Wszechmogący i wiekuisty Boże,
uczyniłeś z jednej krwi wszystkie narody ziemi
i chcesz, aby żyły razem
w pokoju i harmonii;
więc określ kurs tego świata,
ażeby wszyscy ludzie zostali zgromadzeni razem
pod łagodnym panowaniem Chrystusa;
przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego,
który żyje z Tobą i Duchem Świętym,
jeden Bóg teraz i po wieczne czasy.
Amen.Kolekta z Nowozelandzkiego Modlitewnika
Dzisiaj przypada święto Chrystusa Króla. W Świebodzinie w zachodniej Polsce poświęcono dziś ogromną statuę. Ze swoimi 33 metrami wysokości (ze złotą koroną, mierzącą dodatkowe trzy metry, 36), jest to podobno najwyższa statua Chrystusa na świecie. Pomysłodawca, miejscowy ksiądz rzymskokatolicki, twierdzi, że pomnik nie został pomyślany jako atrakcja turystyczna, lecz jako obiekt religijny. Pytanie jednak, komu oddaje cześć ta religia? Wędrownemu nauczycielowi z Palestyny? Ukrzyżowanemu Mesjaszowi, którego mimo wszystko, albo właśnie ze względu na wszystko, wyznajemy jako Króla? A może raczej jednak bardziej Polsce i Polakom, nie mniej niż Amerykanie skłonnym do postrzegania się jako „Boża nacja”, tudzież miejscowemu kościołowi, który celebruje w ten sposób własną siłę, własne (skądinąd malejące) wpływy? Albo, krótko mówiąc, samemu sobie? Pod wpływem tych pytań sięgnęliśmy po tekst Matta Guntera, episkopalnego księdza w diecezji Chicago. Oryginał można znaleźć na jego blogu, Into the Expectation .
Na tę niedzielę przypada święto Chrystusa Króla. Twierdzenie, że Jezus Chrystus jest Królem, jest dosyć radykalne. I jest to twierdzenie, które prowokuje pytanie, do kogo kieruje się nasza prawdziwa lojalność.
Widziałem kiedyś kobietę noszącą t-shirt, który wydał mi się niepokojący i bardzo wymowny. To był biały t-shirt z napisem na przodzie JESUSAVES [Jezus zbawia]. Wierzę, że zbawia. Ale nie było to jednak jedyne przesłanie na koszulce. Wszystkie litery były niebieskie za wyjątkiem środkowych – USA – który były czerwone [podobna koszulka znajduje się tutaj ]. To była wymowna ikona poplątanego synkretyzmu wielu chrześcijan w Ameryce. Kto zbawia? Jezus? USA? Czy też ta dwójka splotła się tak w naszej wyobraźni, że nie jesteśmy w stanie dojrzeć różnicy? Stanowi to ilustrację twierdzenia Stanleya Hauerwasa, że dla wielu Amerykanów naród jest prawdziwym Kościołem. Dla wielu Amerykanów Ameryka jest ciałem społecznym, któremu ślubują najwyższą wierność, niezależnie od tego, jaką przynależność religijną formalnie deklarują.
Patriotyzm nie zawsze musi być bałwochwalstwem. Należy jednak rozróżnić pomiędzy uznaniem za drogą sobie szczególnej kultury i historii danego miejsca czy ludu, bądź celebrowaniem jej, a rodzajem nacjonalistycznego przekonania o własnej wyjątkowości, które zbyt często jest wyrażane.
Nawet jeżeli patriotyzm nie zawsze jest bałwochwalstwem, chrześcijanie powinni wystrzegać się jego uroku i zachować podejrzliwość wobec tych, którzy powołują się nań, by prowadzić nas w tym czy innym kierunku. Jeżeli Jezus Chrystus jest Królem, chrześcijanie powinni wystrzegać się pokusy mylenia tego Króla z innymi bytami (włączając w to Wujka Sama), które wymagałby tego rodzaju lojalności i uczuciowego przywiązania, jakie należy się jedynie Jemu. Jeśli Chrystus jest Królem, czy powinniśmy mieć cokolwiek do czynienia z przysięganiem wierności czemukolwiek czy komukolwiek innemu?
Source