Poniższy tekst jest nieco rozszerzoną i poprawioną wersją mojej wypowiedzi w dyskusji, która miała miejsce na portalu ekumenizm.pl w związku z informacją, iż Papieska Komisja Ecclesia Dei wyjaśniła, że dziewczęta nie mogą sprawować posługi ministranckiej podczas mszy sprawowanej w ekstraordynaryjnej formie, czyli według mszału z 1962 roku.
Równość płci nie jest w Kościele celem samym w sobie, podobnie jak nie jest nim ‘samorealizacja’. Podstawowe pytanie brzmi inaczej: co powinien zrobić Kościół, by być kanałem woli Bożej a nie przeszkodą ten kanał zapychającą? Przypomina mi się taka historia – z cyklu si non è vero è ben trovato . Otóż podobno, gdy w Kościele Anglii dyskutowano nad kwestią święceń kobiet, pewien młody biskup wygłosił dwa referaty. W pierwszym bronił tej idei, w drugim bezlitośnie się z nią rozprawiał, często za pomocą tych samych argumentów. Celem było pokazanie, że nie ma tu miejsca na pewność, iż ‘oto idziemy właściwą drogą’. Im więcej argumentów, tym więcej niepewności. Pytanie jednak, co w tej sytuacji ma uczynić Kościół. Możliwe są dwie drogi: powiedzieć, że nie wie na pewno, więc na wszelki wypadek zabrania, albo że nie wie na pewno, więc na wszelki wypadek zezwala. Według mnie to nie są drogi równorzędne, ponieważ pierwsza co prawda zapobiega temu, co tradycjonaliści uważają za nadużycie, ale uniemożliwia również własne, suwerenne działanie Ducha Świętego. Duch Święty w pewnym sensie zostaje ‘pozbawiony prawa’ działania w sposób, którego Kościół nie przewidział. Dziwny układ, nieprawdaż? Druga i owszem, czyni możliwymi nadużycia (w oczach tradycjonalistów), ale jednocześnie pozostawia przestrzeń do swobodnego działania Ducha Bożego. I to wydaje mi się w ostatecznym rozrachunku o wiele istotniejsze. My bowiem nie musimy ‘bronić Boga’; jestem przekonany, że On się sam obroni przed naszymi ewentualnymi nadużyciami. Pod jednym warunkiem jednakowoż: JEŚLI MU POZWOLIMY DZIALAĆ. ‘Bogu dziękujcie, Ducha nie gaście!’ (hasło IV pielgrzymki Jana Pawła II do Polski) O tym wypada pamiętać, zwłaszcza na kilka dni przed Zielonymi Świętami: RZECZYWIŚCIE jesteśmy w stanie zagasić Ducha w naszej wspólnocie! Przestrzeń dla Jego działania jest wprost proporcjonalna do tego, jak dalece jesteśmy gotowi DAĆ SIĘ ZASKOCZYĆ. Nie tylko jako indywidua, również jako wspólnota!
P.S. Ów młody biskup nazywał się Rowan Williams…
Ciekawa, madra i rzadko spotykana argumentacja. Dzieki, Pradusz