Autorem poniższego tekstu jest ks. prof. Paweł M. Konrad Rudnicki, światowej sławy astronom, teolog, antropozof i kapłan w Kościele Starokatolickim Mariawitów . Więcej na temat Księdza Profesora można przeczytać w Wikipedii . Z punktu widzenia tematyki naszego bloga warto może jeszcze dodać i to, ze ks. prof. Rudnicki w czasie swoich pobytów w Stanach Zjednoczonych, gdzie pracował naukowo, pełnił również posługę kapłańska w Kościele Episkopalnym. Obecnie jest opiekunem duchowym wspólnoty mariawitów w Krakowie . Artykuł, który wydal nam się wart umieszczenia na blogu, przybliża jeden z najważniejszych i najbardziej charakterystycznych aspektów mariawickiej duchowości: naśladowanie Theotokos.
Tytułem wstępu może tylko jeszcze jedna uwaga. Kościół Mariawitów, chociaż od lat 20-tych ubiegłego stulecia nie należy już do Unii Utrechckiej jest Kościołem tradycji starokatolickiej. Jako taki uznaje za miarodajne jedynie dogmaty Kościoła niepodzielonego pierwszych wieków (ogłoszone na 7 soborach powszechnych). Dogmat o Niepokalanym Poczęciu Błogosławionej Dziewicy do nich nie należy, został bowiem ogłoszony dopiero w 1854 przez papieża Piusa IX bez udziału soboru. To jeden (obok istotnych wątpliwości natury teologiczno-doktrynalnej) z powodów dla których nie jest on uznawany ani przez Kościoły prawosławne, ani starokatolickie ani anglikańskie (nie wspominając już o protestantach). Jednakże dla teologii i duchowości mariawickiej Nauka o Niepokalanym Poczęciu Theotokos ma ogromne znaczenie. Kościół Starokatolicki Mariawitów uważa ja za więcej niż jedynie opinie teologiczna. Ks. prof. P.M.K. Rudnicki podchodzi jednak do tej delikatnej kwestii w sposób nacechowany respektem dla innych wizji, co jest zresztą w ogóle charakterystyczna cecha jego teologii.
Jako ilustracje wykorzystaliśmy, oprócz fotografii Księdza Profesora, sprawującego Eucharystie w Kościele luterańskim w Krakowie (gdzie w niedzielne popołudnia zbiera się maleńka wspólnota mariawicka), awers i rewers typowego medalika mariawickiego, ukazujące symbolicznie obydwa filary mariawickiej duchowości: naśladowanie Błogosławionej Dziewicy i Adoracje Eucharystyczna.
Sama nazwa mariawityzm pochodzi od łacińskiego Mariae vita i oznacza potrzebę naśladowania życia Bogurodzicy, czy – jeśli kto woli ją tak nazywać – Marii z Nazaretu. To naśladowanie życia ważne jest w epoce miłosierdzia Bożego nie tylko dla wybranych, zakonników, ascetów, duchownych, ale dla całego ludu Bożego.
Przecież Matka Zbawiciela nie była mniszką, nie podlegała żadnej regule zakonnej, nie nosiła habitu, nie oddzielała się od świata, brała udział w życiu towarzyskim (Jan 2,1), po śmierci Św. Józefa nie była winna posłuszeństwa nikomu oprócz samego Boga, a świętemu Janowi została oddana wprawdzie pod opiekę (Jan 19, 26-27), ale jako matka. Była zewnętrznie zwykłą kobietą. Ewangelia Św. Mateusza (13,55) świadczy, że nie tak lud wyobrażał sobie matkę proroka. Ale pod zewnętrzną postacią zwykłej kobiety, tkwiła tu największa świętość. Tylko ją Pismo Święte nazywa przepełnioną łaską (Łk 1.28) jeszcze przed poczęciem Jezusa, jeszcze przed początkiem dzieła zbawienia.
Naśladowanie Bogurodzicy to nie wyróżnianie się zewnętrzne, nie oddzielanie się od świata lecz – przy pełnym udziale w życiu – pielęgnowanie w sobie czystego życia wewnętrznego i. w miarę możności, udzielanie świętości światu. Taka jest współczesna forma dążenia do świętości. Tu powstaje pytanie, co ma wspólnego naśladowanie życia Maryi z miłosierdziem Bożym.
Otóż jest wiadome, że oddzielanie się od świata, uprawianie mistyki pustelniczej czy klauzurowej, było niegdyś wielce owocne, dziś jednak nie ma prawie żadnego wpływu na to, co się dzieje w świecie. Przeciwnie, obecnie zakładane zgromadzenia duchowne czasem świadomie, czasem nieświadomie wybierają właśnie drogę życia mniej lub więcej wzorowanego na życiu Marii z Nazaretu. Dawne zgromadzenia i reguły zakonne stawiały na umartwienia, własny wysiłek ich członków, dziś stawiają bardziej na miłosierdzie dawane bez zasług – za darmo.
We wszystkich takich usiłowaniach powstaje istotna trudność. Bogurodzica była przepełniona łaską (Łk 1.28), co mariawityzm uważa za równoważne określeniu wolna od grzechu, od początku niepokalanie poczęta. Nawet te wyznania chrześcijańskie, które inaczej formułują doktrynalne poglądy na istotę Marii z Nazaretu, muszą zgodnie ze słowami Ewangelii Łukaszowej uznać ją za obdarzoną szczególnymi łaskami Bożymi. Ona więc mogła łatwiej zachować pełnię świętości wśród świata. Ale my, pozostali, świadomi własnej niemocy? Czy nie lepiej się nam odgrodzić od świata, od jego ponętnych, błędnych dróg, aby gdzieś za, pojętym dosłownie czy przenośnie, murem klasztornym rozwijać bez przeszkód życie mistyczne?
I tu się właśnie przejawia sedno współżycia z miłosierdziem Bożym. Jesteśmy grzeszni, potrzebujemy odpuszczenia grzechów, uleczenia kalectwa duszy. To możemy uzyskać przez miłosierdzie Boże za darmo. Bez wysiłku z naszej strony możemy zostać oczyszczeni. Ale wiemy, że oczyszczone wnętrze nie może zostać puste (Łkl 1, 24-26). Trzeba je napełnić. Sakrament pokuty w normalnych warunkach z reguły bywa dopełniany sakramentem Eucharystii. Jeżeli Eucharystię przyjmujemy często, w godny sposób poparty adoracją – medytatywnym rozważaniem, wtedy krok po kroku zbliżamy się do tego stanu, gdy żyje już w nas nie nasza niższa jaźń, ale jaźń wyższa dokładnie zjednoczona z Chrystusem (Ga 2.20) – zbliżamy się do stanu bezgrzeszności, a więc do podobieństwa Marii z Nazaretu.
Źródło : Rudnicki K., Naśladować Maryję , [w:] Mariawita , nr 1-3 2010, str. 7.
W każdym kościele, w każdej kaplicy i chyba w każdym domu mariawickim znajduje się ikona Matki Bożej od Nieustającej Pomocy. Ona Matka Syna Bożego trzyma go na swojej dłoni. Trzyma w ręku swój największy skarb i największy skarb świata. Swoją drugą ręką wskazuje na Jezusa. Patrzy się na Niego… Mariawita – naśladujący życie Maryi, ma być więc zwyczajnym człowiekiem. Ma korzystać w pełni z życia, może bawić się i radować. Ale w tej radości ma pokazywać że mimo tego wierzy w Boga, adoruje Go i stara się wcielać w życie słowa Syna Bożego.
Czemu zatem nie naśladować Jezusa? To pytanie często zadają mi protestanci. Otóż Jezus był Bogiem i Człowiekiem, jakże mamy naśladować kogoś kto był i jest doskonały? Jak naśladować kogoś kto przyszedł do nas z innego świata, widział wspaniałość Ojca, był ideałem. Jezus nie założył rodziny, przyszedł dla nas i dla naszego zbawienia! Jeśli oczywiście ktoś jest w stanie naśladować Jezusa, to bardzo mnie to cieszy, ale ja niestety nie potrafię.
Przykładem osoby która w pełni wypełniła mariawickie powołanie do naśladowania Maryi jest św. Maria Franciszka, Pan Jezus powiedział do Niej “Ze wszystkich łask, jakimi cię obdarzam, największą jest ta, że jak Najświętsza Panna wyjęta jest spod grzechu, tak ty wyjęta jesteś spod namiętności. Tą drogą, jaką ciebie prowadzę, dotąd żadnej duszy nie prowadziłem, a podobieństwa swego szukaj w Najświętszej Pannie… ale pamiętaj jak Najświętsza Panna była niepokalanie poczęta tak ty jesteś grzesznicą” (Dz. W. M. Początek zawiązku 43). Potem Pan Jezus oczyszczał Jej serce przez piętnaście stopni, dusza Mateczki przeszła przez śmierć mistyczną i uwolnił ją od żądzy pychy i zmysłowości (dwóch głównych źródeł grzechu).
Ww. fragment obrazuje mi jak człowiek z codzienności może przejść do świętości. Naśladując Matkę Najświętszą, adorując Chrystusa (zarówno w postaciach eucharystycznych jak i całym swoim życiem) i starając się wypełniać Wolę Bożą każdy ma szansę dostąpić tych łask jakie otrzymała bł. Maria Franciszka.
Niech zatem każdy z nas stara się jak najlepiej wypełniać swoje obowiązki, stara się darzyć miłością każdego napotkanego człowieka i znajduje czas na rozmowę z Bogiem A myślę że w ten sposób wypełnimy to proste ale jakże trudne powołanie do naśladowania życia Maryi – powołanie do mariawityzmu.
Dziekujemy bardzo za podzielenie sie z nami ta refleksja w tak wyczerpujacy sposob. Twoje przemyslenia koresponduja z naszymi tak, ze trudno powiedziec cos innego anizeli: NIC DODAC, NIC UJAC! Jeszcze raz dziekujemy.