Kazanie wygłoszone przez Jacoba (Jaapa) Theunisza, lektora, w anglikańskim kościele pw. św. Anny i Najświętszej Marii Panny w Haarlemie (Holandia).
Czytania: Dz 17:22-31; 1 P 3:13-22; J 14:15-21.
W Księdze Dziejów Apostolskich opisano niektóre z najwcześniejszych dialogów interreligijnych – przyjacielskie dyskusje między chrześcijanami i przedstawicielami innych religii, w tym wypadku Grekami. Tak się składa, że w ubiegłym tygodniu Kościół anglikański opublikował Wytyczne do Dialogu Interreligijnego, opatrzone wstępem przez Arcybiskupa. Jest to tak świeża publikacja, że jeszcze jej nie czytałem, ale, gdybyście byli zainteresowani, mogę powiedzieć, gdzie ją znaleźć . Teraz powróćmy jednak do naszego tekstu…
Areopag był radą bądź sądem ateńskim. Zażądano od apostoła Pawła, by złożył tam sprawę ze swojego nowatorskiego nauczania. Działo się to, gdy już od jakiegoś czasu głosił Ewangelię w Atenach i dyskutował z filozofami.
Wcześniej św. Paweł miał wizję, że potrzebowano go w Macedonii. Zanim przybył do Aten, zebrał już doświadczenia w Filipii, Tessalonice i Berei. Został nawet aresztowany. Ludzie w Atenach byli bardziej otwarci, jak to wyjaśniono w wersecie bezpośrednio poprzedzającym nasze czytania. Mówi on: „Wszyscy zaś Ateńczycy oraz bawiący tam cudzoziemcy nie spędzali wolnego czasu na niczym innym, jak tylko na mówieniu lub słuchaniu czegoś nowego”. Możemy dostrzec tu podobieństwo z naszymi czasami, z ich gwałtownie następującymi po sobie teoriami, terapiami i modami.
Zdanie rozpoczynające mowę Pawła jest nader interesujące, ponieważ można je przetłumaczyć na wiele różnych sposobów. W przekładzie NRSV [podobnie jak w Biblii Tysiąclecia, z której korzystamy] Paweł składa Ateńczykom wyrazy uznania z powodu ich wielkiej religijności. Inne tłumaczenia mówią o byciu nad-religijnymi, przesądnymi czy bałwochwalcami. Użyte tu greckie słowo pochodzi od słowa „demon”, które może oznaczać zarówno Boga, jak i złego ducha. Słowo „demon” z kolei pochodzi od czasownika „daio”, który oznacza rozdzielać łaski. Tak więc zasadniczo mamy tutaj do czynienia z każdą mocą, którą się czci, mając nadzieję coś zyskać.
Nowsze przekłady i komentarze zgadzają się co do tego, że Paweł nie próbował obrazić Ateńczyków, ale że użył ich duchowości i otwartości jako punktu wyjściowego dla głoszenia Ewangelii. Nie znaczy to, by aprobował wszystko cokolwiek czynili, zwłaszcza że w wersecie 16. mówi się, iż „burzył się wewnętrznie” na widok miasta pełnego bożków. Nie oznacza to również, że okazywał udawaną życzliwość. Nie ma bowiem sprzeczności pomiędzy byciem wzburzonym i jednoczesnym okazywaniem szacunku wobec religii innych ludzi.
W końcu ci ludzie czynili to, co opisano w wersecie 27., mianowicie „szukali Boga, czy nie znajdą Go niejako po omacku”. Jeżeli nawet św. Paweł nazywa ich ignorantami w wersecie 29., to nie dlatego, że mieli posąg dla nieznanego Boga, lecz dlatego, iż wielu myślało, że sama Boska Istota była niczym złoto, srebro czy kamień. Posąg nieznanego Boga ukazuje wątpliwość w ich myśleniu – czy Boga można znaleźć w jakimkolwiek posągu – i dlatego jest czymś dobrym. Jedyną ułomność stanowiło oczywiście to, że ciągle był to posąg.
„Nieznany” stanowi ważny aspekt prawdziwego Boga. Nawet gdy Paweł przekazuje objawienie Boga w Chrystusie Mesjaszu, wskazuje na tajemniczość Boga, który jest Stworzycielem i jednocześnie (cytuję) „jest niedaleko od każdego z nas. Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”. Zwróćcie uwagę na to ostatnie zdanie. Nie mówi ono po prostu, że Bóg jest wszędzie, ale że jest wpleciony w swoje stworzenie, że każda energia jest Bożą energią i każde istnienie jest częścią Jego istnienia.
Zastanawiam się, co apostoł Paweł pomyślałby o religii w Holandii albo w ogóle na Zachodzie. Patrząc na wszystkie te sklepy New Age, wszystkie kościoły, religijne symbole i praktyki z całego świata, powtórzyłby: „Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował”.
W tak zwanej teologii negatywnej uznajemy, że cokolwiek wiemy o Bogu, jest zawsze w najlepszym wypadku niepełne, a często całkiem błędne, ponieważ Jego drogi nie są naszymi drogami. W teologii negatywnej zdobywamy częściowe poznanie Boga, mówiąc, czym On nie jest. Stąd wiemy, że nie jest On wyznaniem wiary, nie jest sumą darów duchowych, ani jakąś siłą, ani rodzajem nad-człowieka, nie jest ideą, imieniem, książką, jej autorem, etc.
Żydzi również znali tę zasadę, jej symbolem zaś było między innymi niewymawianie imienia Bożego. Nieznany Bóg nie był więc obcy św. Pawłowi. I gdy głosił moc zmartwychwstania Chrystusa, nie twierdził on, że dowiedział się wszystkiego o Bogu, lecz wzywał do pokuty. Wielu spośród greckich filozofów wiedziało już, że moc bogów nie zawierała się w posągach. Wielu wiedziało nawet, że wielość bogów stanowiła jedynie wielorakie ludzkie wyrażenia jednej boskiej rzeczywistości. Ale codzienna praktyka w mieście była ciągłą praktyką próżnego powtarzania i przesądu.
Tak jest też dziś. Niewielu ludzi nie wie niczego o świecie duchowym, a żaden nie wie wszystkiego. Wielu jest zagubionych i zwiedzionych, bądź udaje, że wie bardzo dużo. Więc jaka powinna być nasza postawa?
W lekcjonarzu znajdujemy jeszcze inny tekst na dzisiaj, którego dzisiaj nie przeczytaliśmy. Pochodzi on z pierwszego listu św. Piotra. Mówi, że powinniśmy być zawsze gotowi zdać sprawę z nadziei, która jest w nas. Zauważcie, że nie wymaga on, abyśmy zdali sprawę z naszej wiedzy ani oddania, ale z naszej nadziei. Dzięki Jezusowi Chrystusowi nasza nadzieja jest bardziej pewna aniżeli nasza wiedza czy nasze zasługi. I Piotr dodaje coś, o czym się często zapomina, mianowicie aby zdawać sprawę z łagodnością i szacunkiem. Z szacunkiem wobec czego? Zarówno wobec Ewangelii, wobec nas samych, sytuacji i drugiego! Do tych, którzy są zbyt nieśmiali, być może z powodu swoich własnych win, mówi: „Nie dajcie się zaniepokoić! Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego”. Zaś w wersecie 21. wyjaśnia, że bycie na nowo narodzonym chrześcijaninem nie oznacza bycia fanatykiem, lecz oczyszczenie sumienia, nawiązanie na nowo kontaktu ze źródłem naszego istnienia. To czytanie zawiera również tajemniczy tekst o Chrystusie głoszącym duchom będącym w więzieniu. Nie będę się nad tym rozwodził, ale wystarczy stwierdzić, że podkreśla on raz jeszcze jak Bóg przemawia do ludzi na najbardziej niezwykłe sposoby, nie zawsze przez Kościół.
Ale co znaczy, iż nasza Ewangelia, zapowiadając Dzień Zesłania Ducha Świętego, mówi, że świat nie może przyjąć Ducha prawdy, ponieważ nie widzi Go ani Go nie zna? Czy to nie dowodzi, że poza Kościołem chrześcijańskim nie ma prawdziwego życia?
Musimy tu zastanowić się nad znaczeniem „świata”, jak również nad rolą Kościoła. Nawet konserwatywni teolodzy przyznają, że greckie słowo kosmos, które jest tu użyte, ma 7 różnych znaczeń. Tutaj nie odnosi się ono do wszechświata i wszystkich żywych stworzeń, jak moglibyśmy pomyśleć. Nie odnosi się również do wszystkiego poza Kościołem chrześcijańskim albo poza Izraelem. Tutaj oznacza ono to wszystko, co dobrowolnie i świadomie przeciwstawia się Królestwu Bożemu.
Zanim jednak dojdziemy do wniosku, że coś lub ktoś sprzeciwia się Królestwu Bożemu, powinniśmy być bardzo ostrożni, ponieważ tak wiele wojen i niesprawiedliwości miało miejsce ze względu na fałszywe przekonanie, że coś sprzeciwiało się Królestwu Bożemu. Nawet gdy coś sprzeciwia się Kościołowi nie oznacza to jeszcze, że szkodzi Królestwu. Organizacja kościelna jest środkiem do głoszenia Królestwa Bożego i miejscem, gdzie można wypróbować jego zasady. Nie możemy jednak powiedzieć, że Królestwo Boże ogranicza się do jakiegokolwiek ciała kościelnego. W Kościele zaś czasem napotykamy nieposłuszeństwo względem Ducha Chrystusowego!
Dlatego więc, jak sądzę, najważniejszą część naszej Ewangelii stanowi ostatni werset: „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie”. Jezus zaczyna od przykazania miłości. Jeśli zdajemy sobie sprawę z tych zasad i stosujemy je, wtedy będziemy również miłować Chrystusa. I wówczas będziemy, w ten czy inny sposób, przyjmować dalsze objawienie. Tak więc porządek wygląda następująco: przykazanie miłości, następnie miłowanie Chrystusa, następnie dalsza wiedza. Miejscem do oddawania czci i rozwijania miłości Chrystusa jest świątynia naszego serca. To jest przybytek, którego nie zbudowano ludzkimi rękami, uczyniony przez Stwórcę. Tutaj powinniśmy pokutować z powodu wszystkich przesądów, jak i całej pychy. Tutaj my, którzy jesteśmy jego potomstwem, nie zostaniemy porzuceni jak sieroty, ale odnajdziemy nieznanego Boga. Przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego, Amen.