The English version of this article is to be found here .
Miłośnicy starych polskich seriali przypominają sobie może odcinek Wojny Domowej , w której przybyła z wizytą babcia postanawia zadbać o rozwój intelektualny swego wnuka i zaleca mu między innymi przeczytanie całej listy książek, a wśród nich Pogadanek o planetach Konrada Rudnickiego. Prof. Konrad Maria Paweł Rudnicki , którego tekst zamieściliśmy już na blogu kilka miesięcy temu, to nie tylko jeden z największych polskich astronomów współczesnych, ale też teolog i duchowny Kościoła Starokatolickiego Mariawitów . Ksiądz Profesor duszpasterzuje krakowskiej wspólnocie mariawitów spotykającej się w kościele luterańskim przy ul. Grodzkiej. Dodać należy, że obydwaj chętnie w jej nabożeństwach uczestniczymy: Loukas nieomal każdej niedzieli, Pradusz gdy tylko jest w Krakowie. Korzystając ze znajomości z Księdzem Profesorem, poprosiliśmy go o wypowiedź dla naszego bloga. Przed wakacjami wysłaliśmy mu listę pytań dotyczących zagadnień, które nas interesują, i kilka dni temu otrzymaliśmy odpowiedź. Oto ona:
W jaki sposób chciałby Ksiądz Profesor przedstawić się osobom, które dotychczas nie zetknęły się z Księdza dorobkiem?
Jestem emerytowanym profesorem zwyczajnym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Obecnie pracuję na takim samym stanowisku w Wyższej Szkole Środowiska w Bydgoszczy. Pełniłem również i pełnię dalej różne obowiązki duszpasterskie. Posiadam dorobek zarówno naukowy jak i dydaktyczny w trzech dziedzinach: Astronomii (kinematyka Galaktyki, materia międzygalaktyczna), metodologii nauk (głównie problemy kosmologii) oraz teologii (teologia mistyczna).
Jest Ksiądz Profesor wybitnym astronomem, czy w dalszym ciągu znajduje Ksiądz czas na aktywność w tej dziedzinie?
Czas bym znalazł, ale wskutek stałego postępu elektroniki, tak się w astronomii zmieniły metody pracy i obserwacyjnej i rachunkowej, że nie usiłuję nawet dorównać młodszemu pokoleniu kolegów. Zdarza mi się jeszcze czasem brać udział w planowaniu prac badawczych. Interesuję się nowymi osiągnięciami astronomii, zwłaszcza wynikami moich uczniów.
Nasz blog inspiruje się mocno tradycją anglikańską, a zwłaszcza episkopalną; w czasie swoich pobytów w USA zetknął się Ksiądz Profesor z Kościołem Episkopalnym. Czy mógłby nam powiedzieć coś o tym okresie?
W czasie czterech lat moich pobytów naukowych w Stanach Zjednoczonych (trzy lata w diecezji los-angeleskiej i jeden rok w diecezji houstońsko-galwestońskiej) pełniłem funkcje pozaetatowego kapłana w trzech parafiach episkopalnych. To była po prostu potrzeba mojej duszy, żeby nie przestawać być kapłanem. W okolicach uczelni, w których pracowałem były tylko parafie kościoła niskiego (low church), choć wolałbym odprawiać w obrządku wysokim (high). Ale nie miałem wyboru. Brałem zezwolenie i skierowanie od mojego biskupa w Płocku i dostawałem certyfikat od właściwego ordynariusza Kościoła Episkopalnego. Kościół Anglikański jest na tyle szeroki doktrynalnie, że się w nim mieściłem bez trudu z moim mariawityzmem. W latach sześćdziesiątych poznałem jeszcze dawny obrządek z „Gloria” jako podziękowaniem przy końcu nabożeństwa, zaś w latach osiemdziesiątych odprawiałem już w obrządku zreformowanym – „Gloria” tak jak we Mszy Świętej trydenckiej.
W pewnym okresie życia wybrał Ksiądz świadomie mariawityzm i służy od lat jako mariawicki kapłan. W jaki sposób określiłby Ksiądz krótko istotę, podstawowe przesłanie mariawityzmu?
Mariawityzm nie jest ściśle biorąc ruchem teologicznym, lecz modlitewnym. Mariawici ongiś trwali w Kościele Rzymskokatolickim, potem przyjęli doktrynę Unii Utrechckiej , dziś liczne odłamy mariawityzmu mają różne doktryny. Ostatni klasztor mariawicki w Stanach Zjednoczonych w Kelseyville (Kalifornia) nie mogąc się dogadać z Płockiem uzyskał jurysdykcję Kościoła Episkopalnego przyjmując jego doktrynę. W objawieniach leżących u podstaw mariawityzmu występują zasady organizacji nowego zgromadzenia zakonnego, a nie Kościoła jako takiego. Idea mariawicka to przede wszystkim kult Eucharystii i świadomość nieustającej opieki Bogurodzicy oraz naśladowanie jej życia. Z tego wynika jeszcze kilka dodatkowych cech mariawityzmu. Mariawitą może być członek każdego wyznania, które praktykuje Eucharystię i pozwala naśladować życie pozytywnych postaci biblijnych (a więc i Marii z Nazaretu). Natomiast doktrynalna forma ujęcia tych spraw jest mniej ważna. Mariawici od roku 1906 przyjmują do Zgromadzenia wszystkich – na przykład ewangelików. Obecnie w Zgromadzeniu Mariawitów są wyznawcy pięciu różnych kościołów. Od początku istnienia celem Kościoła Mariawitów, odgrywającego oczywiście istotna rolę w mariawityzmie, było danie możliwości istnienia i właściwego rozwoju Zgromadzenia Mariawitów.
Kim jest dla Księdza założycielka, Mateczka Kozłowska ? Jaką rolę odgrywają jej objawienia?
Mateczka, święta Maria Franciszka jest dla mnie dawczynią wskazówek, jak w dzisiejszych czasach praktykować chrześcijaństwo. Mówię o czasach obecnych pełnych nowości politycznych, technicznych, ekonomicznych, społecznych i obyczajowych. Na przełomie wieku XIX i XX, gdy odbierała te wskazówki w objawieniu, były to czasy przyszłe. Nie zawsze sama rozumiała znaczenie swoich objawień, ale wiernie je zapisała.
Podstawową cechą mariawityzmu jest wezwanie do tak zwanej adoracji ubłagania. Jaką rolę odgrywa ona w Księdza własnej duchowości? Czy jest to zawsze adoracja przed Najświętszym Sakramentem?
Dość rzadko mam okazję odbywać adorację przed wystawionym Przenajświętszym Sakramentem lub przed tabernakulum. W domowej kaplicy nie mam warunków na przechowywanie Sanctissimum. Adoracje odprawiam łącząc się myślą z tymi kościołami, które przechowują prawdziwe postacie eucharystyczne. Muszę się też przyznać, że rzadko mam czas na odprawienie godzinnej adoracji, charakterystycznej dla pierwotnego mariawityzmu. Tak bywa tylko wtedy, gdy się obudzę około godziny czwartej. Przeważnie budzę się o wpół do piątej i mam czas tylko na adorację półgodzinną. Dni, w których z jakichś powodów nie oprawiłem w ogóle adoracji, są dla mnie ciemnymi dniami.
Czy właściwie jest rozumienie adoracji jako środka, który powstrzymuje gniew Boga? Jeśli tak jest, to czy nie kryje się za tym obraz obrażonego Boga-suwerena, którego trzeba przebłagać?
Rozsądni rodzice kupują zabawkę dziecku wtedy, gdy ono o nią przez pewien czas, usilnie prosi. Zabawka otrzymana po pierwszej zachciance, lub dana zanim dziecko jej zachce, przeważnie nie bywa szanowana. Bóg jest rozsądnym rodzicem. Swoje miłosierdzie chce ofiarować tym, którzy go naprawdę pragną.
Sama nazwa Mariae vita wskazuje na szczególne znaczenie Matki Bożej. Na czym ono polega i kim jest właściwie ona dla Księdza?
Rozsądni mariawici chcą ją naśladować i być świadomi jej nieustającej pomocy. Ona była zewnętrznie zwykła mężatką nie stroniącą od życia towarzyskiego (Wesele w Kanie), niczym się nie wyróżniała. Zarazem przez małżeństwo ze świętym Józefem, który był właściwym następcą tronu judzkiego (patrz: wstęp do Ewangelii świętego Mateusza) przysługiwał jej tytuł królowej, a w porządku duchowym była koncentracją sił Boga Ojca. Nazywamy ja Królową Niebieską. Jest jedyną postacią biblijną określoną greckim przymiotnikiem kecharitomene, co po polsku powinno być oddane jako „przełaskawiona”, „łaską przepełniona”, a tradycyjnie jest tłumaczone „łaski pełna”. Staramy się zewnętrznie być zupełnie zwyczajni, a wewnętrznie dążyć – w miarę sił – do doskonałości. Chrystus jest panem świadomości jaźniowej, może być przyjęty tylko świadomie. Ale jak ma się w nas narodzić pierwszy impuls w drodze do Chrystusa? Uważamy, że Bogurodzica – jaka świadcząca nieustanną pomoc ludziom – jest panią podświadomości, działa w nas, nawet gdy tego jeszcze nie potrafimy zapragnąć. Prowadzi nas do Chrystusa.
Jest Ksiądz jedną ze sztandarowych postaci polskiej antropozofii . Dla wielu spośród naszych czytelników ta droga jest zupełnie obca. Jak najkrócej wyjaśniłby Ksiądz, na czym ona polega?
Antropozofia jest przede wszystkim metodą zdobywania wiedzy duchowej opartą na świadomości. O ile wschodnie kierunki ezoteryczne każą biernie słuchać „mistrza”, o tyle w ćwiczeniach antropozoficznych każde wykonywane ćwiczenie musi być zrozumiane co do swego działania i celu. Metoda antropozoficzna prowadzi wolniej do realnych kontaktów ze światem ducha niż metody orientalne lub metoda Weinfurtera, ale unika niebezpieczeństw poddania się nierozpoznanym, ciemnym siłom. Gdy w sposób antropozoficzny adoruję Przenajświętszy Sakrament, taka adoracja rozwija mnie silniej niż gdybym to robił tylko w sposób tradycyjny.
Dla wielu spośród tych, którzy coś o antropozofii wiedzą, jest ona po prostu herezją – jedną ze współczesnych form gnozy. Jak łączy ją Ksiądz Profesor z katolickim chrześcijaństwem? Czy jest coś takiego w chrześcijaństwie, co antropozofia pozwoliła Księdzu lepiej dostrzec, zrozumieć?
Czasem pod antropozofią rozumie się nie tyle metodę badań duchowych ile wyniki otrzymane tą metodą. Jeśli greckie słowo gnostikon rozumieć w pierwotnym znaczeniu: „poznawczy”, to antropozofia daje wiedzę, a więc „gnozę duchową”, podobnie jak matematyka daje „gnozę matematyczną”. Jeśli jednak ten wyraz łączyć z doktrynami tak zwanych gnostyków to wyniki antropozoficzne pokrywają się z nimi równie rzadko jak sformułowania doktryn tradycyjnych kościołów chrześcijańskich. Osobiste badania antropozoficzne pozwalają mi czasem lepiej zrozumieć siebie i moje otoczenie, zaś inne wyniki badań antropozoficznych i te opublikowane i te, które mi zakomunikowali prywatnie wyżej ode mnie rozwinięci znajomi antropozofowie, pozwoliły pojąć dogmaty Kościoła Powszechnego, między innymi takie wpierw niezrozumiałe rzeczy jak istotę siedmiu sakramentów, lub wieczne dziewictwo Marii z Nazaretu. Niektórzy widzą jakiś błąd w uznawanej przez antropozofów reinkarnacji. Otóż to, co antropozofowie wiedzą o niej, jest w podstawach różne od popularnych wschodnich wyobrażeń na ten temat. Ponadto trzeba pamiętać, że reinkarnacja nie była potępiona przez żaden sobór powszechny, ani przez „nieomylne” orzeczenie papieży rzymskich. Owszem czwarty sobór powszechny potępił rzekome poglądy Orygenesa, że nasze dusze zgrzeszyły w świecie duchowym i za karę się wcielamy na tym świecie. Taki osobliwy pogląd jest obcy wynikom badań antropozoficznych. Warto wspomnieć, że klasyczny prawosławny podręcznik dogmatyki Malinowskiego [można znaleźć go tutaj , przyp. red.] jako jedną z możliwości pochodzenia dusz ludzkich wymienia preegzystencję, w ramach której mieści się również nauka o ponownych wcieleniach. Twierdzenie, że Bóg stwarza każdą dusze ludzką dopiero w czasie poczęcia jest opinią teologiczną wielu zachodnich teologów, ale nie dogmatem Kościoła Powszechnego. Może powiem jeszcze że brak sprzeczności pomiędzy antropozofią i Kościołem widać również w tym, że istnieje założona w Niemczech fundacja „Sophia” która przez pierwsze kilkadziesiąt lat swego istnienia skupiała wyłącznie rzymskich katolików będących antropozofami. Uznawały ją (nie bez pierwotnych oporów) i Kościół Rzymski i Powszechne Towarzystwo Antropozoficzne.
(…)
Wiem o osobliwych poglądach Księdza na Trójcę Świętą. Czy mógłbym coś o tym usłyszeć?
Myślę, że idzie tu nie o moje osobiste poglądy ale o pewna uwagę Valentina Tomberga , która mi się wydaje celnym ujęciem jednego z aspektów Trójcy Świętej, więc czasem o nim opowiadam. Otóż według Tomberga poglądy religijne można podzielić na deistyczne, teistyczne i panteistyczne. Jego zdaniem chrześcijaństwo zawiera elementy wszystkich trzech. Aspekt deistyczny przedstawia osoba Boga – Stwórcy i prawodawcy, którego możemy o cokolwiek prosić tylko dzięki pośrednictwu ustanowionemu przez Syna; przy czym w prawidłowych modlitwach kościelnych nigdy nie prosimy Boga Ojca o coś dla siebie jako jednostki. Na przykład Modlitwa Pańska ma „nasz”, „nam”, „nasze”, „naszym”, lecz nie „mój”, „mnie”, „moje”, „moim”. Bóg Ojciec zajmuje się nami zbiorowo, ale nie jednostkami. Aspekt teistyczny znajdujemy w osobie Syna Bożego, z którym właśnie mamy możność „rozmawiać” o naszych osobistych sprawach, a przez Eucharystię rozwija naszą indywidualną osobowość. Wreszcie Duch Święty jest rozlany w całej przejawionej rzeczywistości. Przedstawia aspekt panteistyczny. Podstawowe liturgiczne modlitwy kościelne nie kierują się do Ducha Świętego lecz do pozostałych osób Trójcy prosząc o Świętego Ducha, czyli o możliwość dojrzenia boskości we wszystkim, co istnieje. Hymny takie jak „Przybądź Duchu Stworzycielu” są w dziejach Kościoła stosunkowo późne i mają raczej charakter poetycznej metafory. Mnie takie spojrzenie wyjaśnia pewne rzeczy.
Jesteśmy bardzo wdzięczni Księdzu Profesorowi, że pomimo rozlicznych obowiązków znalazł czas na podzielenie się z nami swoimi przemyśleniami, zaś dla zainteresowanych zebraliśmy kilka adresów internetowych, pod którymi można zapoznać się z informacjami o jego osobie, dorobkiem naukowym oraz publikacjami:
Autobiografia naukowa ; Podsumowanie dorobku w miesięczniku UJ Alma Mater ; Ksiażka The Cosmologist’s Second ; Omówienie książki The Cosmological Principles ; Artykuł o metodzie goetheańskiej w naukach przyrodnich w Alma Mater ; Relacja z wykładu w Warszawie; Wywiad na portalu ekumenizm.pl oraz wywiad ze Stanisławem Obirkiem.
Oczywiście zachęcamy również do zapoznania się z publikacjami książkowymi Księdza Profesora, takimi jak Moja droga do religii czy Człowiek i jego środowisko ; przede wszystkim zaś do wizyty na stronie aperiodyku Praca nad sobą , którego jest wydawcą – znaleźć tam można archiwalne wydania i informacje jak zaprenumerować to pismo.
Pingback: Pięćdziesiątnica jako urzeczywistnienie Nowego Testamentu | Don't Shoot the Prophet
Pingback: Wrześniowe rekolekcje Polskiej Wspólnoty Episkopalnej „Poszerzyć horyzonty”