o swojej boskosci, o tym, jak mamy Go rozumieć i spoglądać na Niego.

„Ja jestem chlebem żywota”.
„Ja jestem światłością świata”.
„Ja jestem bramą”.
„Ja jestem dobrym pasterzem”.
„Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem”.
„Ja jestem drogą, prawdą i życiem”.
„Ja jestem krzewem winnym”.

Każdy z nich jest trudny, bowiem każdy stanowi afirmację, która oddziela Jezusa od i stawia ponad normalnymi ludzmi. Każdy z nich plasuje Go w równości z Bogiem. Każdy ogłasza o Nim, że „Jam JEST, którym jest”. Imię Boga brzmi „Jam JEST”. Imię Jahwe oznacza „Jestem”, „Istnieję”, „Bytuję”. Gdy Jezus mówi: „Jestem zmartwychwstaniem i życiem”, „Jestem krzewem winnym”, „Jestem chlebem z nieba (…) chlebem żywota” potwierdza, że jest równy Bogu; że jest Bogiem. Że jest naszym źródłem siły, że jest drogą, do której jesteśmy powołani, że jest tym, za którym mamy podążać, że jest tym, przez którego mamy wkroczyć do wieczności, że jest naszym
Zbawicielem i naszym Panem, naszym Mistrzem, naszym Bogiem, naszym Królem. W każdej z tych deklaracji [zaczynających się od] „Ja jestem” Jezus potwierdza w odniesieniu do siebie coś, co nie może nam umknąć: potwierdza swoją naturę jako Boga. Zaś to dzisiejsze„Ja jestem” – „Ja jestem chlebem żywota” – jest tym, które rezonuje przez wieki, przez historię Kościoła, ponieważ przemawia do samego rozumienia, które Kościół zawsze miał w odniesieniu do Komunii Świętej.

Gdy Żydzi po raz pierwszy to usłyszeli, byli wzburzeni. „Jak [Jezus] może nam mówić, że jest chlebem, który zstąpił z nieba! Przecież znamy jego rodziców! Znamy go odkąd był małym chłopcem, biegającym po ulicach Nazaretu i dłubał w nosie! Znamy tego gościa… Jezusa! Jak może mówić, że jest chlebem, który zstąpił z nieba! My wiemy o chlebie, który zstąpił z nieba! To manna na pustyni! To dar Boży! Jak on może to powiedziec o sobie?”.

A Jezus niczego nie ułatawia. Mówi dalej w 6 rozdziale Ewangelii Jana:

Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”. (Jan 6:51)

“Uf… chwileczkę, Jezu! Jedna rzecz to mówić o sobie metaforycznie jako o chlebie, który zstąpił z nieba. Możemy to zrozumieć, możemy objąć to naszymi umysłami; rabini nauczali w ten sposób już od dłuższego czasu! Możemy zrozumiec tę ideę: mówisz, że jesteś darem Bożym dla nas, niczym Manna z nieba i jeżeli będziemy cię słuchac wszystko będzie w porządku. Zgadza się?”. „Nie”, mowi Jezus. „Nie”.

Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”. (Jan 6:51)

Uf! Chwileczkę, przecież Tora mowi całkiem wyraźnie: nie będziesz jadł wieprzowiny, nie będziesz jadł mięsa z krwią i nie będziesz jadł swojego bliźniego. Zgadza się? Nie, Jezus nie może mówić poważnie! Nie może mieć tego na myśli. Nie może oczekiwać, że zrozumiemy to inaczej aniżeli jako metaforę czy symbol.

Rzekł do nich Jezus: “Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. (Jan 6:52)

Błeeee. Daj spokój, Jezu. Czytałeś przecież Torę! Wiesz, że nie powinno się jeść mięsa z krwią… tym bardziej pić czyjejś krwi! Czy Ty jesteś jakimś wampirem?

“Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. (Jan 6:53)

Oj, daj spokój, Jezu, mówisz metaforycznie. Mówisz symbolicznie. Nie oczekujesz, że weźmiemy Cię poważnie. Nie możemy wziąć tego dosłownie, prawda?

Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. (Jan 6:54)

Daj spokoj, Jezu, sam kopiesz pod sobą dołki! Nie wybrniesz z tej metafory. Powiedziałeś dosłownie: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam”. Nie może być już gorzej. A jednak?

Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. (Jan 6:57)

Że co? Chcesz, żebyśmy cię jedli?

To jest chleb, który z nieba zstąpił (Jan 6:58)

Mam przed oczyma Jezusa stojącego przed obliczem Żydów: głosi to przesłanie i wskazuje na siebie samego:

To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. (Jan 6:58a)

Manna, która zstąpiła z nieba w czasie wyjścia z Egiptu… Jedli tę manne. Był to łaskawy dar Boga, aby ich pożywić. Jedli tę mannę, ten chleb [na widok którego wykrzyknęli] „co to jest?”… jedli go i ciągle umierali. Jezus mówi: „Ja nie jestem jak tamten dar manny. Nie jestem jak damten dar z nieba. Jestem prawdziwym chlebem, który zstępuje z nieba. Ten kto je ten chleb”, mówi wskazując na siebie, „będzie żył wiecznie. Ten, kto je ten chleb, będzie żył wiecznie”. Hmmm.

Nawet uczniowie powiedzieli: „Trudna jest ta mowa” (Jan 6:60b). Ano, jest. To trudna mowa. To nie tylko stwierdzenie [zaczynające się od] „Ja jestem”. To jest stwierdzenie „Jestem szurnięty”! Czy Jezus rozumiał to dosłownie? A jak my to rozumiemy?

Istnieją tu zasadniczo dwie struktury myślowe. Jest generalne stanowisko protestanckie, o którym słyszymy od baptystów i Zjednoczonego Kościoła Chrystusa i innych grup protestanckich, które postrzegają to jako metaforę, aluzję, jako symboliczną, a nie dosłowną, proklamację Jezusa, że mamy go jeść albo przyjmować przez spożywanie chleba i picie z kielicha w Komunii Swiętej. Ich rozumienie oparte jest na reprezentacji upamiętniającej: jecie i pijecie na moją pamiątkę. Robicie to, ponieważ Jezus powiedział, abyście to robili. Robicie ze względu na polecenie: Jedzcie ten chleb i pijcie z tego kielicha. I, rzeczywiście, nie ma tutaj miejsca na nic poza symbolicznym aktem, w którym wspominamy Jezusa i dziękujemy Bogu za Jezusa, ale poza tym nic się tutaj przy stole nie dzieje, jedynie realizacja Jezusowego polecenia, aby to czynić na Jego pamiątkę.

Dysputa Lutra z Zwinglim

Ten punkt widzenia, to stanowisko, to rozumienie, pojawiło się – zostało stworzone przez Kościoł – w czasie reformacji protestanckiej za sprawą reformatora Zwingliego. Wystąpił on z tą ideą zaledwie kilka wieków temu i zapuściła ona korzenie w pewnych częściach protestantyzmu.

Odmienny i dominujący punkt widzenia, który pochodzi od rzymskokatolików, prawosławnych, luteran, episkopalian, niektórych prezbiterian i metodystów, stanowi, że Jezus powiedział, co miał na myśli i miał na myśli to, co powiedział i że, gdy spożywamy chleb i pijemy z kielicha w Komuni Świętej… gdy przystępujemy do Stołu Pańskiego i pijemu z kielicha i jemy chleb, w jakiś sposób, przez cud, który wykracza poza nasze rozumowanie, w jakiś sposób, w akcie Bożej łaski, którego nie jesteśmy w stanie zrozumiec, którego nie jesteśmy w stanie objąc naszym umysłem, a mimo to wiemy z doświadczenia, że jest on prawdziwy, w jakiś sposób rzeczywista obecność Boga w Jezusie Chrystusie zamieszkuje w nas.

Kościół rzymskokatolicki stworzył pewną koncepcję rozumienia tego procesu: nazywa ją transsubstancjacją. Przez transsubstancjację substancja chleba i wina zmienia się – transformuje – w ciało i krew Jezusa. Postacie mogą nadal wyglądać, pachnieć i smakować po prostu jak chleb i wino – ich cechy zewnętrzne pozostają niezmienione, jednak, wewnętrznie, ich substancja staje się ciałem i krwią Chrystusa. Nasi luterańscy bracia i siostry mają cokolwiek odmienną koncepcję, zwaną konsubstancjacją: wraz z substancją chleba i wina pojawia się substancja ciała i krwi Jezusa.

Metodyści i anglikanie mówią po prostu: „Nie wiemy. Nie wiemy, jak Jezus przychodzi do nas przez chleb i wino. Nie wiemy, jak Jego ciało i krew są nam udzielane przy Stole Pańskim. Nie rozumiemy, w jaki sposób Duch Święty czyni Jezusa rzeczywiście obecnym dla nas w sakramencie. Nie pojmujemy metody ani mechanizmu, za pomocą których Jezus jest rzeczywiście obecny w chlebie i winie, ale wierzymy jednak w to, ponieważ doświadczamy tego, gdy przystępujemy do Stołu Pańskiego… Jezus jest rzeczywiście tutaj, jest rzeczywiście obecny i, gdy jemy i pijemy z wiarą, Jezus jest w naszym życiu wciąż na nowo, karmiąc nas, wzmacniając nas, czyniąc nas zdatnymi do misji i posługiwania, przemieniając nas w swoje ręce i swoje nogi, swoje oczy, uszy i usta, abyśmy mogli pójść i głosić Dobrą Nowinę Jezusa słowem i czynem połamanemu i cierpiącemu światu. Nie rozumiemy tego. Nie możemy tego pojąć. Jednak z doświadczenia, z Pisma i z tradycji Kościoła wiemy, że to prawda. Wiemy, że przy Stole Pańskim, w tajemniczy sposób, którego nie możemy pojąć, Jezus jest obecny, rzeczywiście i prawdziwie, wśród nas.

Artykuły o Religii (anglikański Artykuł XXVIII; metodystystyczny Artykuł XVIII) mówią, że, gdy spożywamy chleb i pijemy z kielicha, w sposób nadprzyrodzony i duchowy jemy i pijemy ciało i krew Pana. A sam Jezus mowi coś o tym tutaj, w 6 rozdziale Ewangelii św. Jana, werset 63:

Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. (Jan 6:63)

Rzeczywista obecność nie zależy od naszego zrozumienia, ani nie chodzi w niej o odrażającą fizyczność; chodzi w niej raczej o Ducha. Rzeczywista obecność Jezusa jest dziełem Ducha Świętego; chodzi w niej o rzeczy duchowe i to w duchowy sposób, gdy jemy i pijemy, Jezus staje się rzeczywiście dla nas obecny. Nie jest to symbol. Nie jest to transsygnifikacja. To nie jest symboliczny czy metaforyczny akt. Jest to akt duchowy, w którym możemy jeść i pić, przez wiare, a Jezus Chrystus rodzi się na nowo w naszych sercach.

Gdy przystępujemy do Stołu Pańskiego, jestesmy karmieni Jego łaską, wzmacniani Jego miłością, uzdatniani przez Jego obecność do bycia ciałem Chrystua dla połamanego i cierpiącego świata. Mówimy to w modlitwie konsekracyjnej. W czasie Wielkiego Dziękczynienia [modlitwy eucharystycznej]. W dniu dzisiejszym będę się modlił:

“Wylej swojego Ducha Świętego na nas, zebranych tutaj, i na te dary chleba i wina. Uczyń je dla nas ciałem i krwią Chrystusa, abyśmy mogli być dla świata ciałem Chrystusa, odkupionym Jego krwią”.

To pochodzi wprost z Wielkiego Dziękczynienia w liturgii Słowa i Stołu rytu II w waszych śpiewnikach. To część konsekracji postaci i to naprawdę oznacza to, co jest tam mówione.

Bracia i siostry, przychodzimy do Stołu Pańskiego, usłyszawszy słowa głoszące, że Jezus jest chlebem życia – chlebem z nieba – i że zostalismy wezwani, aby jeść i pić, i przyjmować do siebie Jego obecność wciąż na nowo. Jesteśmy wezwani, aby przyjść do Stołu Pańskiego i mieć udział albo doświadczyć na nowo obecności Jezusa, pozwalając Mu zmieniać nas, formować, transformować  i uwalniać nas, abyśmy żyli jako ciało Chrystusa, abyśmy służyli tym, których spotykamy, i abyśmy byli świadkami Tego, „Który Jest”… chleba z niebios… Dobrego Pasterza… prawdziwego krzewu winnego… drogi, prawdy i życia… Jezusa Chrystusa, naszego Pana.

Przyjdź dziś do Stołu Pańskiego, Przyjmij Błogosławiony Sakrament. Pozwól Jezusowi zmienić i przemienić Cię na nowo. A potem wyjdź tymi drzwiami, aby wszystkim głosić Dobrą Nowinę, że Jezus Chrystus jest tutaj, aby zbawiać.W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Liturgia komunijna:

Wyznanie grzechów

Najmiłościwszy Boże, wyznajemy, że zgrzeszyliśmy przeciwko Tobie myślą, mową i uczynkiem, tym, co uczyniliśmy, i tym, co zaniedbaliśmy. Nie miłowaliśmy Cię całym naszym sercem; nie miłowaliśmy naszych bliźnich jak siebie samych. Szczerze żałujemy i odczuwamy głęboką skruchę. Przez wzgląd na Twego Syna Jezusa Chrystusa, zmiłuj się nad nami i przebacz nam; abyśmy odtąd z radością wypełniali Twoją wolę i podążali Twoimi drogami, ku chwale Twego Imienia. Amen.

[Wszyscy modlą się w ciszy]

Niech Wszechmogący Bóg zmiłuje się nad wami, odpuści wam wszystkie grzechy wasze przez Jezusa Chrystusa Pana naszego, umocni was we wszystkim, co dobre, i mocą Ducha Świętego zachowa was do życia wiecznego. Amen.

Wielka Modlitwa Dziękczynna [Eucharystyczna]
Word and Table II, The United Methodist Hymnal
W responsoryjnym opracowaniu ks. dra Gregory’iego S. Neala

Pan z wami.
I z tobą niech będzie Pan.
W górę serca.
Wznosimy je do Pana.
Dzięki składajmy Panu Bogu naszemu.
Godną i sprawiedliwą jest rzeczą dziękować Mu i wysławiać Go.

Godną, dobrą i radosną jest rzeczą zawsze i wszędzie dzięki Tobie składać, Wszechmogący Boże, Stworzycielu nieba i ziemi. Zanim wzniesione zostały góry i uformowałeś ziemię, z wieczności w wieczność, tylko Ty jesteś Bogiem.

Wyprowadziłeś światło z ciemności i wprowadziłeś życie na ziemi! Uformowałeś nas na swój obraz i tchnąłeś w nas dech życia. Gdy odwróciliśmy się od Ciebe, a nasza miłość zawiodła, Twoja miłość pozostała niewzruszona. Wyprowadziłeś nas z niewoli, zawarłeś z nami
przymierze, aby być naszym suwerennym Bogiem, i mówiłeś do nas przez swoich prokoków.

I tak, z Twoim ludem na ziemi i wszystkimi chórami niebios, wysławiamy Twoje imię i łączymy się z nimi, bez końca śpiewając:

Święty, Święty, Święty Pan Bóg Zastępów.
Pełne są niebiosa i ziemia Chwały Twojej.
Hosanna na wysokości.
Błogosławiony, który idzie w Imię Pańskie.
Hosanna na wysokości.

Święty jesteś Ty i błogosławiony jest Twój Syn, Jezus Chrystus. Przez chrzest Jego cierpienia, śmierci i zmartwychwstania, dałeś początek swojemu Kościołowi, wyprowadziłeś nas z niewoli grzechu i śmierci i zawarłeś z nami nowe przymierze w wodzie i duchu. W nocy, zanim został wydany na mękę i śmierć, nasz Pan Jezus Chrystus wziął chleb i, dzięki Tobie składając, łamał i dawał swoim uczniom, mówiąc: “Bierzcie i jedzcie: To jest Ciało moje, za was wydane. To czyńcie na moja pamiątkę”. Podobnie po wieczerzy wziął kielich i, dzięki Tobie składając, dawał swoim uczniom, mówiąc: “Pijcie z niego wszyscy: To jest Krew moja Nowego Przymierza, która za was i za wielu jest wylana na odpuszczenie grzechów. To ilekroć czynić będziecie, na moją pamiątkę czyńcie”.

I tak, na pamiątke tych Twoich potężnych dzieł w Jezusie Chrystusie, składamy nas samych z chwałą i dziękczynieniem jako świętą i żywą ofiarę, w jedności z ofiarą Chrystusa za nas, ogłaszając tajemnicę wiary:

Chrystus umarł.
Chrystus zmartwychwstał.
Chrystus przyjdzie ponownie.

Wylej swojego Ducha Świętego na nas, zebranych tutaj, i na te dary chleba i wina. Uczyń je dla nas ciałem i krwią Chrystusa, abyśmy mogli być dla świata ciałem Chrystusa, odkupionym Jego krwią. Przez Twego Ducha uczyń nas jednymi z Chrystusem, jednymi ze soba nawzajem i jednymi w służbie całemu światu, aż Chrystus powróci w ostatecznym zwycięstwie a my zasiądziemy na Jego uczcie niebieskiej.

Przez Twego Syna, Jezusa Chrystusa, z Twoim Duchem Świętym, w Twoim Świętym Kościele, Tobie wszelka Chwała Wszechmogący Boże, teraz i zawsze.

Amen

]]>
/?feed=rss2&p=6394 0