Poniżej znajdziecie kolejny materiał przygotowany z myślą o zbliżających się rekolekcjach Polskiej Wspólnoty Episkopalnej w Łazach koło Krakowa. Postanowiliśmy włączyć do programu rekolekcji modlitwę o uzdrowienie wraz z namaszczeniem, jednakże temat uzdrowienia wydaje nam się na tyle interesujący i istotny, aby poświęcić mu również chwilę refleksji. Fragment książki Grace upon Grace naszego teksańskiego przyjaciela ks. dra Gregory’ego S. Neala jest dobrym punktem wyjścia do niej. Przy okazji chcielibyśmy przypomnieć, że niedawno zamieściliśmy na naszym blogu inny fragment tej samej książki. Znajdziecie go tutaj . Z uwagi na ścisły związek między poruszanymi w nich tematami warto go przeczytać.
Choruje kto między wami, niechże zawoła starszych zborowych, a niech się modlą za nim, pomazując go olejkiem w imieniu Pańskiem. (J 5:14)
Evelyn była kochaną kobietą. Za każdym razem, gdy ją odwiedzałem, radowałem się z jej uśmiechu na powitanie, ciepłego objęcia i delikatnego śmiechu. Ze wszystkich starszych osób przebywających w domu opieki, które odwiedzałem regularnie, była tą, na której spotkanie zawsze się cieszyłem. Odwiedziny u niej nie były obowiązkiem ani nie wywoływały przygnębienia. Zawsze miała szczęśliwe, pozytywne, szerokie spojrzenie na życie i przyszłość i nigdy nie poddawała się przygnębieniu, nie użalała się nad sobą ani nie była zgorzkniała, co byłoby zrozumiałe w jej stanie.
Widzicie, Evelyn od wielu lat cierpiała z powodu bolesnych skutków raka. Raka piersi, raka płuc, raka szpiku kostnego… gdy tylko pokonywała go w jednej części ciała, natychmiast podnosił on swój paskudny łeb w innej. Długo zanim ją poznałem i długo zanim stała się nazbyt chora, aby wychodzić i regularnie pojawiać się w kościele, życie Evelyn stało się jedną długą nieprzerwaną batalią z ciałem, które się przeciwko niemu buntowało. Prawie każdy inny dawno by się poddał, ale nie ona. Nie, dla tej silnej kobiety wiary każdy dzień zmagań stawał się okazją do wyrażania jej.
Nigdy nie zapomnę dnia, gdy wybierała się do szpitala na ostatnią intensywną rundę radykalnej chemioterapii. Wiedziałem, że była tym przerażona, ale ona nigdy nie dawała znać, jak bardzo się bała. Poprzednie chemioterapie były ciężkie; ta zapowiadała się jako najgorsza. Tak czy inaczej, gdy zobaczyłem Evelyn, jej oczy jaśniały a jej uśmiech był szeroki i prawdziwy . Pamiętam, jak siedziałem obok niej, trzymając ją za rękę i przez wspaniałe pół godziny po prostu czekałem, aż przyjdą i rozpoczną zabieg. Pod koniec naszej rozmowy przycichła, spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała: „Pomódlmy się”. I wtedy, miast czekać aż zacznę, otworzyła usta i zaczęła ofiarowywać swe słowa Bogu. Modliła się za swoich lekarzy, siostry, rodzinę, przyjaciół i za mnie. Modliła się za każdego… każdego oprócz siebie.
Nie mogłem tego znieść. Zacząłem płakać, gdy się modliła, i, słysząc słowa głębokiej troski o każdego, zaczynałem pojmować łaskę, której dostąpiła. To było piękne i jednocześnie dało mi odrobinę wejrzenia sposób, w jaki udało jej się wytrzymać w tym ciągłym stresie i napięciu, wynikającym z tak długotrwałej choroby. Zamiast ulec obsesji na punkcie własnego bólu, własnych lęków, własnej choroby, koncentrowała się na potrzebach i troskach innych. Nie ignorowała swojej sytuacji, ale jednak bardziej przejmowała się tym, jak inni ludzie sobie z nią radzą.
Gdy zamilkła, próbowałem wykrztusić z siebie modlitwę za nią. Czułem się tak nie na miejscu, ale modliłem się, aby Jezus był z nią, dotknął jej, uzdrowił ją. Wziąłem ampułkę z olejem, uczyniłem znak krzyża na jej czole i zakończyłem modlitwę za nią, dziękując Bogu za pełną mocy łaskę Jezusa Chrystusa, którą Bóg pozwolił mi zobaczyć w niej. Potem uściskałem ją, a ona, uśmiechając się do mnie, powiedziała: „To było piękne kochanie, ale Jezus już mnie uzdrowił. Ten rak… jest denerwujący i boli, i chciałabym zostać wyleczona, ale już jestem uzdrowiona ”.
Zalany łzami, wszystko, co mogłem powiedzieć, to: „Bogu dzięki”.
Evelyn została wyleczona kilka tygodni później, gdy Jezus zabrał ją do domu, aby była wraz z nim w niebie. Ale miała rację: długo zanim została wyleczona, była uzdrowiona. Długo zanim jej fizyczne cierpienie skończyło się, Bóg ją uzdrowił.
Łatwo jest zaplątać się w sytuacje życiowe. Łatwo jest skupiać się na swoich chorobach i bezpośredniości swojego bólu i niewygody. To po prostu naturalne: gdy jestem chory, wszystko , czego chcę, to wyzdrowienie. Mogę długo i górnolotnie rozwodzić się nad zaletami uzdrowienia, które znajdują się ponad i poza fizycznością, gdy jednak jestem chory, naprawdę chcę być wyleczony. W istocie, nikogo nie można winić za to, że chce być wyleczony z choroby; nikt nie lubi być chory. Jednakże możemy skoncentrować się w tak wąski sposób na fizycznym leczeniu, że nieomal zapominamy, iż uzdrowienie to o wiele więcej aniżeli tylko zjawisko fizyczne. Ono zawiera w sobie fizyczne wyleczenie, ale nie ogranicza się do niego.
Być uzdrowionym oznacza być poskładanym w całość. Oznacza być skompletowanym. Oznacza być doprowadzonym do pokoju z Bogiem, ze stworzeniem i ze sobą samym. Uzdrowienie jest ponownym ustanowieniem właściwej relacji z Bogiem, relacji dla której nas stworzono i od której się oddaliliśmy w naszych grzechach i w naszej niechęci pozostawania otwartymi na miłość i obecność Boga w naszym życiu. Jak pisze Martin Israel, lekarz i kapłan episkopalny, w książce „Healing as Sacrament”:
„Uzdrowienie nie jest naprawą przez doszycie łatek; to stworzenie na nowo czegoś, co oddaliło się od obrazu, który Bóg pierwotnie wytworzył [1] .
Zostaliśmy stworzeni, aby żyć w relacji z Bogiem i część naszej podatności na chorobę wynika z niechęci do życia w zgodzie z Bożą wolą w tej relacji. Sądzimy, że zawsze wiemy, co dla nas właściwe, i w końcu nadużywamy naszych ciał i naszych umysłów oraz naszego ducha przepracowując się, przejedając, martwiąc ponad miarę i nie dbając o siebie. Częścią bycia scalonym jest powrót do relacji z Bogiem, do której jesteśmy powołani. Ten powrót, to „ponowne stworzenie” obrazu Bożego w nas, zawiera w sobie uleczenie fizycznych, emocjonalnych i umysłowych chorób, ale leczenie to nie wszystko, co składa się na uzdrowienie. A jest to, szczerze powiedziawszy, jeden z najtrudniejszych aspektów sakramentalnych środków łaski w uzdrawianiu. [Określenie środki łaski jest kluczowym pojęciem w wizji sakramentów, którą zarysowuje autor; dla ks. Grega sakramenty są środkami, przez które łaska Boża zostaje nam udzielona.]
„Skoro Bóg obiecał mnie uzdrowić, dlaczego nie zostałem/łam uzdrowiony/a?”
Niewiele jest bardziej bolesnych pytań, na które trudniej znaleźć odpowiedź, niż to. Bardzo przypomina ono klasyczne pytanie: „Jeżeli Jezus umarł na krzyżu za grzechy całego świata, dlaczego nie każdy jest zbawiony?”. Te dwa pytania są podobne nie tylko pod względem stopnia trudności, lecz również blisko ze sobą związane. Uzdrowienie i przebaczenie to w wielu wymiarach dwie strony tego samego medalu.
Od najwcześniejszych dni Kościoła chrześcijanie poszukiwali w Starym Testamencie wyjaśnienia cierpienia i śmierci Jezusa. Żydowska koncepcja Mesjasza nie zawierała przecież myśli o Jego cierpieniu i śmierci. Mesjasz miał być zwycięzcą nad siłami i mocami zła w świecie… one nie miały Go zabić! Zatem pierwsi chrześcijanie zostali skonfrontowani z poważnym dylematem. Byli wciąż Żydami, a jednak poszli za Mesjaszem, który umarł! Jak mieli zmierzyć się z tą poważną niekonsekwencją?
Odpowiedź znajdowali na kartach proroctwa Izajasza a w szczególności w pojęciu „Cierpiącego Sługi”. Chociaż Żydzi nie postrzegali motywu Cierpiącego Sługi jako spełnionego w pojedynczej osobie, a już na pewno nie łączyli go z osobą Mesjasza, chrześcijanie znaleźli w nim klucz do teologicznego znaczenia cierpienia i śmierci Jezusa. Najistotniejszy był fragment rozdziału 53.:
Zaiste on niemocy nasze wziął na się, a boleści nasze własne nosił; a myśmy mniemali, że jest zraniony, ubity od Boga i utrapiony. Lecz on zraniony jest dla występków naszych, starty jest dla nieprawości naszych; kaźń pokoju naszego jest na nim, a sinością jego jesteśmy uzdrowieni. [2]
Chrześcijanie przez wieki znajdowali w tym fragmencie przemawiające z mocą teologiczne wyjaśnienie cierpienia i śmierci Jezusa. To wyjaśnienie ma dwa istotne aspekty, z których obydwa mają do czynienia z uzdrowieniem.
Po pierwsze mówi ono, że Jezus „zraniony jest dla występków naszych” i „starty dla nieprawości naszych”. W tych słowach odnajdujemy bezpośredni związek między naszymi grzechami i cierpieniami Jezusa. Chrześcijanie głoszą, że Jezus przyszedł, aby wziąć na siebie grzechy świata a następnie zakończyć rozłam między Bogiem i ludzkością, umierając w miejsce nas. Jest to znane jako doktryna „zadośćuczynienia zastępczego”. Tego rozumienia cierpienia i zmartwychwstania Jezusa nie można nigdy wyrazić w sposób właściwy bez refleksji nad miłością Boga, która zawiera się w śmierci naszego Pana za nasze grzechy.
Nie jesteśmy w stanie naprawić rozłamu, do którego doprowadziliśmy między Bogiem i sobą, a więc uczynił to Bóg, wydając siebie samego za nas. Śmierć Jezusa na krzyżu przypomina nam, iż Bóg kocha nas tak bardzo, że chce stanąć na naszym miejscu… i że rzeczywiście spojrzał w oczy śmierci za nas. Za wszystkie grzechy świata – przeszłe, teraźniejsze i przyszłe – zapłacono w tej świętej chwili na krzyżu. Nic już nie musi zostać uczynione, aby za nie zapłacić albo by zburzyć mur rozdzielający nas i Boga. Jednak to, że zapłacono za nasze grzechy, nie oznacza, że ten dar został przyjęty i zastosowany w naszym imieniu. Ponosimy odpowiedzialność za odpowiedź z wiarą na ofiarowaną przez Boga łaskę. Wtedy, i tylko wtedy, jesteśmy zbawieni. I naprawdę wtedy, i tylko wtedy, jesteśmy uzdrowieni.
Wychodząc od kontekstu przebaczenia, zauważymy, że fragment Izajasza nawiązuje również do Bożego uzdrowienia: „a sinością jego jesteśmy uzdrowieni”. „Siność” naszego Pana to miejsca na Jego ciele, gdzie był bity aż popłynęła krew. Nasze choroby są niczym Jego sińce… nasze życie wypływa z nas przez nie a spustoszenie spowodowane przez chorobę uderza w nas niczym biczem. W cierpieniach i przez cierpienie Jezusa życie i śmierć wychłostały go dla nas.
Zarówno zbawienie jak uzdrowienie nadchodzą, gdy przyjmiemy dar, który On ofiaruje. A czym jest uzdrowienie? Czasem jest fizyczne, czasem emocjonalne, czasem duchowe a czasem dotyczy relacji. Niekiedy doznajemy uzdrowienia na ziemi, dzisiaj, a niekiedy musimy czekać aż nastąpi ono w chwale.
Dlaczego nie każdy zostaje uzdrowiony, widzialnie, tutaj na ziemi? To trudne pytanie i trudno znaleźć na nie odpowiedź. Dość powiedzieć, że nikt nigdy nie powinien dać wmówić sobie, że nie został wyleczony, ponieważ zabrakło mu wiary. Niewiele rzeczy tak mnie złości jak poczucie winy, które niektórzy chcą zaszczepić tym, którzy nie zawsze i nie od razu dostępują wyleczenia tu na ziemi! Fizyczne uzdrowienie może nastąpić w tym życiu, ale to nie brak wiary powoduje, że ludzie nie zostają wyleczeni tu i teraz. Obietnica i łaska Boża są zawsze obecne i dostępne dla każdego i dla wszystkich, zaś uzdrowienie następuje nawet jeżeli nie dostrzega się go w sferze fizycznej. Może ono nie zostać objawione zanim nie dostąpimy Chwały albo może zostać objawione na sposób, którego najmniej oczekujemy – bardziej w sensie emocjonalnym i duchowym aniżeli fizycznym – ale obietnica jest pewna i prawdziwa, i możemy na niej polegać. Powinniśmy dziękować Bogu, że uzdrawiająca łaska naszego Pana Jezusa Chrystusa jest obecna, aby uczynić nas na powrót kompletnymi. To jest prawdziwa istota uzdrowienia… to nie tylko naprawa zesputych ciał, to „scalanie” życia, które jest rozdarte i oddzielone od Boga.
Ciało Chrystusa ma prawo głosić uzdrowienie w imię Jezusa. Tak jak zostaliśmy powołani przez Niego, aby przebaczać grzechy każdego, kto poszukuje przebaczenia, tak też jesteśmy powołani, aby ofiarowywać uzdrawiającą łaskę naszego Zbawiciela tym ostatnim, najmniejszym, zagubionym. Jesteśmy powołani, aby wyciągać dłoń w geście pokoju i ogłaszać pojednawczą miłość naszego Zbawiciela całemu światu. Nawet jeżeli obawiamy się, że może nie nastąpić „wyleczenie” widoczne w danych okolicznościach czy momencie, wciąż jesteśmy powołani, aby ogłaszać uzdrowienie. Pismo Święte mówi jasno:
Choruje kto między wami, niechże zawoła starszych zborowych, a niech się modlą za nim, pomazując go olejkiem w imieniu Pańskiem; A modlitwa wiary uzdrowi chorego i podniesie go Pan; a jeźliby się grzechu dopuścił, będzie mu odpuszczone. Wyznawajcie jedni przed drugimi upadki, a módlcie się za drugimi; abyście byli uzdrowieni. Wiele może uprzejma modlitwa sprawiedliwego. [3]
Dar boskiego uzdrowienia zasadza się na łasce Bożej, czynnej we wspólnocie wiary i działającej przez modlitwę. Wszystkim chrześcijanom, którzy modlą się do Boga, dany jest ten cudowny przywilej udziału w uzdrawiających działaniach Bożej łaski. Dar uzdrawiania jest fundamentalną częścią posługiwania Chrystusa, który spoczywa na wszystkich wierzących i przywódcach wspólnot. Ze względu na wyraźny związek pomiędzy uzdrowieniem i przebaczeniem, który można znaleźć w Piśmie, wierzymy również, że uzdrowienie stanowi przedłużenie cudownego daru śmierci naszego Pana na krzyżu.
Jeśli chodzi o uzdrowienie i przebaczenie, niekiedy mamy problem z zaakceptowaniem, że Bóg rzeczywiście wydał siebie samego za nas i akceptuje nas bez względu na to, co robimy. Chcemy wydrzeć grzechy naszemu Panu i na nowo złożyć je na naszym własnym grzbiecie; chcemy nieść nasze choroby i zachowywać się tak, jak gdyby Bóg nie mógł i nie miał nas uzdrowić. Odrzucamy dar przebaczenia wraz z uzdrowieńczą mocą, którą ze sobą niesie, i próbujemy wziąć na siebie z powrotem grzechy i choroby, za które Chrystus umarł już dawno temu. Jest to właściwie rodzaj grzechu i bezpośredniego odrzucenia Bożego pragnienia obdarowania nas swą potężną łaską. Jezus daje nam tak dużo w swojej łasce, a zaczyna się to od uzdrowienia, które przychodzi w przebaczeniu!
Evelyn wiedziała, że jest uzdrowiona. Wiedziała to na długo zanim znalazła się w szpitalu na swojej ostatniej chemioterapii. Nawet jeśli nie została uleczona, wiedziała, że łaska Boża „scaliła” ją. Dla niej rzeczywistość bycia uzdrowioną była równie pewna jak rzeczywistość jej zbawienia. W istocie, jak zobaczyliśmy dzięki tekstowi Izajasza 53, przebaczenie i uzdrowienie rzeczywiście idą ręka w rękę jako błogosławieństwo dla wszystkich dzieci Bożych.