Wczoraj, jak to częściej jest w naszym zwyczaju, dyskutowaliśmy na różne tematy na Facebooku, tym razem w grupie “Luteranie w Polsce”. Na marginesie dyskusji na temat islamu pojawiło się pytanie o znaczenie ofiary Jezusa Chrystusa. Jego wagę dla wiary chrześcijańskiej trudno przecenić, dlatego dzisiaj powracamy do tego tematu także na blogu, poruszając go w szerszy i bardziej systematyczny sposób aniżeli jest to możliwe w dyskusji. Wykorzystaliśmy w tym celu fragment książki ks. dra Jaya Emersona Johnsona Dancing with God. Anglican Christianity and the Practice of Hope (można znaleźć jej obszerne fragmenty na Google Books ). Autor omawia w niej różne aspekty anglikańskiego chrześcijaństwa, porównując je do figur tanecznych, dlatego w tekście znajdziecie nawiązania do tańca. Ks. Emerson Johnson pełnił posługę w różnych parafiach episkopalnych i wykładał w Church Divinity School of the Pacific.
Dla niektórych uczniów Jezusa zbawienie oznaczało obalenie Imperium Rzymskiego i odnowienie Dawidowego królestwa starożytnego Izraela (Dz 1:6). Dla niektórych chrześcijan w Tesalonice, do których św. Paweł napisał co najmniej dwa listy, oznaczało ono, że ludzie nie będą już umierać (1 Tes 4:13). Św. Ireneusz, teolog z trzeciego stulecia, wyobrażał sobie zbawienie jako tajną misję ratowania stworzenia Bożego, które zostało wzięte w niewolę przez szatana. Jeszcze inni rozumieli je jako Boże przebaczenie, przedstawiając zarazem różne spojrzenia na to, w jaki sposób się ono dokonało.
Nadzieja zbawienia wciąż daje wspólnotom chrześcijańskim siłę, nawet jeżeli nie jesteśmy całkowicie pewni od czego i ku czemu mamy być zbawieni. Różne podejścia do tego zagadnienia w Biblii i w kolejnych stuleciach refleksji teologicznej mają co najmniej jedną cechę wspólną. Nadzieja zbawienia oznacza sposób mówienia o ludzkiej tęsknocie za rozkwitem obfitości życia. W Ewangelii św. Jana Jezus opisuje cel swojego posługiwania, mając wyraźnie na oku tę nadzieję, słowami: “aby [owce] miały życie i miały je w obfitości” (10:10). Nie jedna, lecz wiele rzeczy może spowodować, że potykamy się na drodze do rozkwitu człowieczeństwa. Wydaje się, że ludzie z niektórymi z tych przeszkód mają do czynienia powszechnie, podczas gdy inne są częścią specyfiki historycznej i kulturowej albo nawet są unikatowe dla poszczególnych ludzi. Cokolwiek nie pozwala nam rozkwitnąć, wiara chrześcijańska daje nam nadzieję na to, że Bóg bezustannie zaprasza nas do tańca rozkwitającego życia i zapewni nam środki do tego, abyśmy tańczyli jeszcze lepiej po tym, jak się potkniemy. Być może jeszcze bardziej aniżeli my sami Bóg pragnie, abyśmy rozkwitali.
Chrześcijanie słyszą to Boże zaproszenie do rozkwitu, gdy zbierają się wokół eucharystycznego stołu, aby wspólnie uczestniczyć w prostym posiłku. Jezus jako konkretna postać historyczna i Jezus późniejszej wielowiekowej refleksji teologicznej, uprawianej w różnych kontekstach kulturowych, spotykają się w Jezusie eucharystycznym – w gestach, w postawie, chlebie i winie oraz słowach, które wspominamy w modlitwie: “To jest ciało moje; to jest krew moja”. Gdy wspólnie przeprowadzamy ten akt, przyzywamy na nowo wiele sytuacji, w których Jezus historyczny brał udział w posiłkach, łącznie z ostatnim posiłkiem, który spożył ze swoimi przyjaciółmi w nocy, gdy go wydano. Nasza wspólna modlitwa wokół stołu przypomina również wielowiekową refleksję teologiczną nad tym, co oznacza ten eucharystyczny posiłek, co mówi on o Bogu-w-Chrystusie, o tych szczególnych sposobach, w jakie inspiruje nas do życia, i o tym jak zaprasza nas, abyśmy dostrzegli, że nasze życie i świat stanowią w swej istocie dar. To właśnie oznacza greckie słowo eucharystia – dziękczynienie.
Tak jak istnieje wiele rodzajów tańca, istnieje również wiele sposobów na opisanie nadziei zbawienia inspirowanej przez eucharystycznego Jezusa. Ponieważ Modlitewnik Powszechny rozwijał się w prowincjach Wspólnoty Anglikańskiej, współcześni anglikanie modlą się z różnych wersji tej jednej księgi, zaś każda z nich zawiera więcej aniżeli tylko jedną modlitwę eucharystyczną. Chociaż każda z tych modlitw stosuje ten sam podstawowy schemat i rytm, ich teksty zawierają różne metafory, symbole i akcenty. W samym tylko amerykańskim Modlitewniku cztery różne modlitwy eucharystyczne (albo nawet sześć, włączając w to dwie sformułowane w bardziej tradycyjnym języku) zawierają wizję kosmicznej odnowy, ofiary przebłagalnej, ratunku przed złem, wolności dla więźniów, dobrej nowiny dla ubogich, drogi pokoju i pojednania – by przytoczyć tylko niektóre z nich. W ten sposób rozwój modlitewnika odzwierciedla rozwój pism chrześcijańskich i chrystologii. Tak jak w Biblii jest więcej niż tylko jedna ewangelia, tak jest też więcej modlitw eucharystycznych w Modlitewniku. Tajemnicy Boga w Chrystusie nie można zawrzeć w pojedynczym tekście biblijnym, tak jak tajemnicy zbawienia nie można zawrzeć i wypowiedzieć w pojedynczej modlitwie.
Rozległość refleksji nad Jezusem eucharystycznym ulegała częstokroć zaciemnieniu czy zawężeniu za pomocą zakorzenionych w każdym z nas założeń, które pochodzą z religijnego wychowania, które odebraliśmy w dzieciństwie, albo z wizji, którymi przeniknięta jest kultura popularna. Tak właśnie jest z odwiedzającymi moją wspólnotę, w której eksperymentujemy z różnymi formami liturgicznymi i różnymi sposobami mówienia o dobre nowinie o Bogu-w-Chrystusie. Niezależnie od tego, jakiego tekstu używamy, czy od świeżości języka, którym się posługujemy, odwiedzający (a także zapewne niejeden długoletni członek) prawie zawsze słyszą to, czego oczekują: Jezus umarł za moje grzechy, abym mógł pójść do nieba. Oczywiście istnieją pewne dobre powody, aby rozumieć wiarę chrześcijańską w ten sposób, który wciąż powraca w tym, jak jest ona przedstawiana i rozpowszechniana w nowoczesnych społeczeństwach zachodnich. Wątek ten ulega wzmocnieniu przez to, że każda liturgia eucharystyczna upamiętnia zdradę, mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Ale nie jest to jedyna rzecz, którą te liturgie upamiętniają. Ograniczając ideę i nadzieję zbawienia do mechanizmy naznaczonej przemocą ofiary, ryzykujemy przeoczenie bogatego i bardzo złożonego zaproszenia, które Bóg kieruje do nas w Chrystusie. Ryzykujemy przeoczenie zaproszenia do tańca, jeżeli pomylimy melodię wcielenia z marszem pogrzebowym.
Względna wolność od jakiegokolwiek systemu doktrynalnego, która panuje w teologiach anglikańskich, daje możliwość odkrycia szerszego spojrzenia na zbawienie i praktykowanie nadziei aniżeli te, do których nakłaniają takie wizje. Zwracając się równie często ku Wcieleniu jak ku ukrzyżowaniu, teologie anglikańskie uprawiają refleksję nad celem życia ludzkiego a nie tylko nad tym, co stanowi lekarstwo na jego porażki. Obchodząc narodziny w Betlejem z takim samym pietyzmem z jakim upamiętniają śmierć w Jerozolimie, anglikanie unikają redukowania wiary chrześcijańskiej do chorobliwej obsesji na punkcie bólu i cierpienia. To podejście w żaden sposób nie umniejsza znaczenia ukrzyżowania. Wręcz przeciwnie, tak naprawdę rozszerza to znaczenie, nie łącząc go w typowy sposób jedynie z systemami głoszącymi przebłaganie przez ofiarę.
Rozumienie śmierci Jezusa jako ofiary przebłagalnej dla zbawienia znajduje oddźwięk u niektórych, ale na pewno nie u wszystkich pisarzy biblijnych. Pojęcie przebłagania pojawia się wprost w liście do Hebrajczyków, którego autor wykorzystuje obrazy ofiar ze zwierząt w starożytnej religii Izraela dla swoich własnych refleksji. Te obrazy dostarczają mu najlepszego sposobu na opisanie śmierci Jezusa jako przebłagania, jako mechanizmu, nazwijmy to w ten sposób, Bożego przebaczenia. Z drugiej strony ta interpretacja śmierci Jezusa jako ofiary przebłagalnej nie pasuje zbyt dobrze do niektórych z opowieści ewangelicznych. Autorzy ewangelii kwestionują, jak się wydaje, to, że ukrzyżowanie jest konieczne dla przebaczenia, ukazując, że Jezus przebaczał grzechy jeszcze przed swoją śmiercią (Mt 9:2, Mk 2:10, Łk 7:47).
Oprócz kilku tekstów biblijnych, koncepcja zbawienia, z którą wielu chrześcijan żyje po dziś dzień, najwięcej zawdzięcza dwunastowiecznej teologii św. Anzelma, którego dzieło podkreślało szczególny aspekt myśli chrześcijańskiej, jaki zaznaczał swą obecność już od jakiegoś czasu. Anzelmiańska teoria zbawienia, którą zazwyczaj określa się mianem “zastępczego przebłagania”, była w dużym stopniu oparta na kulturowej i politycznej rzeczywistości średniowiecznej Europy. Struktury społeczeństwa feudalnego wraz ze spuścizną rzymskiej jurysprudencji stanowiły glebę, która nadała podejściu Anzelma szczególny charakter systemu prawnego, w ramach którego pogwałcenie praw wymaga odpowiedniego zadośćuczynienia. Przez zapożyczenia z tego kontekstu kulturowego Anzelm rozwinął rozumienie śmierci Jezusa jako zadośćuczynienia Bożej sprawiedliwości. Śmierć Jezusa, innymi słowy, stanowiła zapłatę za nasze grzechy, za nasze pogwałcenia Bożego prawa, zapłatę, której my sami nie byliśmy w stanie uiścić.
Chociaż ten anzelmiański wątek przeniknął teologię zachodniego chrześcijaństwa – tak bardzo, że wielu współczesnych chrześcijan chętnie przyjmuje jakąś jego odmianę, nie słysząc nigdy o Anzelmie – to spojrzenie na pewno nie prezentuje pełnej skali refleksji na temat nadziei zbawienia, nie tylko tej, którą znamy ze źródeł antycznych, ale również tej, którą reprezentowali współcześni Anzelma. Na przykład greckie lub wschodnie podejścia, które rozwijały się w oderwaniu od bardziej jurydycznego kontekstu Europy zachodniej, zazwyczaj w większym stopniu podkreślają Wcielenie. Bardziej niż na spłatę długu wobec Bożej sprawiedliwości, Wcielenie wskazuje na o wiele szersze zaangażowanie w plan ludzkiego rozkwitu. Zgodnie z tymi wizjami, nadzieja zbawienia wynika z Bożej gotowości dołączenia do ludzkiego tańca i prowadzenia nas ku pełni życia, której Bóg pragnął dla nas od samego początku.
Jednak nawet w tych wschodnich wizjach teologicznych nacisk na nadzieję pochodząca ze Wcielenia nie zaprzecza tak po prostu ludzkiej grzeszności. Kondycja człowieka wciąż jest wyraźnie naznaczona tym, co tradycje chrześcijańskie nazywają grzechem, jak każdy widzi, czytając choćby codzienną prasę. Światowa rodzina ludzka boryka się każdego dnia z ogromna liczbą przeszkód na drodze do rozkwitu człowieczeństwa, czy to w postaci konfliktów zbrojnych i wojen, rabunku ekonomicznego czy instytucjonalnej tyranii i ucisku. Egzekucja Jezusa, która miała miejsce, pomimo że nie był on winny żadnego z politycznych ani religijnych przestępstw, które mu zarzucano, stanowi proste świadectwo grzesznej kondycji, od której ludzkość musi być wybawiona. Nadzieja zbawienia musi jednak prowadzić dalej aniżeli ku zdjęciu winy albo ku okazaniu wyrozumiałości przez skądinąd gniewnego Boga. Bez wątpienia rozpaczliwie potrzebujemy przebaczenia wielu rzeczy, zarówno od Boga jak i od innych ludzi, ale w oczywisty sposób potrzebujemy więcej niż tylko przebaczenia.
Lęk, który ludzie pielęgnują w odniesieniu do swych błędów i niedostatków, na pewno nie jest jedynym lękiem, od którego musimy być wybawieni. Doświadczenie winy sięga bardziej fundamentalnego lęku – o to, że samo człowieczeństwo jest dogłębnie wadliwe, że bycie człowiekiem jest samo w sobie dogłębnym “błędem”. Wydaje się, że chrześcijańskie tradycje mówią, że to właśnie jest lęk, od którego każdy z nas musi być wybawiony. Szersze spojrzenie na zbawienie skłania nas do zaakceptowania ludzkiej egzystencji jako fundamentalnie dobrej i do życia z nadzieją, że przełamiemy wiele przeszkód uniemożliwiających nam rozkwit, tak aby wszyscy ludzie i każdy człowiek mogli tańczyć do Bożej muzyki życia, które obfituje.
Teologowie anglikańscy stymulują to szersze spojrzenie na chrześcijańską nadzieję, odmawiając dokonania wyboru pomiędzy żłóbkiem i krzyżem jako głównym narzędziem boskiego zbawienia. Anglikanie nie obchodzą Bożego Narodzenia jedynie jako historycznego wstępu do Wielkiego Piątku. Nadzieja zbawienia jest zbyt bogata i głęboka, by zawrzeć ją w jakimkolwiek pojedynczym momencie z życia Jezusa, czy choćby w naszym własnym życiu. Czerpiąc z Biblii i późniejszych tradycji teologicznych, chrześcijaństwo anglikańskie przedstawia zbawienie jako obejmujące cały przebieg życia Jezusa: Jego posługiwanie, nauczanie, śmierć i zmartwychwstanie, to, co następuje po pustym grobie i prowadzi ku dodającej skrzydeł obecności Ducha Świętego, a także życie i posługiwanie wspólnot chrześcijańskich.
We wszystkich swych formach nadzieja zbawienia dostarcza sposobu, w jaki możemy opowiadać całą historię naszego tańca z Bogiem. Ta historia rozpoczyna się od Bożej tęsknoty za wspólnotą, która objawia się w stworzeniu, prowadzi przez wybór Izraela jako Bożego ukochanego, rozszerzenie tego wyboru na całą rodzinę ludzką w Jezusie, aż po nadzieję życia skierowanego ku prawdziwemu człowieczeństwu, którą chrześcijanie urzeczywistniają jako ciało Chrystusa. Oto dalekosiężna, wszechogarniająca historia, którą słyszymy od Jezusa eucharystycznego każdego niedzielnego poranka. Redukowanie tej historii zbawienia do tego, co się wykonało przez cierpienie i śmierć Jezusa, w tragiczny sposób gubi istotę rzeczy, dlatego że mówi o wiele za mało o tańcu. Przywołując to, co Rowan Williams powiedział o herezji, nie powinniśmy obawiać się powiedzenia zbyt wiele, ale raczej niepowiedzenia wystarczająco dużo, gdy mówimy o zbawieniu.
Jednocześnie zachodni jurydyczny model zbawienia, który streścił Anzelm, kształtuje nadal umysły i serca wielu dzisiejszych chrześcijan. Dla niektórych jest to jedyna zbawcza muzyka, której są w stanie słuchać. Ten rodzaj muzyki wpływa na wiele zasadniczych sposobów na to, jak ludzie tańczą z eucharystycznym Jezusem, przede wszystkim przez zniekształcenie relacji pomiędzy zbawieniem i etyką. Zawężając zakres zbawienia do potrzebny przebaczenia natychmiast zamienia on etykę w system reguł, przez co Bóg zaczyna najbardziej przypominać prawodawcę.
Jeżeli natomiast zbawienie postrzega się szerzej, jako Boże zaproszenie do życia w obfitości i prawdziwego rozkwitu człowieczeństwa, etyka nagle jawi się jako o wiele szerszy parkiet taneczny i nabiera bardziej ponaglającego rytmu. Gdy w niedzielny poranek zbieramy się wokół eucharystycznego stołu, mniej przejmujemy się tym, które z dziesięciu przykazań każdy z nas złamał w minionym tygodniu, a bardziej losem uzależnionych od pomocy społecznej matek, zaledwie o jeden zasiłek oddalonych od bezdomności, albo potencjalną przemianą regionalnego parku w centrum handlowe, albo tym, ile dzieci umiera każdego dnia z powodu chorób, którym można zapobiec, albo rozbieżnością pomiędzy pensjami w korporacjach a zarobkami nauczycieli naszych dzieci, albo środkami, które kraje zachodnie wydają na cele militarne w porównaniu do pieniędzy, które przeznaczają na walkę z globalnym głodem.
Reorientacja etyki w kierunku tych kulturowych i politycznych kwestii nie oznacza porzucenia refleksji nad dziesięcioma przykazaniami. Oznacza natomiast uznanie społecznych ram naszych wyborów życiowych w większym stopniu aniżeli poddawanie się obsesji z powodu indywidualnych błędów i niedociągnięć. Oznacza zmianę naszej koncepcji Bożej Rzeczywistości z wizji prawodawcy na wizję choreografa, który pragnie ujrzeć każdego w tańcu życia w obfitości. Bardziej niż podchodząc do etyki jako do serii obręczy do przeskoczenia, Bóg-w-Chrystusie zaprasza nas, abyśmy wzięli te obręcze i zatańczyli z nim hula hoop. Hula hoop nie czyni etyki chrześcijańskiej w żaden sposób łatwiejszą; właściwie staje się ona trudniejsza, ponieważ wymaga wytrenowanej zręczności i skupionej uwagi ciała tańczącego hoola hoop.
Rozumienie etyki chrześcijańskiej jako przede wszystkim przedsięwzięcia wspólnotowego pogłębia nasze życia z Bogiem i sprawia, że przestaje sprowadzać się ono jedynie do indywidualnego skrupulanctwa. Uczyć się tańczyć do muzyki Jezusa oznacza przedzieranie się przez, analizowanie i ewaluowanie wzajemnie powiązanych warstw polityki, polityki społecznej, systemów ekonomicznych, paradygmatów kulturowych, a wszystko to po to, aby zarówno odkryć jak i przyjąć ten rodzaj prawdziwego życia, którego Bóg pragnie dla człowieka. To jest właśnie to, o czym mówił John L. Kater Jr., kapłan episkopalny i teolog moralny, na podstawie swoich doświadczeń z Ameryki Łacińskiej, szczególnie w odniesieniu do więzi ekonomicznych pomiędzy półkulą północną i południową: “Uzdrawianie świata wymaga więcej aniżeli indywidualnego nawrócenia. To zadanie dostarcza nam wszystkim, zarówno osobom jak i wspólnotom, wielu możliwości działania na rzecz pełni życia, którego Bóg życzy sobie dla nas. Niektóre z naszych działań będą nakierowane na natychmiastowe albo krótkoterminowe rozwiązania, ale nie powinniśmy nigdy zapominać, że w końcu chodzi o przebudowę fundamentalnych struktur naszego wspólnego życia”.
Gdy słyszymy, jak eucharystyczny Jezus zaprasza nas do tańca, Boża pasja życia ogarnia naszą wyobraźnię, zmuszając nas do bardziej świadomej pracy, która prowadzi do tego życia w obfitości, którego Bóg chce dla wszystkich. Oto dzieło zbawienia, wspaniały wcielony taniec życia, do którego zaprasza nas Bóg-w-Chrystusie. William Temple trafnie opisuje to wcieleniowe podejście wiary chrześcijańskiej, zwracając uwagę na to, że chrześcijaństwo “jest najbardziej materialistyczną ze wszystkich religii świata”. Tymi słowami Temple wyraża chęć, abyśmy tak wysilili naszą wyobraźnię, aby dojrzeć daleko idące implikacje Wcielenia dla wszystkich aspektów naszego życia osobistego, społecznego i ekologicznego.
Wielość podejść do chrystologii w Biblii i wielość sposobów, w jakie wspólnoty chrześcijańskie próbowały mówić o Wcieleniu, przestrzega przed próbami znalezienia tylko jednej formuły albo obrazu dla dobrej nowiny o Bogu-w-Chrystusie. Akceptowanie różnorodności spojrzeń i wsłuchiwanie się w różne perspektywy może pomóc nam odkryć w jaki sposób Bóg zaprasza nas do tańca. Anglikanie uskuteczniają ten rodzaj pracy teologicznej przez podtrzymywanie prawdziwego dialogu i troskę o ciągły dialog, tam, gdzie tylko zbieramy się na prosty posiłek złożony z chleba i wina. Wzięcie sobie do serca słów Wiliama Temple skłania nas do wyobrażania sobie w tych eucharystycznych momentach intymnego związku między ziemią i niebem, duchem i ciałem, tym, co ludzkie, i tym, co boskie. Tylko pełna wiary wyobraźnia może przekuć ten rodzaj nadziei na praktykowanie wielu materialnych sposobów, w jakie ludzie wchodzą ze sobą w kulturowe, polityczne i ekonomiczne interakcje.
W skrócie, Boży wspaniały taniec życia nie wyprowadza nas z tego ziemskiego parkietu. Wręcz przeciwnie, Jezus eucharystyczny – ze wszystkimi swoimi dzikimi, nieoswojonymi, ziemskimi rytmami – zaprasza nas do tańca, w którym będziemy się poruszać po tym konkretnym parkiecie ludzkiego życia i kultury. Oto prawdziwie egzotyczny taniec ciała Chrystusa, którego poszczególne kroki będą rzeczywiście zależały od poszczególnych kontekstów kulturowych, w których tańczymy i żywimy nadzieję. Jak dawno temu zauważył Apostoł Paweł, te kroki prowadzą nas nader szybko ku tajemniczej i uwodzicielskiej sile, którą chrześcijańskie tradycje nazwały Duchem Świętym.