On March 12 th the Washington Post published Archbishop Tutu’s article titled “ In Africa, a step backward on human rights ”. The article deals mainly with the situation on the family continent of the archbishop and peace Nobel prize winner, which is a very interesting topic, since we don’t know much about what is going on there; but what Tutu speaks of exceeds the African context. That text seems to be the best summary of the attitude to the LGBT issue of South Africa’s Primate Emeritus available on the internet. We can only regret that the majority of African hierarchs has taken a different position on this problem. This article is then all the more worth reading.
12 marca tego roku ukazał się w the Washington Post artykuł abp Desmonda Tutu zatytułowany „ In Africa, a step backward on human rights ”. Artykuł dotyczy przede wszystkim sytuacji na rodzinnym kontynencie arcybiskupa i noblisty, co już samo w sobie jest bardzo ciekawą rzeczą, bo niewiele na te tematy wiemy, ale to, co Tutu pisze, wykracza dalece poza afrykański kontekst. Z tekstów, które można w tej chwili znaleźć w internecie, ten wydaje się być najbardziej całościowym ujęciem poglądów emerytowanego prymasa Południowej Afryki na zagadnienie LGBT. Można jedynie wyrazić żal, że większość afrykańskich hierarchów zajęła w tej kwestii inne stanowisko. Tym bardziej jednak warto zapoznać się z tym artykułem.
Na nienawiść nie ma miejsca w domu Bożym. Nikogo nie powinno się pozbawiać naszej miłości, naszego współczucia czy naszej troski z powodu rasy czy płci, wiary czy pochodzenia etnicznego – albo z powodu jego orientacji seksualnej. Tak jak nikogo nie powinno się pozbawiać opieki zdrowotnej z któregokolwiek z tych powodów. W moim kraju, Południowej Afryce, zmagaliśmy się przez lata ze złym systemem apartheidu, który dzielił istoty ludzkie, dzieci tego samego Boga, przez klasyfikację rasową, a następnie pozbawił wiele z nich fundamentalnych praw człowieka. Wiemy, że to było złe. Na szczęście, świat wspierał nas w naszych zmaganiach o wolność i godność.
Nadszedł czas, by podnieść głos przeciwko innemu złu.
Geje, lesbijki, osoby biseksualne i transseksualne należą do tak wielu rodzin. Należą do rodziny ludzkiej. Należą do Bożej rodziny. I, oczywiście, należą do rodziny afrykańskiej. Jednakże fala nienawiści rozprzestrzenia się na moim ukochanym kontynencie. Ponownie pozbawia się ludzi ich fundamentalnych praw i wolności. W Senegalu fałszywie oskarżono i uwięziono ludzi, ucierpiała również opieka medyczna nad nimi i ich społecznością. W Malawi więzi się i upokarza mężczyzn za wyrażanie ich więzi partnerskiej z innymi mężczyznami. W tym miesiącu tłum zaatakował w Mtwapa Township w Kenii podejrzanych o bycie gejami. Kenijscy przywódcy religijni, wstydzę się to powiedzieć, grozili klinice dla zakażonych wirusem HIV za to, iż oferowała pomoc wszystkim członkom tej społeczności, ponieważ kler chciał wykluczyć z niej homoseksualistów.
Ugandyjski parlament debatuje nad prawem, które penalizowałoby homoseksualizm pod sankcją dożywotniego więzienia, a inne dyskryminujące ustawodawstwo było dyskutowane w Rwandzie i Burundi.
To są straszliwe kroki wstecz dla praw człowieka w Afryce.
Nasi homoseksualni bracia i siostry w całej Afryce żyją w strachu.
I żyją w ukryciu – z dala od opieki, z dala od ochrony, którą państwo powinno dawać każdemu obywatelowi oraz z dala od opieki medycznej w epoce AIDS, gdy każdy z nas, a szczególnie Afrykańczycy, potrzebuje dostępu do podstawowych usług związanych z problemem HIV. To, że do nietolerancji skłaniają się politycy poszukujący kozłów ofiarnych z powodu swych porażek, nie jest niespodzianką. Ale jest wielkim złem. Jeszcze większym zgorszeniem jest to, że czyni się to w imię Boga. Pokażcie mi gdzie Chrystus powiedział „Miłuj bliźniego swego, za wyjątkiem geja”. Również homoseksualni ludzie są stworzeni na obraz mojego Boga. Nigdy nie służyłbym homofobicznemu Bogu.
„Ale to grzesznicy”, słyszę od kaznodziejów i polityków.
Wybierają grzeszne życie, za które muszą zostać ukarani”. Moi przyjaciele ze sfer naukowych i medycznych dzielą ze mną wizją rzeczywistości, którą wielu gejów potwierdza, i o której jestem teraz przekonany w sercu, że jest prawdziwa. Nikt nie wybiera bycia gejem. Orientacja seksualna, jak kolor skóry, jest kolejną cechą naszej różnorodności jako rodziny ludzkiej. Czyż to nie wspaniałe, że jesteśmy wszyscy uczynieni na obraz Boga, a jednocześnie jest tyle różnorodności pośród Jego ludzi? Czy Bóg kocha w mniejszym stopniu swoje ciemno-, bądź jasnoskóre dzieci? Odważne bardziej niż nieśmiałe? I czy ktoś z nas zna myśli Boga tak dobrze, że może zadecydować za niego, kto jest włączony, a kto wyłączony z kręgu jego miłości?Fala nienawiści musi się zatrzymać. Politykom, którzy czerpią zyski z tej nienawiści, z rozdmuchiwania jej, nie wolno dać się skusić tej łatwej drodze profitowania ze strachu i niezrozumienia. A moi koledzy – duchowni wszystkich wiar muszą podnieść głos na rzecz pryncypiów uniwersalnej godności i wspólnoty. Wykluczenie nie jest nigdy krokiem do przodu na wspólnych ścieżkach do wolności i sprawiedliwości.
NPW Desmond Mpilo Tutu (ur. w 1931 r.) jest arcybiskupem-seniorem Kapsztadu, a tym samym byłym anglikańskim prymasem Południowej Afryki. W latach 70. i 80. zasłynął jako jeden z przywódców w walce z systemem segregacji rasowej. Po zniesieniu systemu apartheidu zaangażował się na rzecz pojednania między białymi i czarnoskórymi obywatelami RPA. Kierując pracami Komisji na rzecz Prawdy i Pojednania walnie przyczynił się do zapobieżenia wybuchowi wojny domowej. W 1984 r. przyznano mu pokojową nagrodę Nobla. Obecnie angażuje się nadal na rzecz pokoju w świecie i praw człowieka, w tym praw osób o odmiennej orientacji seksualnej, rzucając w tej sprawie na szalę swój ogromny autorytet i odważnie zajmując inne stanowisko niż większość afrykańskich przywódców świeckich i kościelnych. Chociaż w Polsce niestety mniej znany, arcybiskup Desmond należy bez wątpienia do grona najważniejszych autorytetów moralnych we współczesnym świecie. Kieruje również pracami Desmond Tutu Peace Centre . W 2004 r. Uniwersytet Warszawski przyznał mu tytuł doktora honoris causa.