Poniższy artykuł pochodzi z gazety The Baltimore Sun . Oryginalną wersję angielską zamieściliśmy tu .
Glasspool: „Przewidywałam jakąś reakcję”
We wtorek usiedliśmy do rozmowy z Wielebną Mary D. Glasspool, która została w sobotę pierwszą otwarcie lesbijską kapłanką Episkopalną wybraną na biskupa we Wspólnocie Anglikańskiej.
Po zatwierdzeniu ta kobieta z Annapolis, która od 1992 r. służyła jako rektor i kanonik (doradca) biskupom Episkopalnej Diecezji Maryland, zostanie biskupem sufraganem Diecezji Los Angeles. Zostanie dopiero drugim otwarcie homoseksualnym biskupem anglikańskim na świecie, po tym jak konsekracja Gene’a Robinsona z New Hampshire wprowadziła to protestanckie wyznanie w obecne zamieszanie.
Wybór ten wywołał surowe potępienie Arcybiskupa Canterbury, Rowana D. Williamsa, który powiedział, że jej zatwierdzenie zniszczy relacje w tym siedemdziesięciomilionowym kościele. Opisujemy to w środowym wydaniu .
Pod spodem znajduje się zapis naszej rozmowy, którą rozpoczęliśmy od pytania o ostrzeżenie Williamsa.
Z całym szacunkiem dla Arcybiskupa Canterbury, ma on kontakt z prymas Kościoła Episkopalnego i pozostawiam to między nimi. Z pewnością nie jestem nieświadoma problemów w kulturze i kościele, więc tak, mogę powiedzieć, że przewidywałam jakąś reakcję. Nigdy jednak nie można być pewnym, jakiego rodzaju.
Chciałabym pokrótce nadmienić, że osobiście otrzymałam setki, do teraz może tysiące e-maili, a pośród nich wszystkich jeden negatywny. Otrzymałam wiadomości z całego świata – od osiemnastoletniego geja z Auckland w Nowej Zelandii, który powiedział, jak dumny był z kościoła i przejęty. Od episkopalian z Diecezji Dallas, będącej jedną z najbardziej konserwatywnych, oraz od pary małżeńskiej, ludzi świeckich, którzy napisali i przesłali swoje gratulacje. Od lesbijskiej pary rzymskokatoliczek z Anglii, które powiedziały, że miały tak wiele trudności w ich własnym kościele i były dumne, że Kościół Episkopalny przejmuje przewodnictwo w ten sposób, demonstrując nie tylko rzeczywistość tego, kim jesteśmy teraz, ale także inkluzywność miłości Jezusa dla wszystkich ludzi.
O roli, w której się teraz znajduje:
Cóż, to uczy pokory, ponieważ, przede wszystkim, oto jedna z uwag wypowiedzianych do mnie przez moich mentorów w tej diecezji: „Zawsze pamiętaj, że jesteś celebransem a nie celebrytą”. To oznacza, że jestem sługą Boga w Chrystusie. I jako sługa jestem tu, by służyć ludowi Bożemu. Jako biskup, by być naczelnym pasterzem ludzi. I nie chcę nigdy stracić tego centrum w życiu, posłudze, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa.
Więc otrzymywanie tych listów z całego świata jest właśnie poziomem tej historii, który mnie przewyższa. Tym, na którym stałam się symbolem. I dlatego jestem świadoma symbolicznej natury mojego wyboru i konsekracji, na którą mam nadzieję, i to uczy wielkiej pokory. To także bardzo ekscytujące, dla mnie, wiedzą państwo, teraz jestem świadoma, że niektórzy ludzie obawiają się, że będzie to oznaczać prawdziwą zmianę w naszych relacjach we Wspólnocie Anglikańskiej. Mam więcej nadziei niż obaw. Myślę, że to teraz istotne, byśmy powiedzieli światu, że snujemy naszą historię jako chrześcijanie, powtarzam, skupioną w życiu, posłudze, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, że jesteśmy inkluzywni. Że Bóg kocha wszystkich. Że kościół szeroko otwiera ramiona, jak Jezus na krzyżu, i jest gotowy być bezpiecznym miejscem dla ludzi, wszystkich ludzi, nieistotnie kim są, by być częścią kochającej wspólnoty.
Czy czuje się Pani dobrze jako symbol?
To zarówno przywilej, jak i odpowiedzialność. Otrzymywanie wiadomości od ludzi z całego świata, których nie znam, i którzy nie znają mnie, odczuwam jako niewiarygodny przywilej. Mam w Ghanie przyjaciela, który jest tam anglikańskim księdzem. I miejmy nadzieję, że on, znowu, z Bożą pomoca, będzie na konsekracji tak, jak chce. Jest heteroseksualistą. Jest żonaty i ma dwóch synów. A ja i moja partnerka, Becki, gościliśmy ich w tym kraju. Więc to wszystko to przywilej i to bardzo ekscytujący.
Wiadomo, że to odpowiedzialność, ponieważ ludzie zaufali mi w tym wyborze. Ludzie Diecezji Los Angeles powierzyli mi bycie liderką. I czuję, że moja główna odpowiedzialność, z pewnością po procesie zatwierdzenia wyboru i święceniach, odnosi się do ludzi z Diecezji Los Angeles. Myślę jednak, że na symbolicznym poziomie tych wydarzeń, mam po prostu nadzieję ułatwić jakieś wyswobodzenie dla ludzi, którzy czują się zniewoleni na różne sposoby, ze względu na swoją tożsamość seksualną, kolor skóry, fakt pozostawania w biedzie czy cokolwiek, że to wszystko jest Bożym planem wyzwalania świata, uzdrawiania i pojednania.
O konserwatystach rozczarowanych jej wyborem:
W czasie całej swojej posługi stawiałam sobie za cel bardzo intencjonalnie wyszukiwanie ludzi, którzy myślą, czują i wierzą inaczej niż ja. Teraz spotykam się właśnie raz w miesiącu z bratem w Chrystusie, współpracownikiem w Chrystusie, który może właśnie odczuwać teraz ból. Nie rozmawiałam z nim od czasu wyboru. Ale spotykamy się wiernie raz na miesiąc i poświęcamy sobie uwagę. A moje przesłanie do moich bardziej konserwatywnych sióstr i braci jest takie, że potrzebuję was, potrzebuje was kościół i jesteście częścią tej wspaniałej rodziny, która jest nam droga. W tradycji episkopalnej nazywamy to Kościołem Episkopalnym. Nie wiem więc jeszcze, jaki ból jest odczuwany, ale chciałabym rozmawiać i powiedzieć, żebyście ciągle rozmawiali, wiedzieli, że najważniejsze jest, byśmy dalej gromadzili się wokół stołu w niedzielę, celebrując Eucharystię.
Czytam późną książkę Richarda Norrisa, w której mówi o przywództwie w kościele, niedzielnym nabożeństwie i zbieraniu się na Eucharystię jako próbie przed nastaniem Królestwa Bożego. Każdotygodniowej próbie przed Królestwem Bożym, czasem częstszej. Więc tak długo, jak ja oraz moi bracia i siostry w Chrystusie, którzy mogą być ode mnie bardziej konserwatywni – i moi bracia i siostry, którzy mogą być ode mnie bardziej liberalni, ponieważ nie jestem najliberalniejszą osobą na tej planecie, wierzcie w to lub nie, w pewnych kwestiach jestem całkiem konserwatywna. Ale tak długo, jak możemy zebrać się przy stole Chrystusa, by celebrować i otrzymywać Eucharystię, jest w porządku. Wiedza państwo, poza tym wszystkim potrzebujemy to przepracować, potrzebujemy poświęcić sobie uwagę, postępować w dialogu. W momencie, kiedy nie będziemy mogli więcej przyjść do stołu, będziemy w kłopotach.
Czy cieszy się pani na podjęcie tej pracy?
Tak, cieszę się z tego. Cieszę się, ponieważ jest wielu wspaniałych ludzi, których mam zaszczyt i przywilej spotykać w diecezji Los Angeles. To ludzie, którzy są dużo mądrzejsi ode mnie i ponieważ żyli już być może na obu wybrzeżach wiedzą, jak są kulturowo różne. Powiedzieć, że diecezja Los Angeles jest niesamowicie zróżnicowaną, wielokulturowa, pluralistyczną diecezją, która stara się myśleć poza schematami, jest może łagodnym ujęciem. Ale odbywa się tam dialog międzyreligijny i twórcze rodzaje kultu. Jestem w trakcie nauki hiszpańskiego, bo jeśli żyjesz w Los Angeles, to połowa, jeśli nie trzy czwarte ludzi jest dwujęzyczna, więc uczę się hiszpańskiego i mam nadzieję na coś z całkowitego zanurzenia się w życiu tam.
Biskup Job Bruno i inna moja siostra, która została wybrana w poprzednich wyborach, Diane Jardine Bruce, są wspaniałymi, wspaniałymi osobami i cieszę się na spotkania z tymi wszystkimi ludźmi i na wyzwania, jakie stawia ta nowość i kreatywność. Wydaje mi się, że pod tym wszystkim istnieje pragnienie wspólnoty, pragnienie łączenia się wokół życia, posługi, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Cieszę się więc na to wszystko. To sytuacja, w której czuję ekscytację w związku z przyszłością całego kościoła i jestem również podekscytowana, ponieważ wiem, że się rozwinę. Przekonałam się, że rozwijam się najbardziej i najlepiej, kiedy pozwalam sobie, zazwyczaj w odpowiedzi na wezwanie Boga, opuścić moją strefę wygody i zmierzyć się z wyzwaniami tego, co nowe i odmienne.
Czy spodziewa się pani, że zostanie zatwierdzona?
Mam wielką nadzieję; będąc zastępcą przewodniczącego Generalnej Konwencji Diecezji Maryland już podczas czterech generalnych konwencji, w 2000, 2003, 2006 i 2009 r., odnoszę wrażenie, że Kościół Episkopalny porusza się do przodu. To postęp. To nie trzęsienie ziemi ani nic takiego. Doświadczyliśmy sporo zamieszania, dużo konfliktu, wiele dialogu, i idziemy do przodu, by opowiadać nasze historie, historie naszej wiary, by upominać się o naszą tożsamość jako Kościół Episkopalny, by być tym, kim jesteśmy jako lud Boży, i by mierzyć się z cierpiącym światem. By mierzyć się ze skrajną biedą, by wspierać na różne sposoby, jak się zobowiązaliśmy, program Milenijnych Celów Rozwojowych, opracowany przez Organizację Narodów Zjednoczonych, ale także, by być kościołem. Być kościołem świata. Być kościołem dla świata. By budować wspólnotę. By tworzyć ciało Chrystusa, byśmy mogli lepiej służyć światu w imię Chrystusa.
Czy jest coś jeszcze, o czym chciałaby pani powiedzieć?
Jestem bardzo wdzięczna. Jestem dogłębnie poruszona prawie wszystkim, co się dzieje. Konwencja sama w sobie była i jest po prostu wspaniałym doświadczeniem odczuwania Ducha Świętego poruszającego się w ciele większym niż ty sam. Tak, że wola żadnej pojedynczej osoby, która przyszła na tę konwencję w Diecezji Los Angeles, wola żadnej pojedynczej osoby nie zatryumfowała. Na tym polegała moc Ducha Świętego ewidentnie obecna w grupie zebranych wokół Eucharystii, zebranych wokół Chrystusa. I otwartą na moc, poruszenie i przewodnictwo Bożego Ducha Świętego. To doświadczenie samo w sobie i samo z siebie jest głęboko poruszające.
Jestem więc podekscytowana przyszłością. Sądzę, że to naprawdę obiecujący znak dla świata. Wiedzą państwo, szczególnie dla młodych ludzi, którzy czasem patrzą na kościół, szczególnie kościół instytucjonalny, i mówią „O czym oni mówią? Co to jest?”. Myślę, że Kościół Episkopalny jest szczególnie gotowy dawać nadzieję, angażować się w przyszłość w sensie nowej technologii, sztuki, muzyki i nauki, w historię ludu Bożego.