Homofobia to dosłownie ´lęk, obawa przed osobami o orientacji homoerotycznej i/lub ich zachowaniami´. Bez wątpienia czasami trudno w to uwierzyć, gdy widzi sie tych ‘bohaterów’, wygrażających pięściami osobom LGBTQ. Zresztą, gdyby zapytać o to ich samych, też pewnie gromko by zaprzeczyli, że sie czegokolwiek boją i że ich działania są podyktowane przez ten strach. A jednak… Homofobia jest jedną z postaci lęku przed tym, co inne, co z jakichś powodów trudno zaakceptować (również w sobie samej/sobie samym), co – jak sądzimy – w jakiś sposób nam zagraża.
Co ciekawe, wydarzenie zielonoświątkowe – zesłanie Ducha Bożego – które w tych dniach upamiętniamy w Kościele (i obchodzimy jako jego urodziny) też zaczyna sie od stwierdzenia, że uczniowie byli pogrążeni w lęku. W kazaniu na nabożeństwie w katedrze w Londonderry, które wczorajszego ranka wyemitowało BBC Radio 4 (można go posłuchać tutaj ) Przew. Ken Good, biskup Derry i Raphoe w (anglikańskim) Kościele Irlandii, mówił:
Aby chronić nas samych przed tymi, których się boimy, skrupulatnie zamykamy drzwi, może niekiedy nawet na klucz, by nie wpuścić ich do środka, dosłownie i w przenośni. Wówczas czujemy się bardziej bezpieczni, nawet jeśli sami pogrążyliśmy się wskutek tego w izolacji.
(…)
Właśnie usłyszeliśmy w Ewangelii, że gdy uczniowie spotkali się zaraz po śmierci Jezusa, upewnili się, że drzwi domu, w którym się znajdowali, były zamknięte na klucz, ponieważ się bali. Okrutna śmierć ich przywódcy przez ukrzyżowanie przekonała ich, że rzeczywiście powinni obawiać się o swoje własne bezpieczeństwo. Troska o zachowanie samych siebie spowodowała, że odcięli się od świata zewnętrznego, lecz wówczas zmartwychwstały Jezus przyszedł i stanął pośród nich, w tym bezpiecznie zamkniętym na klucz pokoju.
Wyczuł ich lęk i bezpośrednio odniósł się do niego, podnosząc ich na duchu słowami: „Pokój wam”, „Nie bójcie się” i wówczas tchnął na nich, mówiąc „Przyjmijcie Ducha Świętego”.
(…)
Dowiadujemy się [więc], że ludzkie lęki nie wykluczają [obecności] Jezusa, ani że nie jest On bezsilny w ich obliczu. Zamknięte drzwi, pomyślane, aby wykluczały innych i chroniły nas, nie stanowią bariery ani przeszkody dla Jego zaangażowania. On może trafić wprost do serca naszych lęków, pomimo naszych największych starań, by trzymać Go, czy innych, na dystans.
I gdy przychodzi do nas w momencie, kiedy lęk się wzmaga, przychodzi, by przynieść nam pokój. Wzywa nas, byśmy się nie lękali i mówi nam, by się nie bać. Raz po raz Jezus nakazuje w Ewangeliach swoim słuchaczom, aby się nie lękali, nie bali się, ale dowiadujemy się, że zasadniczym remedium, które ofiarowuje nam na nasze ludzkie lęki, jest: „przyjmijcie Ducha Świętego”, Pocieszyciela, który może wyposażyć nas i dodać nam siły na zmierzenie się z trudnymi wyzwaniami i wymaganiami codziennego życia, z mocą, która nie pochodzi wyłącznie od nas.
W świetle tych słów tym bardziej uderza i poraża świadomość, że Kościoły zrobiły w przeszłości, i niestety robią nadal, tak wiele, by podsycić antyhomoseksualną fobię, miast ‘otworzyć drzwi’ i, z pomocą Ducha Świętego, pozbyć się lęku przed LGBTQ i tym, w jaki sposób realizują oni w swoim życiu ludzką potrzebę miłości, bliskości, ciepła, wsparcia i przyjaźni. Czy w gruncie rzeczy nie jest to kolejny dowód na to, jak często sprzeniewierzają się one Duchowi, który powinien je przepełniać?
Jednym z tych przedstawicieli Kościoła, którzy od lat konsekwentnie walczą z przejawami homofobii, jest abp Desmond Tutu. Poniżej zamieszczamy kolejną jego wypowiedź na ten temat. Zaczerpnęliśmy ją z tej strony. Tekst (podobnie jak jeden z naszych niedawnych postów Bóg nie jest chrześcijaninem ) jest fragmentem najnowszej książki abp. Desmonda, pt. God Is Not A Christian: And Other Provocations .
Pewien student zapytał mnie kiedyś, jaką niesprawiedliwość chciałbym znieść, gdybym miał do dyspozycji jedno życzenie. Byłem zmuszony poprosić o dwa. Jedno, aby przywódcy światowi umorzyli długi społeczeństw rozwijających się, długi, które utrzymują je w takiej niewoli. Drugie, aby świat zakończył prześladowania ludzi z powodu ich orientacji seksualnej, co jest w każdym wymiarze taką samą niesprawiedliwością, jak to przestępstwo przeciwko ludzkości, jakim jest apartheid.
To jest kwestia najzwyklejszej sprawiedliwości. Walczyliśmy z apartheidem w Południowej Afryce, wspierani przez ludzi z całego świata, ponieważ czarnoskórych obwiniano i zadawano im cierpienie z powodu czegoś, czego nie mogli zmienić – naszej własnej skóry. To samo jest z orientacją seksualną. Ona jest dana. I nie mógłbym walczyć z dyskryminacją i apartheidem, nie walcząc jednocześnie z dyskryminacją, która spotyka homoseksualistów, nawet w naszych Kościołach i grupach wyznaniowych.
Jestem dumny, że w Południowej Afryce, gdy zdobyliśmy szansę na stworzenie naszej własnej konstytucji, prawa człowieka dla wszystkich zostały wyraźnie włączone w nasze prawa. Mam nadzieję, że pewnego dnia stanie się tak wszędzie na świecie, i że wszyscy będą mieli równe prawa. Jedno jest nierozerwalnie związane z drugim, niczym szata Jezusa, która nie była szyta, ale cała tkana. Sprzeciwianie się apartheidowi było kwestią sprawiedliwości. Sprzeciwianie się dyskryminacji wobec kobiet jest kwestią sprawiedliwości. Sprzeciwianie się dyskryminacji na podstawie orientacji seksualnej jest kwestią sprawiedliwości.
Jak również kwestią miłości. Każdy człowiek jest drogocenny. Wszyscy – każdy z nas – są częścią Bożej rodziny. Wszystkim musi być wolno kochać z godnością. Jednakże wszędzie w świecie lesbijki, geje, osoby biseksualne i transgenderowe są prześladowane. Traktujemy je jak pariasów i usuwamy z naszych wspólnot. Każemy im wątpić, że też są dziećmi Boga. To jest chyba bliskie największemu bluźnierstwu. Obwiniamy je za to, kim są.
Kościoły mówią, że wyrazy miłości w monogamicznych relacjach heteroseksualnych, włączając w to fizyczne – dotyk, objęcia, pocałunki, akt płciowy, a więc całość naszej miłości, powodują, że każdy z nas wzrasta i staje się bardziej podobny Bogu i coraz bardziej współczujący. Jeżeli tak jest w wypadku heteroseksualistów, jaki ziemski powód mamy, by powiedzieć, że nie jest tak z homoseksualistami?
Jezus, któremu służę, nie kolaboruje z tymi, którzy oczerniają i prześladują już i tak uciskaną mniejszość. Ja sam nie mógłbym sprzeciwiać się niesprawiedliwości polegającej na karaniu ludzi za coś, na co nie mają wpływu – swoją rasę – a następnie milczeć, gdy kobiety karze się za coś, na co nie mają wpływu – swoją płeć; stąd moje poparcie dla święceń kapłańskich i biskupich kobiet.
Podobnie nie mogę milczeć, gdy ludzi karze się za coś, na co nie mają wpływu – swoją seksualność. Dyskryminacja naszych sióstr i braci, które są lesbijkami, czy którzy są gejami, z powodu ich orientacji seksualnej jest dla mnie tak samo całkowicie nie do zaakceptowania i niesprawiedliwa jak apartheid.